Regeneracja i rozwój

Mariusz Herma
15.04.2024

Wkrótce poznamy kolejną polską Europejską Stolicę Kultury. O tytuł ten starało się aż 12 miast. Tylko czy to w ogóle się opłaca? 

„Chcemy stać się międzynarodowym miastem kultury, a to bardzo ambitny cel, kiedy masz takie położenie geograficzne jak nasze” – przyznaje Kati Torp, dyrektorka artystyczna obchodów Europejskiej Stolicy Kultury w estońskim Tartu. Miasto to jest jednym z trzech, które miano to będą dzierżyć przez cały 2024 rok. Pozostałe to austriackie Bad Ischl oraz norweskie Bodø. „Dla Tartu i całej południowej Estonii ESK jest unikatową szansą na to, by zaistnieć w szerszej świadomości, zaprezentować zagranicznym gościom naszą ofertę, a zagranicznych artystów zachęcić do refleksji i przełożenia na swoją twórczość tego, co tutaj doświadczą” – dodaje Torp. 

Poza marketingową szansą ESK to oczywiście zastrzyk finansowy dla lokalnego rynku. Pięcioletni budżet przeznaczony na przygotowania i realizację ponad 800 imprez w Tartu i całym regionie graniczącym z Łotwą i Rosją zaplanowano na 26 mln euro (przy czym budżety ESK bywają wielokrotnie większe). Organizatorzy szacują, że Tartu ściągnie w ciągu roku milion gości, a wydatki zwrócą się z okładem, bo „w najlepszych przypadkach każde euro wydane na obchody ESK przekłada się na 5-6 euro przychodów dla regionu”. Francuskie Lille, Stolica Kultury z 2004 roku, twierdziło wręcz, że w jego przypadku – gdy wydatki turystów uzupełniono o nawiązane przy okazji ESK kontrakty i kontakty biznesowe – każde zainwestowane euro przyniosło aż ośmiokrotny zwrot. 

Kalkulacjami tego rodzaju kierowało się się zapewne także 12 polskich miast, które oficjalnie zgłosiły się do konkursu na organizację obchodów ESK w 2029 roku. Były to: Bielsko-Biała, Bydgoszcz, Jastrzębie-Zdrój, Katowice, Kielce, Kołobrzeg, Lublin, Opole, Płock, Pszczyna, Rzeszów i Toruń – ostatecznie do finały zakwalifikowały się Bielsko-Biała, Katowice, Kołobrzeg i Lublin. Czy każdemu z nich ESK rzeczywiście się opłaci – i czy w podobny sposób? 

 

Wygrani przegrani

Pierwszym Europejskim Miastem Kultury, jak początkowo je nazywano, były w 1985 roku Ateny. W kolejnych latach tytuł przypadł Florencji, Amsterdamowi, Berlinowi Zachodniemu i Paryżowi, a w latach 90. m.in. stolicom Irlandii, Hiszpanii, Portugalii, Danii i Szwecji – choć także niewielkiemu niemieckiemu Weimarowi. Pod koniec dekady postanowiono, że co roku tytuł ESK dzierżyć będą dwa miasta, a obecnie zdarzają się trzy. Także spoza Unii, bo mogą reprezentować kraj należący do Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA) lub ubiegający się o członkostwo w UE. Stąd norweskie Bodø w 2024 roku, a za pięć lat macedońskie Skopje. 

Wyjątkowy był 2000 rok, gdy Europejskich Stolic Kultury było aż dziewięć, w tym dwie z krajów mających dołączyć do Unii dopiero za cztery lata: Kraków i Praga. Pierwszą polską Stolicą wybraną już w ramach standardowych procedur był w 2016 roku Wrocław. Wtedy o organizację ESK starało się jeszcze dziesięć innych miast wojewódzkich. Później część z nich – Gdańsk, Katowice, Lublin, Łódź, Poznań i Szczecin – wraz ze zwycięzcą utworzyła Koalicję Miast dla Kultury. Dzięki temu twórcy z tych miast mogli przez kilka dni prezentować się we Wrocławiu. 

Wrocławski ratusz wyliczał później, że w 2000 wydarzeń kulturalnych wzięło udział 5,2 mln osób, a dzięki ESK w mieście (szybciej) powstały nowe instytucje kulturalne i trwałe inicjatywy artystyczne. Najważniejszą spuścizną tamtego czasu mogły być jednak korzyści trudne do odnotowania w urzędowych wykazach, a głównymi wygranymi – przegrani konkurenci Wrocławia. 

„Niewątpliwie najważniejszym trwałym efektem ESK są kwestie związane z tożsamością miast. (…) Kluczowe znaczenie mają tu miejskie narracje pozwalające na budowanie emocjonalnych więzi mieszkańców z miejscem, w którym żyją. Wyznaczają one ramy dla podejmowanej aktywności i mobilizują do działań na rzecz miasta postrzeganego jako dobro wspólne. W przypadku Polski ich brak był przez wieki jednym z największych deficytów” – pisał w 2018 roku na łamach „Polityki” dr hab. Paweł Kubicki, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, współautor książki Efekt ESK. Jak konkurs na Europejską Stolicę Kultury w 2016 zmienił polskie miasta

Z badań będących podstawą dla książki wynikało, że za faktycznych zwycięzców całego procesu konkursowego ESK można uznać Katowice, Lublin i Łódź. Jak tłumaczył Kubicki, to one najbardziej ucierpiały w czasie transformacji systemowej właśnie z powodu braku miejskich narracji. Ubieganie się o tytuł Stolicy Kultury stało się silnym impulsem dla kształtowania się ich nowej tożsamości: „W naszych badaniach respondenci z tych miast wyjątkowo zgodnie podkreślali, że to właśnie w czasie trwania konkursu na ESK pierwszy raz zaczęto pozytywnie pisać, mówić i myśleć o ich miastach”. 

