Historia z purpurową różą w tle
Purpurowa róża z Kairu to urokliwy film Woody'ego Allena, będący nie tylko zgrabną mieszanką fikcji i rzeczywistości, ale też dowodem na to, jak magia historii wykreowanej scenariuszem teatralnym lub filmowym potrafi czasem wpłynąć na rzeczywistość i życiowe losy.
Zbigniew Rymarz – pianista, kompozytor, akompaniator, kolekcjoner wszystkiego, co związane z muzyką, teatrem i filmem – zwłaszcza dwudziestolecia międzywojennego. Potrafiący jak nikt inny swoimi anegdotycznymi opowieściami przywołać atmosferę, klimat i artystyczny urok przedwojennej Warszawy. Chodząca encyklopedia polskiego kina i kabaretu – teatrów, scenek i kawiarni, w których stałymi bywalcami byli nie tylko Tuwim i Słonimski, lecz – co głównie działało na wyobraźnię młodego Zbyszka – Zula Pogorzelska, Tola Mankiewiczówna i Hanka Ordonówna. „Właściwie od dzieciństwa miałem kompletnego szmergla na punkcie kina, teatru i aktorów… życie rodzinne nie było dla mnie tak ważne, jak losy gwiazd – zarówno teatralnych, jak i filmowych. W kinie bywałem po 7-8 razy w tygodniu, teatr był przedmiotem moich westchnień i marzeń, a największą moją pasją było zbieranie wycinków z recenzjami oraz fotosów moich idoli”. Bez dwóch zdań, ta młodzieńcza pasja bez reszty zdeterminowała późniejsze życie– nie tylko zawodowe.
Urodził się w 1927 roku w Łukowie na Lubelszczyźnie, w dość dobrze sytuowanej rodzinie wojskowego. Pierwsze kontakty z teatrem zawdzięcza audycjom radiowym, których słuchanie stało się jego pasją. Szczególnie „Wesoła Lwowska Fala” z pełnymi humoru skeczami Szczepcia i Tońcia oraz brawurowymi popisami parodystycznymi Włady Majewskiej, pobudzały jego wyobraźnię.
Jeszcze przed wojną przeniósł się z rodzicami do Warszawy, która natychmiast pochłonęła go niewyobrażalnie bogatą ofertą artystyczną. Witryny kin, teatrów i kabaretów przyciągały anonsami nowych seansów, a wszechobecne fotosy występujących w nich gwiazd skutecznie przyciągały uwagę. Nic więc dziwnego, że poczuł się tu jak w raju…
Charakterystyczne, że już w trakcie swych pierwszych fascynacji światem dźwięków i muzyki w ogóle nie myślał o karierze solisty. Grę na instrumencie traktował jako sposobność do „zbliżenia się” do uwielbianych artystów sceny i filmu. Jego marzeniem było akompaniować im, by wraz z nimi współtworzyć ten bajeczny świat, by stać się jego częścią. Namiętnie więc kupował nuty coraz to nowych szlagierów i w ten sposób powiększał swój pianistyczny repertuar. Utwory klasyków były tu wyjątkiem, a biegłe opanowanie II Rapsodii Węgierskiej Franciszka Lista było nie tyle potwierdzeniem jego niezwykłych zdolności, co raczej chlubnym wyjątkiem.
Wojnę i okupację spędził z rodziną w Tyczynie koło Rzeszowa. Pewnego razu proboszcz pobliskiej parafii, znając jego muzyczną pasję, poprosił go o zastąpienie podczas nabożeństwa chorego organisty. Przystał nawet na to, że wobec słabej znajomości repertuaru kościelnego, Zbyszek będzie grać tylko lekko opracowane i doraźnie dostosowane do treści liturgii znane powszechnie teatralno-filmowe szlagiery. Wieść o tych niezwykłych mszach szybko rozeszła się po okolicy i wkrótce „występy” młodego artysty stały się lokalną atrakcją.
Po wojnie, chcąc rozwijać swą edukację muzyczną, próbował dostać się do konserwatorium w Poznaniu, ale skończyło się jedynie na prywatnych lekcjach pianistyki u profesora Zygmunta Sitkowskiego. Próbował też studiów stomatologicznych i polonistycznych, jednakże to estrada i teatr były jego przeznaczeniem. Już w styczniu 1948 roku zadebiutował jako akompaniator w przedstawieniu Jaś u raju bram Benatzky’ego w poznańskim teatrze Komedia Muzyczna, a trzy lata później, po powrocie do ukochanej Warszawy, rozpoczął współpracę z powstającymi z gruzów stołecznymi scenami. Teatry Powszechny, Ludowy, Ateneum, Dramatyczny – to tylko niektóre ze scen, na których Rymarz realizował swą pasję. Najwięcej satysfakcji przyniosło mu chyba jednak, niestety nietrwające długo, asystowanie samemu Ludwikowi Sempolińskiemu na warszawskiej PWST.
To właśnie wtedy w życiu Zbyszka Rymarza zrealizować się miał – opisany filmem Woody’ego Allena – sen o magii kina, która nagle staje się rzeczywistością. Kolejne lata naznaczone były bliską współpracą z gwiazdami przedwojennego kina i estrady: Martą Mirską, Heleną Grossówną, Lidią Wysocką, Mieczysławem Foggiem. Dużą popularnością cieszyły się też stworzone przez Rymarza muzyczne programy telewizyjne, wśród których skierowany do dzieci „Teatrzyk Violinek” wciąż cieszy się wprost legendarną sławą i estymą.
Do dziś jako niezastąpiony ambasador atmosfery i artystycznej aury dwudziestolecia międzywojennego, w mistrzowski sposób potrafi przywołać klimat tych niezwykłych czasów. Każdy z jego kolejnych koncertów – także z udziałem współczesnych gwiazd teatru i estrady – jest pełną emocji i wzruszeń podróżą w czasie, podczas której Zbigniew Rymarz jest niezastąpionym i pełnym kompetencji przewodnikiem.
Niezmiennie aktywny, wszystkim życzliwy i sercem uśmiechnięty, na swej wizytówce przedstawia się jako „pianista, kompozytor, archiwista”. Scenariusz jego niezwykłego życia w pełni upoważnia do zamieszczenia jeszcze jednej informacji: „Człowiek, który posiadł tajemnicę purpurowej róży… z Warszawy”.