Czwarta edycja

Tkanka.

Na drodze twórczej większości profesjonalnych artystów, prędzej czy później, pojawia się szansa na wydostanie się z sytuacji, że jest się zdanym tylko na siebie.

Komórka dąży do rozwoju w tkankę.

Z wykonywaniem zawodu wokalisty piszącego teksty wiąże się pewne osobliwe zagadnienie. Mamy w głowie twardo zakodowany indywidualizm, który zasadniczo jest cechą pomocną, a nawet szlachetną, ale potrafi też przeszkadzać w rozwoju.

Miałem wątpliwości
Jakie treści chce mi przekazać nowo poznany człowiek, który – istotnie – zdobył już wiele i najpewniej sporo wie lepiej, a jednak to właśnie ja jestem dla niego potencjalną konkurencją? Dlaczego miałby zdradzić mi takie sztuczki, które przede wszystkim sam odkrył, potem użył i w ten sposób stały się jego własnymi? Zadaję to pytanie, ponieważ pozyskanie takiej wiedzy ma sens na warsztatach dla ludzi z dorobkiem (w przypadku tej edycji Tekstmisji posiadających na koncie dziesiątki, czasem setki dzieł).

No dobrze, pojadę sprawdzić, czego nie wiem. Podobno jest nieźle, jeśli chodzi o poziom. Kilka edycji już się odbyło. Chwalono. Michał Wójcik z Tak Brzmi Miasto mawiał w różnych oficjalnych sytuacjach, że w branży muzycznej pozostaje głównie z powodu ciekawych i pięknych ludzi, których spotyka oraz z którymi stwarza sytuacje niezwykłe. Ja też tak mam i staram się o tym pamiętać, gdy zadaję sobie pytanie ,,czy warto”.

 

Pojechałem do Zakopanego na warsztaty, bo lubię przeplatać swoje myśli z myślami innych ludzi dotykających na co dzień materii nieuchwytnej, znikającej w natłoku czynności codziennych. Ludzi takich jest niewielu i zawsze mnie interesują. Zdarza się to szczególnie często właśnie wokalistom i wokalistkom. Sama czynność śpiewania jest w sensie utylitarystycznym niepotrzebna i dziwna, czyli niezwykle frapująca.

Kolejny raz się nie pomyliłem. Dom Pracy Twórczej Halama to miejsce wymyślone i stworzone dobrze. To tutaj umarł Julian Tuwim, więc za każdym razem, kiedy przykładałem długopis do kartki czułem się jak na sesji Ouija. To właśnie tutaj, z widokiem na Giewont - jak z przydzielonego mi pokoju na najwyższym piętrze - tworzyli moi ulubieni pisarze młodopolscy. To w tym mieście istnieje galeria Władysława Hasiora, realizatora asamblaży, który stworzył Przesłuchanie Anioła, będące dla mnie od zawsze symbolem grzebania w sensie. A kiedy próbuje się pisać dobre teksty - robi się właśnie to – grzebie się w sensie.
Była nas dwunastka. Prowadzącymi sesje warsztatowe byli Wojtek Byrski, Magda Wójcik, Marcin ,,Liber” Piotrowski, Daga Gregorowicz oraz Ryszard Kunce. Nie trzeba ich przedstawiać. Ich potencjał i dekady doświadczenia nie mogły nie zaprocentować. 

Z pomocą interesującej metodyki nauczania, która polegała na realizowaniu dwóch sesji pisarskich dziennie, po trzy godziny, bez żelaznych zasad i oczywistych rozwiązań, każdy dzień kończył się odśpiewanym sukcesem. 

Pracowaliśmy przy wersjach demo utworów takich zespołów i artystów, jak Organek, De Mono, Ira, Ralph Kaminski, Sylwia Grzeszczak, Mery Spolsky,  DagaDana czy Goya. Skutkiem czterech dni działań były 32 napisane teksty, każdy w innej konwencji, innej estetyce, a przede wszystkim w innym składzie osobowym. Nad stroną muzyczną czuwał mistrz Jacek Królik – w trakcie sesji modyfikował tonacje, tempa, interpretacje, a nierzadko i teksty, pod kątem naszych wieczornych występów.

Specjalista od hitów, kompozycji, produkcji i branży Marcin Kindla przyjechał do nas, by opowiedzieć nam o rynku, mechanizmach działających i niedziałających oraz o strzałach w stopę, które w dobie przerośniętego ego stymulują a częściej nawet zatrzymują rozwój kariery.

Swój kurs mistrzowski przeprowadził również Adam Nowak – charyzmatyczny lider zespołu Raz Dwa Trzy, genialny autor tekstów, kompozytor, a przede wszystkim wybitny znawca piosenki. Było o Brodskim, Młynarskim, Herbercie, o zespole Raz Dwa Trzy, o historii i charakterze piosenki jako kategorii i o języku polskim. O sztuce, która nie umie istnieć bez ryzyka i konfliktu. A także o tym, że tekściarzowi nie wolno niczego ważnego przemilczeć. Z drugiej strony, skoro artysta wywołuje emocje, powinien to czynić odpowiedzialnie. Interakcja współczesnych metod i filozofii człowieka doświadczonego służyły powstawaniu tekstów niebanalnych i niedurnych. Uważam to za najważniejszy punkt tych warsztatów i najcenniejsze doświadczenie tygodnia. Pozostaliśmy z namaszczeniem, według którego, żeby być twórcami totalnymi – nie mamy malować kościoła tylko malować kościołem. Dzwon dla mnie i towarzyszy moich.

A towarzysze moi to zestaw osobowości serdecznych, wrażliwych, głodnych tworzenia (oprócz tekstów piosenek kreślonych za dnia – powstawały one również na sposób spotkań podziemnych nocą). Wydaje mi się, że nasz boss, Wojtek Byrski – profesjonalista troskliwy i stwarzający swoją obecnością rodzinną atmosferę - ogromną uwagę poświęcił zbudowaniu konfiguracji spójnej, chociaż różnorodnej. Chwała mu za to, bo w kilka dni powstały przyjaźnie.  Kłóciliśmy się pięknie, byliśmy zgodni wyjątkowo często. Na łzy reagowaliśmy wsparciem. W częściach nieoficjalnych, które bywają ważniejsze niż część główna, padło kilka istotnych deklaracji w odniesieniu do własnych twórczości. Zaszło kilka małych rewolucji. Wiecie co cieszy?

Branża muzyczna to jednak nie jest na pierwszym miejscu machina do zarabiania pieniędzy.

 

Jak wnioskował Albert Camus, pisząc Dżumę: ludzie są raczej dobrzy niż źli.
Miałem okazję wśród nich być przez tydzień.
Dziękuję!

Oskar Mir