Katowice w swojej aplikacji ESK przedstawiały się więc – początkowo budząc u wielu osób zdumienie – jako „miasto ogrodów”. Lublin przestał wstydzić się swojej „wschodniości” i zaczął określać się mianem „bramy na Wschód” – centrum cywilizacyjnego, w którym spotykają się różne kultury. Gdy jeszcze w trakcie konkursu Lublin odwiedził jeden z zagranicznych ekspertów ESK, powiedział mieszkańcom: „Najważniejsze, że jesteście dumni ze swojego miasta”. 

Te nowe narracje, których sformułowanie przyspieszyło lub wręcz wymusiło staranie się o ESK, „pozwoliły mieszkańcom przezwyciężyć negatywne stereotypy i spojrzeć na swoje miasta innymi oczami, dostrzec w nich nową jakość i odkryć własne zasoby” – konkludował dr hab. Paweł Kubicki. „To przełożyło się na silny impuls rozwojowy i sukces wizerunkowy”. 

fot. Urząd Miasta Wrocławia
fot. Urząd Miasta Wrocławia

Szkoła liderów

Za niezwykle istotne dziedzictwo faktycznej organizacji ESK uznaje się również kompetencje osób zaangażowanych w przygotowania obchodów. Często zaczynają jako wolontariusze jeszcze w wieku szkolnym czy studenckim, a kończą jako pełnoprawni pracownicy zespołu z doświadczeniem, które mogą wykorzystać potem przy nowych inicjatywach. Wrocław do bycia Stolicą Kultury przygotowywało 150 pracowników biura ESK oraz aż 2000 wolontariuszy. „Zespół Tartu 2024 rozrósł się do 40 pracowników, do tego mamy mnóstwo wolontariuszy: 200 liderów projektów, którzy mają własne zespoły. Prawdę mówiąc, w tej chwili trudno powiedzieć, ile osób jest zaangażowanych” – przyznaje szefowa artystyczna Tartu 2024 roku. 

Wróćmy jednak do kwestii finansowych, bo bez nich żadna z dotychczasowych 70 Stolic Kultury nie starałaby się o ten przywilej. Kilka lat temu badacze z Uniwersytetu Karola III w Madrycie oraz londyńskiego King’s College ocenili trzy pierwsze dekady programu ESK pod kątem jego wpływu na gospodarkę. Zebrali dane z lat 1984-2012 o 145 regionach, które uzyskały lub tylko ubiegały się o tytuł Stolicy. Z ich analizy wynika, że PKB regionów-organizatorów zyskiwało dzięki ESK średnio 4,5%, przy czym efekt ten zaczynał być widoczny dwa lata przed finałowym rokiem i trwał przez ponad pięć lat po jego zakończeniu. 

„To wskazuje, że ekonomiczny wymiar ESK jest istotny, a impreza jest katalizatorem miejskiej regeneracji i rozwoju” – pisali badacze. Zwracali uwagę, że ich wnioski istotnie różnią się od wyników podobnych raportów na temat gospodarczych efektów wielkich wydarzeń sportowych, takich jak olimpiady. Ich zdaniem wynika to m.in. z faktu, że choć Stolice Kultury trwają aż rok, a nie miesiąc – jak olimpiady czy mundiale – są jednak od nich znacznie mniej kosztowne, a program Stolicy budowany jest głównie wokół istniejącej infrastruktury kulturalnej. Samo rozciągnięcie wydarzeń w czasie sprzyja temu, by pozostawiły po sobie trwalszy ślad, podczas gdy sportowa koncentracja nadweręża tkankę miasta. „Mimo pozytywnych wniosków wiele pozostaje do zrobienia” – zaznaczali naukowcy – „bo organizatorzy powinni ściślej wiązać kulturalny i ekonomiczny wymiar wydarzeń, tak aby zwiększyć efekty zewnętrzne programu i sprawić, że tkanka kulturalna miasta i jego gospodarka będą się wspólnie rozwijać”. 

Jest coś jeszcze. Mimo kilku lat, jakie poprzedzają złożenie wniosku o bycie Stolicą Kultury od faktycznego nią zostania, niektórym udaje się proroczo trafić w potrzebę chwili. „Tartu zdobyło tytuł Europejskiej Stolicy Kultury aplikacją pod hasłem: sztuka przetrwania” – mówi Kati Torp, dyrektorka artystyczna drugiej estońskiej ESK, bo kilkanaście lat temu był nią już Tallin. „Sztuka mądrości, umiejętności, wartości, które pomogą nam wieść dobre życie w przyszłości”. 

#Artykuł z kwartalnika
#Wrocław