Gdy słyszę: „A może zgodziłby się pan na wywiad?”, zwykle reaguję efekciarskim gotowcem: „Nie ma sprawy, potrafię nie odpowiedzieć na każde pytanie”.
Fakt, lata praktyki i obserwacja polityków dowodzą, że – szczególnie w wywiadach na żywo – można powiedzieć, co się chce. Ze studia nie wyrzucą, programu nie przerwą, przejdą do następnego pytania. W prasie zostaje nam autoryzacja, ale o tym później.
Udręka pierwsza: klasyka gatunku, pytanie wszystkich pytań, pytanie, które setki razy słyszał każdy autor tekstów, skeczy, scenariuszy oraz rysunków: SKĄD PAN BIERZE POMYSŁY? Odpowiedzi typu: „z życia”, „z obserwacji”, „z nasłuchu” są zbyt banalne. Za każdym razem silę się na jakąś oryginalną odpowiedź… Szczęście jest wtedy, gdy słyszę: „Jak pan to wszystko wymyśla?!”. Wtedy lecę kolejnym gotowcem: „Ja nic nie wymyślam, to wszystko… prawda!”. Nawiasem mówiąc, najśmieszniejsza jest prawda. Artyści mówią głośno to, co ludzie myślą po cichu.
Udręka druga: ILE CZASU ZAJMUJE PANU NARYSOWANIE JEDNEGO OBRAZKA? Tłumaczenie, że czasem minutę, czasem cały dzień, zależy co to za rysunek, czy na serwetce, czy reklamowy dla firmy farmaceutycznej, brzmi banalnie. Prawdziwa odpowiedź to: „Całe życie”. Nie ma w tym przesady – suma doświadczeń wpływa na ostateczny rezultat. À p ropos p rzywołanej m inuty, d odam, że ustanowiłem rekord Polski w rysowaniu na czas. Zrobiłem to na oczach publiczności i komisji pod hasłem „60 rysunków na godzinę”. Wykonałem 61. Mogłem więcej, ale chcę pobić swój rekord.
Udręka trzecia: pytanie, które zada wam każdy, nie tylko początkujący, dziennikarz: Z CZEGO ŚMIEJĄ SIĘ POLACY? Z reguły mam ochotę powiedzieć: „Z moich dowcipów”. Problem w tym, że z wyczuciem ironii bywa u nas różnie. Język pisany nie zawsze oddaje intencje, emotikony stosujemy wyłącznie w social mediach, a nie każdy dziennikarz zechce napisać w nawiasie kursywą (śmiech).
Czwarta udręka: PO KTÓREJ PAN JEST STRONIE? Nieraz na wernisażach podchodzili zakłopotani żurnaliści i pytali niepewnym głosem: „Tak chodzę i oglądam pana prace i nie wiem właściwie, po której pan jest stronie…”. „Po żadnej – odpowiadam – satyryk nie jest ani na prawo, ani na lewo, ani pośrodku. Nawet nie jest obok. Satyryk jest ponad”. A jeśli nie jest? Przynajmniej powinien udawać. Inaczej zmienia się w propagandzistę. Ja nie muszę udawać. Prywatnie też nie mam sympatii politycznych – wyłącznie antypatie, polityka to ZAWSZE wybór mniejszego zła, więc po prostu chodzę na wybory. Czy wykształcony człowiek, który zna trochę historię powszechną, może mieć złudzenia? Dzieje naszej planety dowodzą już od starożytności, kiedy pojawiły się pierwsze świadectwa pisane, że wszystkie rewolucje kończą się tak samo. Wszyscy dyktatorzy byli kiedyś porządnymi ludźmi bądź więźniami reżimów, które obalili w szlachetnej intencji. I nikt władzy raz zdobytej nie oddał dobrowolnie. Napoleon powiedział, że ludźmi rządzą dwie rzeczy – strach i pieniądze. Dodałbym jeszcze trzecią – strach przed utratą pieniędzy. Posłowie zmieniają partie, sojusze i koalicje jak piłkarze kluby. Wyborcy zaś, niczym kibice Wisły czy Cracovii, gotowi są dać się pokroić za swoje drużyny, w tym wypadku – partie. W stosunku do nich, w przeciwieństwie do kanonów prawa rzymskiego, obowiązuje nie tyle domniemanie niewinności, ile domniemanie winy. Polityka jest nieuleczalna. Władza to narkotyk. Polityk, który chociaż raz skosztuje nawet odrobiny władzy na krótko, jest na głodzie także wtedy, gdy już jej nie sprawuje.
CZY PAN SIĘ NIE BOI? – to udręka piąta. Dawniej żartowałem, że jeszcze nikt do mnie nie strzelał, ale po tragedii w redakcji „Charlie Hebdo” już tak nie odpowiadam. Dowcip rysunkowy n ie zmienia rzeczywistości. Daje ukojenie, rozładowuje napięcie, utwierdza w przekonaniu. Ale tak naprawdę świata nie naprawia. Obśmiany obiekt i tak myśli, że to nie o nim. Nie bierze tego do siebie. Gdybym wszedł (jakimś cudem) na posiedzenie sejmu i powiedział z trybuny: „Wszyscy z was to idioci oprócz JEDNEJ osoby”, nikt nie podniósłby się i oburzony nie ruszył w moim kierunku, bo każdy myślałby, że to właśnie on jest tą JEDNĄ osobą.
Szósta udręka to: CZY POLACY MAJĄ POCZUCIE HUMORU? Zależy. Czasem poczucie, często przeczucie. Poczucie honoru na pewno. Stąd „Śmiech wrogom ojczyzny”, „Śmiechu nie gaście” itp. Mam za to ciekawe spostrzeżenia z w ystaw w N iemczech. T am zawsze grzecznie pytają: „Herr Sawka, czy pana nie obrażają nasze, niemieckie dowcipy o Polakach?”. „Nie, nie obrażają” – odpowiadam – „ponieważ one mnie nie dotyczą. Ja tych samochodów nie kradnę”.
I na koniec udręka udręk największa z możliwych. Powyższe pytania przy niej to małe miki. Najstraszniejsza jest AUTORYZACJA! Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby dziennikarskie, po których nie trzeba było nic poprawiać. Najwyżej jakieś drobne nieścisłości typu data itp. Zanika już sztuka redagowania na rzecz spisywania in extenso. W przypadku media workerów wywiady, żeby miały sens, dały się czytać i były dowcipne, trzeba je nierzadko po prostu… pisać samemu od nowa.
A przecież wiadomo – satyryk nie jest w stanie zbawić świata, może go jedynie zabawić.