Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu nie ma łatwo we współczesnej, coraz bardziej cyfrowej rzeczywistości, w pędzącym na złamanie karku XXI wieku. Ale jeśli ma trwać jako festiwal, musi prezentować rzeczy nowe.
Na początek zaczepne pytanie. Czy w dzisiejszych czasach powszechnego, dzięki internetowi, dostępu do muzyki, czasach nowoczesnych festiwali, takie wydarzenie jak tradycyjne w swojej formule i dynamice Opole jest jeszcze komukolwiek potrzebne? Uwaga, spoiler. Jest jak najbardziej potrzebne. I to z wielu względów, tych oczywistych i tych mniej. To na tej scenie wybrzmiewały największe przeboje Niemena, Rodowicz, Wodeckiego, Dwa Plus Jeden, Bajmu, Maanamu, De Mono. I na tej scenie powinny wybrzmiewać nowe hymny popowe, skrojone na XXI wiek.
Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu nie ma łatwo we współczesnej, coraz bardziej cyfrowej rzeczywistości, w pędzącym na złamanie karku XXI wieku. Kiedyś w awangardzie muzyki popularnej, dziś, z racji wieku i słusznej bądź nie potrzeby zadowalania jak najszerszego grona widzów, jest nieco na uboczu. „Proszę sobie wyobrazić, że nie ma festiwalu. To po prostu nie ma szansy dla nowych piosenkarzy, piosenkarek, zespołów. Proszę zobaczyć, co jest w telewizji. Dwa, trzy programy góra. No to wobec tego, gdzie mamy pokazywać swoje piosenki?” – mówi w dokumencie Dziesiąty raz w Opolu Jerzego Sztwiertni Urszula Sipińska (za culture.pl), przekonując jak ważne jest Opole dla polskiej muzyki. Sęk w tym, że wypowiedź artystki pochodzi z początku lat 70.
A jak sytuacja wygląda dziś? Wystarczy zapytać młodzież, by wymieniła najważniejsze dla niej festiwale muzyczne w kraju, a padną takie nazwy jak Open’er, Męskie Granie, Audioriver, OFF czy Pol’and’Rock (czyli dawny Przystanek Woodstock). Szansa, że ktoś wymieni Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu, są raczej niewielkie. To są światy równolegle, które się nie widzą, nie przecinają. A szkoda, dla obu światów.
CZARNOWIDZTWO I ZA MAŁO SZLAGIERÓW
I Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu odbył się pod koniec czerwca 1963 roku. Pomysłodawcą festiwalu był dziennikarz i pisarz Jerzy Grygolunas, który zakochał się w mieście podczas zbierania materiałów do swojej książki Polowanie na słońce.
Kilka dni po zakończeniu festiwalu podczas XIII Plenum KC PZPR, poświęconego kwestiom ideologicznym, I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka potępił „czarnowidztwo” w kulturze i „obiektywizm" w naukach humanistycznych. Czy sekretarza z równowagi wyprowadził sukces Ewy Demarczyk i jej piosenki Czarne anioły z tekstem Wiesława Dymnego i muzyką Zygmunta Koniecznego? Piosenki mrocznej, przejmującej, złowróżbnej, chwilami apokaliptycznej. Dwudziestodwuletnia Demarczyk zaśpiewała ją tak, jakby rzucała urok, jakby wieszczyła nadchodzącą katastrofę, z wywołującym ciarki patosem. Trudno oderwać od niej wzrok, a jednocześnie trudno nie ulec dojmującemu uczuciu lęku. Fragment jej wykonania można zobaczyć w Polskiej Kronice Filmowej. W tej samej lektor oznajmia, że choć festiwal był udany, to krytycy kręcili nosem, że teksty piosenek były zbyt udziwnione i że zabrakło klasycznych szlagierów.
Obok Demarczyk wyróżnienia zdobyli m.in. Jarosław Abramow i Agnieszka Osiecka za Piosenkę o okularnikach czy Bohdan Łazuka za wykonanie Dzisiaj, jutro, zawsze, choć większe emocje wywołał chyba jego kaskadersko-karkołomny Charleston (również do zobaczenia w kronice). Nagrodę specjalną otrzymał też Zygmunt Konieczny za kompozycje i aranżacje piosenek Karuzela z madonnami, Pejzaż, Czarne anioły.
