Andrzej Żuławski tak opisał swoją była żonę: „(…) była bardzo zdolną malarką, która nie chciała malować, zilustrowała kilkanaście książek dla dzieci, wiele plakatów namalowała”. Pracowała wtedy, gdy było to konieczne albo chciała coś zrobić. I jakoś się jej to udawało.
Urodziła się w Katowicach w 1934 roku. Po wojnie, w latach 50., studiowała malarstwo w krakowskiej ASP. Po dyplomie, jak każdy szanujący się absolwent, zaczęła pracę – tworzyła ilustracje do książek autorów piszących dla dzieci (Czesław Janczarski, Jan Brzechwa, Ewa Szelburg-Zarembina, Mira Jaworczakowa, by wymienić kilku najbardziej lubianych), okładki (wydania utworów jej ówczesnego męża, prozaika Adolfa Rudnickiego, autora oficyny PIW; była wśród nich nowela Niekochana, przeniesiona w 1965 roku na ekran przez Janusza Nasfetera). Plakaty filmowe, m.in. do Dotknięcia nocy i Dziewczyny z dobrego domu Bohdziewicza, Męża swojej żony Barei, Miejsca na ziemi Stanisława Różewicza i Do widzenia, do jutra Morgensterna – pozwoliły krytykom zaliczyć Baranowską do grupy twórców „polskiej szkoły plakatu”. Wypowiadała się w swych afiszach językiem charakterystycznym dla owego gremium: minimalizm środków i motywów, uderzające liternictwo, umiejętne łączenie fotografii i grafiki czy rysunku, oszczędny kolor. Jej najbardziej znanym – i anonimowym – projektem było… opakowanie masła stołowego ze stylizowaną figurą współproducentki, mlekodajnej krowy.
Filmowy debiut Janusza Morgensterna z 1960 roku, Do widzenia, do jutra, wprowadził również na ekran samą Baranowską – kinomani przypomną sobie zapewne powabną brunetkę, w piwnicznym barze kojącą rozterki Zbigniewa Cybulskiego… Jej nogi zagrały dwa lata później w „ludzkiej” sekwencji baletowej animacji Witolda Giersza Oczekiwanie.
Miała szansę zagrać w psychodramie Romana Polańskiego Nóż w wodzie. Odmówiła. Kilka lat później wyjechała do Paryża z Żuławskim, zaproszonym do Francji przez Christiana Ferry, kierownika produkcji, niebawem producenta coraz bardziej znanego w branży. Pomógł Żuławskiemu, ale to Baranowska – podpisująca się już jako Basia, potem używająca łatwiej przyswajanego imienia Basha – szybciej zdobywa miejsce na trudnym francuskim rynku. Rozstała się z Żuławskim. „Ona zostawiła jego” – wspominał Andrzej Krakowski. „Basia we Francji zaczęła robić karierę jako malarka, graficzka i projektantka mody dużo szybciej niż Andrzej jako reżyser, więc jemu pewnie było z tym niewygodnie. Może znowu go duma trochę ubodła”. Polski reżyser wrócił do kraju, na rozwód nie nalegał, a i Baranowska do niego nie parła. Ferry został jej partnerem, w końcu mężem.
Pracowała zgodnie ze swoją zasadą – gdy było jej to potrzebne. Aby wyrazić swoje zdanie, przekazać artystyczną wizję, zarobić pieniądze, no bo czemu nie. Przygotowuje scenografie, kreuje kostiumy, projektuje plakaty – szkoda, że w Polsce mało znane, bo reklamowały filmowe hity: Willy Wonka i fabryka czekolady Mela Stuarta (zapomniana wersja, bo dziś dominuje słodziutki Charlie i fabryka czekolady Tima Burtona), nieznana u nas L’Alliance z Anną Kariną i Grandeur nature z Michelem Piccoli, Odlot Miloša Formana, inne znane: Sugarland Express, Syndykat zbrodni, Zagraj to jeszcze raz, Sam czy najbardziej chyba zapamiętany plakat do Opętania Żuławskiego, w świecie promowanego jako Posssession, z nagim kobiecym torsem krępowanym przez wijące się ni to węże, ni to macki głowonoga. Uważany dziś za „klasyk” plakat, osiągający bardzo wysokie ceny na rynku kolekcjonerskim, często był kopiowany przez dystrybutorów filmu w innych krajach – niepokojący, pełen erotyzmu motyw przykuwał uwagę kinomanów.
Po ślubie z Ferrym przeniosła się wraz z nim do Dominikany, ale w 1983 roku wrócili do Paryża. Nadal projektowała i malowała portrety. Jedną z jej ostatnich upublicznionych prac była okładka płyty Sophie Marceau, partnerki… Andrzeja Żuławskiego. Christian Ferry zmarł w 2011 roku, Basha została w Paryżu.