Moje życie z ZAiKS-em

Krzysztof Lewandowski
20.09.2024

Kończąc moje dyrektorowanie, konstatuję, że Stowarzyszenie Autorów ZAiKS przewija się przez całe moje życie zawodowe.

Zaczęło się w czasie studiów od zbierania w ZAiKS-ie materiałów do pracy magisterskiej zatytułowanej Współautorstwo w polskim prawie autorskim. Wtedy też widziałem – co prawda tylko wbiegającego po schodach – ówczesnego prezydenta CISAC-u i prezesa ZAiKS-u Karola Małcużyńskiego. Nie miałem jednak szczęścia poznać go osobiście. Inaczej było z Generałem, Witoldem Kołodziejskim, który cztery lata później zaproponował mi objęcie dyrekcji okręgowej w Poznaniu. Niestety, ubiegło go Wydawnictwo Poznańskie poszukujące prawnika specjalizującego się w prawie autorskim. Pięć lat później obejmowałem funkcję dyrektora i redaktora naczelnego w tym wydawnictwie i znów odmawiałem Dyrektorowi, tym razem poprowadzenia działającej w ZAiKS-ie Agencji Autorskiej. Kontakt z ZAiKS-em jednak trwał poprzez pozyskiwanie dla wydawnictwa licencji na publikowanie wielu książek. Po uchwaleniu w 1994 nowej ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, w ramach uruchomionego w Poznaniu Studium Menedżerów Kultury prowadziłem wykład na temat prawa autorskiego, a słuchaczami byli liczni twórcy, artyści wykonawcy i kierownicy różnych instytucji i organizacji z obszaru kultury. Wtedy też poprosił mnie o kontakt ówczesny dyrektor Dyrekcji Okręgowej w Poznaniu, zdziwiony, że prelegent nie tylko nie psioczy na ZAiKS, ale uzasadnia ważność tej organizacji dla twórców i instytucji kultury. Po zorientowaniu się, że wiem, kto jest kim w centrali i o co chodzi, zaproponował mi współpracę. Znalazłem się w ten sposób w skromnej wtedy grupie czterech prawników doradzających dyrekcjom okręgowym, a wkrótce także centrali. Uczestniczyłem też regularnie w naradach w Zakopanem i często w Sopocie. Nie zawsze zgadzałem się z ogólnie przyjętymi kierunkami działalności i interpretacjami prawa. Może bycie niezależnym prawnikiem poza formalną strukturą pozwalało dostrzec mi coś więcej? I było moim walorem? 

Prowadzona przeze mnie na licznych łamach działalność publicystyczna na temat różnych aspektów prawa autorskiego zaowocowała prawie setką krótkich artykułów na naszym nowo powstałym portalu internetowym. W Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych we współpracy z Wydziałem Prawa UAM zorganizowałem siedem konferencji poświęconych nabrzmiewającym problemom w stosowaniu prawa autorskiego, m.in. Zbiorowe zarządzanie prawami autorskimi i pokrewnymi. W tamtym czasie ZAiKS wielokrotnie korzystał z moich usług, jak z usług rzecznika prasowego, zarówno w wypowiedziach dla radia i telewizji oraz prasy, jak i różnych zgromadzeń. We współpracy z ówczesnym sekretarzem zarządu, Bogdanem Olewiczem, tworzyliśmy „strawny” dla licencjobiorców informator o ZAiKS-ie i prawach autorskich. Z mojej aktywności uczelnianej we WSUS-ie, Akademii Muzycznej, UAM wyłoniło się kilku inspektorów terenowych. Moja działalność szkoleniowa w zakresie prawa autorskiego na rzecz pracowników inkasa terenowego trwała praktycznie do roku 2010. Rok wcześniej ZAiKS poprosił mnie o uczestnictwo w Kongresie Kultury w Krakowie. Było burzliwie, a kuluarowa wymiana poglądów z przedstawicielami naszych władz: Edwardem Pałłaszem, Henrykiem Kuźniakiem, Małgorzatą Semil, otworzyła mi oczy na nieznane publicznie problemy ZAiKS-u. Mogłem to już wkrótce wykorzystać i zdementować fałszywe wypowiedzi ówczesnego ministra kultury na temat ozz-ów podczas spotkania środowisk kultury Wielkopolski. 

Na początku 2011 roku dyrektor Kołodziejski oraz nowo wybrany prezes Janusz Fogler poprosili mnie o rozmowę. Miałem zastąpić ówczesnego dyrektora. Nie ukrywam, że miałem dylemat. Musiałem porzucić ugruntowaną pozycję w środowiskach kultury Poznania, a przede wszystkim... rodzinę. Ostatecznie, po trwających pół roku wizytach na środowych prezydiach i pozamykaniu spraw w Poznaniu, 1 września 2011 roku rozpocząłem pracę etatową jako dyrektor generalny. „Przesłuchał” mnie także zarząd Stowarzyszenia, jak widzę funkcjonowanie organizacji w nadchodzącej przyszłości. Niektóre z zaprezentowanych propozycji realizują się dopiero teraz. 

Zaczęło się 13 lat autentycznej przygody pełnej wyzwań intelektualnych, stresu, ale też atrakcji. Jestem dumny, że mogłem uczestniczyć w wielu ciekawych i rozwojowych przedsięwzięciach i sprawach, a niektóre inicjować. Historia Stowarzyszenia i historia naszej siedziby pełne są wybitnych postaci, anegdot i niezwykłych zdarzeń. Być może to one sprawiają, że w momentach wymagających przetrwania ZAiKS-u lub zmiany, twórcy wybierają właściwych przedstawicieli do swoich władz. A być może ciągle działa klątwa – którą w XVIII wieku papież Benedykt XIV nałożył na kradnących książki z biblioteki Załuskich (dziś siedziby ZAiKS-u) – na wszystkich, którzy także współcześnie chcieliby zaszkodzić właścicielom Domu pod Królami? 

Żegnając się ze stanowiskiem dyrektora generalnego, czuję się w pełni usatysfakcjonowany minionymi latami, osiągniętymi rezultatami, ludźmi, z którymi przyszło mi pracować, konstruktywną choć czasami burzliwą współpracą z Prezesami Foglerem i Bembinowem, władzami ZAiKS-u i liczną grupą autorów. Myślę też, że skoro nawet CISAC uważa, iż ZAiKS jest obecnie w znakomitej kondycji, to może nadszedł czas, aby jakiś student-praktykant mógł dziś, jak ja 45 lat temu, spotkać na schodach prezydenta CISAC-u, który jest prezesem ZAiKS-u. Dziękuję wszystkim Państwu i trzymam kciuki za ZAiKS. 

#Krzysztof Lewandowski
#Artykuł z kwartalnika