1 stycznia 2025 roku Polska obejmie półroczne przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Życzę Prezydencji Polskiej odwagi umysłowej i moralnej.
Ujmując rzecz dokładniej, życzę Prezydencji, by umiała skutecznie przeciwstawić się nieuczciwym praktykom rynkowym polegającym na zawieraniu z europejskimi twórcami i artystami wykonawcami umów pełnego wykupu praw autorskich (buy-out) w zamian za jednorazowe wynagrodzenie. Zjawisko to ma miejsce przede wszystkim w sektorze audiowizualnym, ale dotyka również twórców zajmujących się innymi dziedzinami sztuki. W zamówieniach opartych na buy-outach przodują amerykańskie platformy VOD, które nakazują ich stosowanie również swoim lokalnym podwykonawcom–producentom, co prowadzi do sytuacji, w której między dwoma europejskimi podmiotami jest zawierana umowa na prawie amerykańskim. Te same platformy lobbują przeciwko wprowadzaniu mechanizmów prawnych chroniących twórców w Europie, mimo że w samych Stanach Zjednoczonych są zobowiązane do wypłacania wynagrodzeń z eksploatacji filmów i seriali członkom gildii zawodowych. Pikanterii dodaje fakt, że do praktykowania wykupu praw zaczęli dołączać producenci krajowi, nasi, rodzimi, publiczni, niepomni swej misji wyraźnie opisanej przez prawo.
Życzę Prezydencji, by umiała się zająć poprawą statusu twórcy na rynku odtwarzania strumieniowego. Rzecz niełatwa, bo idzie o transparentność algorytmów i narzędzi służących promowaniu twórczości europejskiej w serwisach streamingowych. Idzie o listy odtwarzania układane w poszczególnych serwisach przez algorytmy; listy, które decydują o popularności utworów, podczas gdy mechanizmy ich działania są niezrozumiałe dla większości artystów, mniejszych wytwórni i wydawców. Krótko: gdy mowa o przejrzystości algorytmów oraz promowaniu i upowszechnianiu utworów europejskich (różnorodność kulturowa), widać, że muzyczne serwisy streamingowe działają w prawnej próżni, która sprzyja patologii, na przykład praktyce wymuszania zgody na obniżanie wartości streamu w zamian za popularyzowanie wskazanych utworów (payola) czy też sztucznemu kreowaniu popularności produktów sztucznej inteligencji (AI), a więc wypychaniu z obiegu dzieł żywych talentów (LT). Ten zamęt informacyjny nie jest przypadkowy. Stanowi ważny element strategii polegającej na ograniczaniu widoczności wkładu autorskiego i w ten sposób zapewnia serwisom rozwój kosztem zaniżonych przychodów autorów i artystów wykonawców.
Życzę Prezydencji, by – mając w pamięci ducha i literę Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2024/1689 z dnia 13 czerwca 2024 r. w sprawie ustanowienia zharmonizowanych przepisów dotyczących sztucznej inteligencji i mając przed oczyma pędzącą rzeczywistość – rozważyła, czy w interesie kultury i jej twórców/ludzi nie leży wprowadzenie jednoznacznego obowiązku uzyskiwania licencji od podmiotów uprawnionych w przypadkach, gdy narzędzia generatywnego AI są karmione utworami (chronionymi), artystycznymi wykonaniami czy fonogramami, a następnie wykorzystywane w celach komercyjnych; rozważenia wymaga też, czy nie należałoby zobowiązać dostawców AI do ujawniania, z jakich danych korzystali, programując narzędzia, i zobowiązać ich do oznaczania okołokulturalnych wytworów AI w taki sposób, by nie mogły rodzić wrażenia, że zostały stworzone przez człowieka. Na koniec – czy Prezydencja mogłaby objąć wymienionymi wyżej zasadami narzędzia generatywne AI, których operatorzy mają siedzibę poza Unią Europejską, ale ich usługi są wykorzystywane w państwach Unii?
Ponadto życzę Prezydencji zdrowia, szczęścia i pogody ducha w nowym, 2025 roku, a też i potem.