Zbigniew Czwojda. 75. urodziny

Piotr Majewski
20.12.2024

Prawda ukryta między dźwiękami

 

Jego zauroczenie muzyką miało w sobie coś naturalnego. Początkowo grał na skrzypcach, ale pierwsze zetknięcie z trąbką było niemal mistycznym doznaniem.

Jazz odkrył w czasach licealnych, gdy usłyszał płytę Elli Fitzgerald i Louisa Armstronga z towarzyszącym im zespołem Oscara Petersona. Sposób, w jaki muzyka z tej płyty wpłynęła na niego, porównać można jedynie do uformowania solidnego, niewzruszalnego fundamentu. Kolejnym, niezatartym do dziś wspomnieniem było zasmakowanie atmosfery jazzowego koncertu w Auli Politechniki Wrocławskiej podczas festiwalu Jazz nad Odrą w 1968 roku, gdzie emocje towarzyszące występowi zespołu Włodka Nahornego czy Mieczysława Kosza były dopełnieniem tego, co podpowiadał mu instynkt i co podskórnie czuł, słuchając zagranicznych płyt lub wieczornych audycji radiowych.

Przekonał się, że jego ukochana muzyka to sztuka, której trzeba doświadczać na żywo. Żadne nagrania nie oddadzą tej emocjonalności, żaru i feelingu. Wydaje się, że to właśnie wtedy ostatecznie ukształtowały się nadzieje i marzenia młodego chłopaka, a kolejne lata to czas ich konsekwentnej realizacji. Tym bardziej, że granie na trąbce zaczęło przynosić realną korzyść. Jako muzyk grający w wielu składach muzycznych, dość szybko stał się człowiekiem samodzielnym, odnoszącym sukcesy jako jazzman. W 1971 roku, wraz z formacją Freedom, cieszył się I nagrodą otrzymaną na festiwalu Jazz nad Odrą. Wspomnienie tego konkursu do dziś jest niezwykle żywe. Było to pierwsze tak bliskie i realne zetknięcie się ze sztuką prawdziwie wyzwoloną. Freejazzowy, muzyczno-performatywny spektakl, który współtworzył wtedy z kolegami z zespołu, był nie tylko wyzwaniem rzuconym publiczności. Był przede wszystkim wspaniałą lekcją kolektywnej, artystycznej odpowiedzialności we wspólnym, zespołowym smakowaniu wolności kształtowania muzycznej frazy i brzmienia.

fot. Marek Bałata
fot. Marek Bałata

Kolejne sukcesy, znaczone nie tylko nagrodami i przychylnymi recenzjami, ale i świetnym odbiorem publiczności, to czas współtworzenia, zorientowanego na funkowo-jazz-rockową stylistykę, zespołu Spisek Sześciu. Zdobył z nimi I nagrodę na festiwalu Jazz nad Odrą w 1974. Popularność i rozpoznawalność brzmienia Spiskowców wykraczały poza krajowy rynek. Zespół nie tylko uświetnił Jazz Jamboree w 1974 roku, ale podbił też serca wymagającej publiczności m.in. na festiwalu w San Sebastian. Po podziale zespołu w 1975, powstała legendarna formacja Crash. Zbigniew Czwojda od początku pełnił w niej rolę lidera. Do dziś dla wielu melomanów epoka polskiej muzyki przełomu lat 70. i 80. to czasy niezapomnianych i charakterystycznie brzmiących nagrań zespołu.

W latach 1974-1977 Zbigniew Czwojda współpracował również ze Studiem Jazzowym Polskiego Radia w Warszawie pod kierownictwem Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Na początku lat 80., po powrocie ze Stanów Zjednoczonych, Czwojda wiąże się z legendą sceny wrocławskiej – formacją Sami Swoi. Pod jego kierownictwem zespół występuje na najważniejszych festiwalach jazzowych Europy. Wtedy też nawiązuje współpracę z Wayne’em Bartlettem – niezwykłym wokalistą, w którym odnalazł pokrewną artystycznie duszę i z którym odkrywał przed publicznością prawdę o muzyce ukrytą między dźwiękami.

W 1998 roku wraz z żoną Mirosławą otworzył Wrocławską Szkołę Jazzu i Muzyki Rozrywkowej, której był dyrektorem i wykładowcą. W latach 2000-2006 był prezesem PSJ-u we Wrocławiu. W 2005 roku odznaczony Brązowym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

#Zbigniew Czwojda
#Artykuł z kwartalnika