Podczas festiwalu wybrzmiało też sporo piosenek, które dziś stanowią kanon polskiej muzyki rozrywkowej – Pod Papugami w wykonaniu Czesława Niemena, Rudy rydz Heleny Majdaniec czy Chłopiec z gitarą i Autostop Karin Stanek. W sumie tego lata w Opolu wystąpiło 102 wykonawców, przyznano 34 nagrody pieniężne lub rzeczowe, wyróżniono 31 piosenek – co ciekawe, aż do ośmiu z nich teksty napisała Agnieszka Osiecka.
„Muszę powiedzieć jako muzyk i jako krytyk, że dawno nie miałem do czynienia z audytorium, które by reagowało na muzykę tak trafnie, tak celnie, z takim smakiem i jednocześnie z taką kulturą, jak Opole. […] Każde miasto ma jakiś swój tytuł, który zazwyczaj dodaje się do samej nazwy, by je scharakteryzować. Chciałbym, aby Opole miało tytuł Opole – stolica piosenki polskiej”, mówił ze sceny Jerzy Waldorff.
POLSKA MŁODZIEŻ ŚPIEWA POLSKIE PIOSENKI
W założeniu, rzecz jasna dość uproszczonym, Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu miał być nie tyle konkurencją, co przeciwwagą dla Międzynarodowego Festiwalu Piosenki Sopot, założonego zaledwie dwa lata wcześniej przez Władysława Szpilmana. Podczas gdy na północy kraju mieli koncertować międzynarodowi goście, na południu miały się prezentować rodzime talenty i sławy. I tak też się stało. W kolejnych latach zawładnął polską piosenką, stał się prawdziwym świętem. Podczas drugiej edycji festiwalu wyróżniono m.in. O mnie się nie martw w wykonaniu Katarzyny Sobczyk, Z kim tak ci będzie źle jak ze mną śpiewane przez Kalinę Jędrusik, Tańczące Eurydyki w wykonaniu Anny German czy Nim wstanie dzień w wykonaniu Edmunda Fettinga. Dziś nie sposób znaleźć artysty, kompozytora, autora tekstów związanych ze sceną muzyki popularnej, którzy nie mieliby choć chwilowej przygody z Krajowym Festiwalem Piosenki Polskiej w Opolu.
NIECH TO WSZYSTKO CAŁKOWICIE ODWOŁAJĄ
Festiwal w Opolu nie istniał, i dziś też nie istnieje, w próżni. W założeniu ma być świętem piosenki, ale rzecz jasna polityka nie raz odciskała na nim swoje piętno. W przeszłości program imprezy musiał przejść przez sito cenzury, a w 1982 roku odwołano festiwal z powodu stanu wojennego. Siedem lat temu festiwal opóźnił się z powodu konfliktu władz miasta Opola z Telewizją Polską, w zeszłym roku niektórzy artyści zbojkotowali imprezę, oskarżając ją z jednej strony o upolitycznienie, z drugiej – za brak impetu, stagnację. W dramatycznym, pełnym rezygnacji tonie na łamach Onetu wypowiedział się Wojciech Mann: „Niech to wszystko całkowicie odwołają albo zorganizują sobie dla własnej przyjemności Festiwal Piosenki Nieznanej, bo z opolską historią to wszystko nie ma nic wspólnego.”
To arcyciekawy temat, ale nie miejsce tu na opis politycznych hec wokół Opola. Polityka pewnie wróci na festiwal jeszcze nie raz, bo nie da się jej z kultury skutecznie wyplenić. Cała nadzieja w tym, że może politycy odrobią sumiennie lekcje i zorientują się, że próbując zaanektować festiwal do swoich partykularnych potrzeb, bardziej mu szkodzą, niż pomagają.
Z KIM PRZEGRYWA OPOLE
Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu od jakiegoś czasu już nie jest miejscem eksplozji wielkich muzycznych talentów, nie jest miejscem, w którym wykluwają się przeboje władające emocjami tysięcy fanów. Owszem, co jakiś czas na opolskiej scenie pojawiają się młodzi artyści, artystki, na początku swojej kariery, którzy potem fruną wysoko. W 2020 roku nagrodę w kategorii „Od Opola do Opola” wyśpiewała sobie sanah piosenką Melodia. Artystka dostała też wowczas, wspólnie z Jakubem Galińskim, nagrodę ZAiKS-u za najlepszy tekst i nagrodę za najlepszą muzykę. To już mała opolska tradycja, że Stowarzyszenie Autorów ZAiKS przyznaje podczas festiwalu swoje wyróżnienia, przypominając, że za artystą czy artystką stoją także ci, którzy są autorami, autorkami tekstów i muzyki.
