Pisanie automatyczne – wyznania dyrektora generalnego ZAiKS-u

Karol Kościński
20.12.2024

Trudne zadanie wyznaczył mi Bryndal, redaktor naczelny. Wstępniak. Potrzebny do poniedziałku. Nic o świętach, nowym roku, starym roku ani o tym, co w numerze. Bez życzeń też. To inni albo niepotrzebne. Nie nudzić nadmiernie. Coś tam sobie wymyślisz o sobie, przedstawisz się albo o kimś innym. A jak nie, to damy choinkę albo reniferki czy bombki, albo reniferki pod choinką z bombkami. 3500 znaków. Do poniedziałku.

Postanowiłem pójść w pisanie automatyczne. O trzech pierwszych miesiącach pracy jako dyrektor generalny Stowarzyszenia. Marzenie surrealisty. Za radą André Bretona: „Zacznij szybko pisać bez ustalonego tematu, tak szybko, aby nic nie zachować w pamięci i nie dopuścić do siebie pokusy odczytania tego, coś dotąd napisał”. W sumie byłem ciekaw, jaki jest rzeczywisty bieg moich myśli w związku z tą zmianą w życiu – rzeczywisty, czyli wykopany spod progu świadomości. Mały eksperyment, żeby uniknąć reniferka z bombkami. Na kartce wyszło tak: wyzwanie, wyzywanie, wyznanie, tłum, goście, słowa, nacisk na głowę, szarpaniny, wyszarpane, wymiana, wymiana myśli, wymiana ognia. Stop. 3500 znaków. Do poniedziałku. Wyzwanie – sprawa prosta.

Zarządzanie tak skomplikowaną, dużą organizacją jest trudne. Dekady przeszłości też mają swój ciężar. Dobry i zły. Niektóre z tematów poza moją sferą zawodowego komfortu. Jest nad czym myśleć, ale jest też z kim myśleć. Ja akurat zawsze lubiłem sprawdziany. Nie będę się nudził. Wyzywanie połączyło mi się szarpaniem, czego pozytywnym efektem powinno być wyszarpanie czegoś. Przez ostatnie kilka miesięcy dużo się szarpiemy z użytkownikami. Szczególnie – ale nie tylko – z internetowymi, by przekuć zmienione przepisy prawa autorskiego w realne pieniądze dla autorów. Ładniej rzecz nazywając, ostatnio dużo negocjujemy. Z niektórymi faktycznie się negocjuje, a z niektórymi szarpie. Społeczeństwo mamy złożone. Szarpanina taka może zawierać dwie fazy wyzywania. Podczas pierwszej zmuszamy kogoś do wzięcia udziału w rozmowie, to jak w yzwanie na pojedynek. Są tacy użytkownicy, którzy chowają się przed nami za polskimi, niewydolnymi sądami. Bezwład czasem chroni lepiej niż tarcza. Podczas drugiej fazy wyzywania, na szczęście rzadkiej, nazywany nielegalną działalność użytkownika po imieniu. Wówczas dosadnie uzmysławiamy mu, dlaczego dla swojego dobra powinien uzyskać licencję. Wymiana ognia może mieć charakter jednorazowy, czasem wręcz rytualny albo kilkuletni. To bez znaczenia, liczy się konsekwencja. Tego rodzaju szarpanina w organizacji w zasadzie nigdy się nie kończy. Jak rzuty wolne czy karne na boisku. Z przerwą na święta. Wtedy ewentualnie wyzywanie i szarpanie przechodzą w sferę prywatną. Społeczeństwo mamy złożone. Wyszarpaliśmy trochę w ostatnim roku, ale o tym miałem nie pisać. 

Tłum i goście. Kilka razy nas ostatnio odwiedzono. Po raz kolejny zaprosiliśmy kolegów z Europy Środkowo-Wschodniej na warsztaty w Sopocie. Bardzo praktyczna wymiana myśli na temat tego, co robimy i jak możemy robić to lepiej. Przyjechali też do nas prawnicy, w zasadzie z całego świata. Na komitet prawny CISAC-u. Okazja, żeby zaprezentować to, jak zmienia się ZAiKS. I porozmawiać o sprawach, które dotyczą nas wszystkich, na przykład o sztucznej inteligencji czy podziale tantiem z serwisów streamingowych. Warszawa w czasie złotej jesieni też się im podobała. ZAiKS w relacjach międzynarodowych stara się grać powyżej swojej ligi. Jest największy w regionie, ale na świecie jest za duży dla małych, za mały dla gigantów. Ale wie, jak się zmieniać. Jest szanowany. Pomaga mniejszym organizacjom bez oczekiwania natychmiastowych, ekonomicznych efektów. W jego imieniu mówią pracownicy – eksperci w różnych sferach zbiorowego zarządzania. Nie wygląda to najgorzej.

Też w ostatnim czasie byliśmy częścią tłumu. Miejsca oczywiste: Forum Prawa Autorskiego, Dni Polskiej Muzyki, WspółKongres Kultury, Open Eyes Economy Summit. Miejsca mniej oczywiste: imprezy dotyczące wykorzystywania nowoczesnych technologii w licencjonowaniu muzyki czy targi branżowe, na których spotykają się użytkownicy naszych praw. Wymienialiśmy słowa, czyli też myśli, wizytówki i podpisy na umowach. To część kształtowania naszego wizerunku. Nikogo nie interesują wieże z kości słoniowej, zamknięte grubymi kratami, do których trudno się dodzwonić. Ludzi na razie jeszcze interesują inni ludzie, ich twarze i to, co mają do powiedzenia. Warto korzystać. Wtedy czasem nie trzeba się szarpać. Tyle przyniosła pierwsza, krótka sesja automatycznego pisania i mała racjonalizacja jej rezultatów. Następna za trzy miesiące. Zapomniałbym. Został jeszcze natłok słów wypowiedzianych, usłyszanych, przeczytanych i napisanych. I ich nacisk na głowę. Prywatny efekt uboczny ostatnich trzech miesięcy. Jeśli więc Państwo pozwolicie, już się pożegnam, żeby posłuchać, jak niewidzialne miasto znika pod śniegiem, bo podobno akurat ma padać.

#Karol Kościński
#Artykuł z kwartalnika