Na jeszcze inne zagadnienia związane ze współczesną muzyką dziecięcą zwraca uwagę poznański kompozytor Jerzy Fryderyk Wojciechowski.
„Pewną okropną rzeczą pojawiającą się w piosenkach dla dzieci jest używanie zdrobnień w tekście i stosowanie ograniczonej melodii i harmonii” – stwierdza. „W moich piosenkach kontur meliczny nigdy nie jest prosty, staram się, aby muzyka była bogata harmonicznie. Dzieci lubią ciekawe interwały i elementy, które pojawiają się w normalnej, »dorosłej« muzyce”.
Jednym z ciekawszych przedsięwzięć Wojciechowskiego, realizowanym wspólnie z Pauliną Rogowską-Serwą, jest komplet płyt „Figlaki” z piosenkami dla przedszkoli. Do nagrania utworów zostały wykorzystane prawdziwe instrumenty, co nie jest regułą w zdominowanej przez komputerowe, syntetyczne brzmienia muzyce dziecięcej. Dodatkowo, piosenki inspirowane są muzyką świata, dzięki czemu dzieci mogą poznać brzmienia charakterystyczne dla krajów Bliskiego Wschodu, Azji, Afryki i Europy.
Działalność Wojciechowskiego i Huszczy to zdecydowanie wart wyróżnienia przykład alternatywy wobec królujących w muzyce dziecięcej uproszczeń i schematów. Oboje twórcy są tradycyjnie wykształconymi kompozytorami, co na pewno wpływa na ich ambitne podejście do tematu. Ale czy edukacja kompozytorska – niezależnie od tego, że wyrabia i pielęgnuje wysokie potrzeby artystyczne – daje narzędzia, by w świadomy sposób pisać utwory dla najmłodszych? Czy młodzi adepci dowiadują się, jak utrzymać uwagę czterolatka, jak zainteresować ośmiolatka, a jak dotrzeć do dwunastolatka? Niestety, tego typu wiedzy dotkliwie brakuje na studiach kompozytorskich, przez co zdarza się, że tradycyjnie wykształceni twórcy, mierząc się z zamówieniem na utwór dziecięcy, przytłaczają młodego słuchacza poziomem złożoności dzieła lub monotonią. Zwraca na to uwagę Anna Maria Huszcza, która oprócz studiów kompozytorskich ukończyła także studia na specjalności rytmika i pracuje z dziećmi. Kompozytorka wspomina, że to właśnie na rytmice uczestniczyła w zajęciach z improwizacji, podczas których miała sposobność tworzyć piosenki i utwory dla dzieci. Doświadczenie to pomogło jej zrozumieć, jak specyficznym słuchaczem jest kilkulatek.
„Komponując dla dzieci, przede wszystkim skupiam się na ich percepcji. Zastanawiam się, jak operować formą, żeby zatrzymać ich uwagę; żeby czasem przestraszyć, czasem zaskoczyć, a czasem uspokoić. Staram się różnicować utwór pod względem fakturalnym i kolorystycznym. Kiedy piszę musical, zależy mi na tym, by melodie zapadały w pamięć i żeby dzieci wychodziły z przedstawienia, nucąc je w głowie”.
Mówiąc o musicalu, warto przyjrzeć się szerzej kwestii scenicznych utworów dziecięcych, bo przecież nie samą piosenką żyje dziecko. W repertuarze filharmonii i teatrów operowych nie brakuje dzieł adresowanych do najmłodszego odbiorcy należących do kanonu muzyki klasycznej, takich jak Dziadek do orzechów Piotra Czajkowskiego czy Piotruś i wilk Sergiusza Prokofiewa. Ale czy propozycja dla wychowanków epoki cyfrowej musi się kończyć na utworach przedwojennych?