Opole jak na razie przegrywa wyścig o bycie kuźnią talentów. Młode artystki i artyści mają większe szanse na przebicie się na którymś ze wspomnianych festiwali, a nawet dzięki udziałowi w budzących coraz mniejsze emocje, ale wciąż dość popularnych talent shows. Opole przegrywa też z Eurowizją – publiczność jest lepiej zorientowana, kto startuje w polskich eliminacjach, niż kto wygrał Opole.
Punktem odniesienia powinny być też Fryderyki. Teoretycznie debiutantów z Opola powinno się potem szukać wśród laureatów Fryderyków. Najważniejszy konkurs polskiej piosenki powinien być ściśle połączony z najważniejszą polską nagrodą muzyczną. Poza nielicznymi wyjątkami oba te światy nie widzą się nawzajem.
KŁANIAJĄC SIĘ PRZESZŁOŚCI, PATRZEĆ ŚMIAŁO W PRZYSZŁOŚĆ
Komu więc potrzebny jest dziś Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu? Odpowiedź jest prosta. Wszystkim, którzy interesują się muzyką. Tak samo tym, którzy pamiętają pierwszą edycję festiwalu w 1963 roku, jak i tym, którzy dopiero w tym roku obejrzeli go po raz pierwszy na żywo bądź w telewizji czy na ekranach laptopów. Ważne jest też dla samych artystów. Występ na scenie, na której śpiewali Demarczyk, Niemen, Wodecki, Młynarski, to coś więcej niż zwykła koncertowa przygoda, to nobilitacja, zaszczyt, wyzwanie. Niektórzy z artystów, jak choćby Sebastian Karpiel-Bułecka, oswoili sobie już Opole, otwarcie mówią, że dobrze się tam czują, lubią tam wracać, a publiczność zawsze przyjmuje ich z otwartymi ramionami i uszami – dlatego są tam gotowi występować niezależnie od tego, czy festiwal przeżywa gorsze czy lepsze dni.
Choć jest bardzo kuszący, to jednak sentymentalizm w muzyce, zbytnie zapatrzenie w przeszłość mogą być przekleństwem. Wybitny polski muzyk Tomasz Stańko w jednym z wywiadów oznajmił, że nie stara się za często patrzeć za siebie, bo wtedy można się łatwo potknąć. A przywołuję jego słowa, bo w Polsce ostatnio zapanowała moda na wspomnienia, na covery, na przeróbki nagrań z przeszłości. I na każdą udaną interpretację (choćby Brodka śpiewająca Trojanowską, Natalia Przybysz śpiewająca Korę) przypada co najmniej kilka wersji po prostu nietrafionych, czasem koszmarnych. Na razie festiwalowy prym w coverach wiedzie Męskie Granie, ale to z uwagi na swoją przeszłość festiwal w Opolu mógłby i powinien być strażnikiem wysokojakościowych, estetycznie wyśrubowanych, interpretacyjnie intrygujących wspomnień muzycznych. Ale przy ukłonach w stronę przeszłości, Opole musi patrzeć w przyszłość. „Element jakiegoś ryzyka artystycznego i prezentacji nowości jest najistotniejszą cechą tego festiwalu. Jeśli Opole ma dalej trwać jako festiwal, musi prezentować rzeczy nowe. Zawsze byłem przeciwny koncertom »Przeboje sezonu«, ponieważ jest to po prostu musztarda po obiedzie. Opole musi być konkursem na premiery, na wykonawców debiutujących”, mówił jeden z ojców założycieli Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, Mateusz Święcki (za polskieradio.pl).
OPOLE, UROK I AMBICJE
We wspomnianej już kronice filmowej z 1963 roku lektor, opowiadając o mieście, w pewnym momencie mówi: „Najbardziej charakterystyczne dla Opola jest połączenie uroków starego miasta ze współczesnymi ambicjami”. I to właściwie mogłoby być dziś mottem festiwalu, który powinien czerpać z przeszłości, zapewniając odpowiednią dawkę sentymentu starszej publiczności, ale też i otwarcie stawiać na to, co było zawsze jego siłą, na młodzież śpiewającą piosenki, te udziwnione i te szyte na szlagiery.