Czas programowego kształtowania oferty Polskiego Radia rozpoczął się na długo przed emisją pierwszych audycji.
Punktem wyjścia prowadzonych niekiedy dość burzliwie dyskusji były zapisy Aktu koncesyjnego z 18 sierpnia 1925 roku. W dość ogólny sposób określały one postulowaną zawartość programu, wskazując potrzebę emisji koncertów muzyczno-wokalnych, odczytów, wykładów, kazań i komunikatów. Te ostatnie winny były być podawane za Polską Agencją Telegraficzną i obejmować tematy: polityczne, handlowe, giełdowe, sportowe, meteorologiczne oraz sygnały kontroli czasu. Co ważne, informacje te nie mogły „sprzeciwiać się obowiązującemu prawu oraz bezpieczeństwu publicznemu, a także zasadom moralności lub obyczajowości”. Zakazane były też informacje mogące szerzyć niepokój lub panikę oraz – co ciekawe – jakiekolwiek wystąpienia polityczne, w tym odezwy i przemówienia partyjno-agitacyjne. Dokument zwracał również uwagę na konieczność przestrzegania prawa autorskiego oraz dość ogólnikowo postulował konieczność utrzymywania programu na „możliwie najwyższym poziomie artystycznym”. Pierwszym miesiącom działania Polskiego Radia towarzyszyła atmosfera powszechnego wsparcia i zaufania. Bezkrytycznie przyjmowano także zapewnienia prezesa Zarządu Tadeusza Sułowskiego oraz dyrektora Zygmunta Chamca o tym, że audycje Polskiego Radia w niczym nie będą ustępować porównywalnym przekazom zagranicznym, a ich autorzy zabiegać będą o jak najwyższy poziom artystyczny i merytoryczny. Sytuację tę zdawały się potwierdzać sukcesy antenowe wielu audycji oraz dynamicznie powiększający się rynek odbiorców programu radiowego. Wkrótce okazało się jednak, że to nie program był rzeczywistym priorytetem kształtującym decyzje Zarządu.
Pierwszoplanową rolę odgrywała rozbudowa bazy technicznej oraz infrastruktury Polskiego Radia jako elementów, które w decydujący sposób determinowały szybki rozwój i dochodowość spółki. Dyskurs dotyczący przyszłości radia, prowadzony na łamach czasopism „Radioamator” i „Radiofon Polski”, przez długi czas odbywał się w tonie życzliwego konstruktywizmu. Z pewnością miał na to wpływ fakt, że wokół pism, prowadzonych przez braci Janusza i Stanisława Odyńców, skupiało się całe środowisko prawdziwych praktyków radia. Jako twórcy pierwszego polskiego broadcastingu, nadawanego przez Polskie Towarzystwo Radiotechniczne, nie tylko czuli się uprawnionymi do ewentualnej krytyki, ale przede wszystkim uważali za pewnik, że ich niebagatelne doświadczenie zostanie jakkolwiek w ykorzystane przez nowo powstałe Polskie Radio. Tej dość wpływowej grupie zasłużonych dla koncepcji misyjnej roli przekazu radiowego osób przewodziły takie autorytety jak Roman Rudniewski, Stanisław Odyniec i Alojzy Mikołaj Kaszyn. Wypracowany przez nich model programu, z czytelnym, kulturotwórczym i prospołecznym przekazem, sprawdzał się doskonale. Wydawało się więc naturalnym, że model ten będzie kontynuowany.
Stało się jednak inaczej. Nadzór nad całością programu Polskiego R adia, w raz z f unkcją kierownika działu muzycznego, powierzono prof. Tadeuszowi Czerniawskiemu, pedagogowi, organizatorowi życia muzycznego, kompozytorowi i dyrygentowi chóralnemu zarazem. Postaci zacnej, ale pozbawionej niezbędnego do pełnienia tej funkcji doświadczenia radiowego i jakiejkolwiek wizji programowej. Dla nikogo nie było też tajemnicą, że profesor Czerniawski otrzymał posadę na osobistą prośbę siostry dyrektora Chamca. Niestety, nie inaczej obsadzano i inne kluczowe dla działalności programowej stanowiska. Niechęć do skorzystania z doświadczeń zasłużonych PTR-owców była wprost niezrozumiała. Wyjątkiem było zatrudnienie na stanowisku kierownika Działu Programowego oraz sekretarza Działu Odczytowego Alojzego Kaszyna, twórcy pierwszego w dziejach polskiej radiofonii słuchowiska Warszawianka nadanego 29 listopada 1925 roku dzięki nadajnikom PTR. Jego doświadczenie było niebagatelne. To właśnie jemu zawdzięczamy pierwszą w historii Polskiego Radia powieść nadawaną w odcinkach – Wierną rzekę Stefana Żeromskiego. Niestety, talent tego niezwykłego praktyka i teoretyka radia nie został należycie wykorzystany. Kaszyn nigdy nie zyskał realnego wpływu na kształt programowy Polskiego Radia.
Wraz z upływem czasu artykuły publikowane na łamach czasopism braci Odyńców, które do tej pory spełniały jedynie funkcję profesjonalnej i rzeczowej wymiany poglądów, zaczęły być zdecydowanie krytyczne. W tekstach coraz częściej pojawiały się zarzuty „niezrozumienia istoty radiofonii”, „braku kreatywności” i wiecznego „bałaganu antenowego”. Oczywiście, nie wszystkie działy programowe oceniano jednakowo. W stosunku do bardzo ważnego Działu Odczytowego od początku podnoszony był zarzut wadliwej redakcji programowej. Program przeładowany był audycjami rolniczymi i oświatowymi. Dodatkowo podkreślano hermetyczny dobór tematów, które postrzegano jako zbyt trudne, specjalistyczne i prezentowane przez ludzi nieprzygotowanych do występów przed mikrofonem: „W odczytach interesuje nas nie tylko ich treść, ale i osoba prelegenta” – pisał Stanisław Odyniec, sugerując częstsze zapraszanie przed mikrofony osób wybitnych, które – nie tylko swą rozległą wiedzą, ale też erudycją i frapującą osobowością – będą w stanie przyciągnąć i zainteresować słuchacza. Wskazywał przy tym, że powinni być to przedstawiciele różnych kręgów elity intelektualnej: poeci, literaci, malarze, rzeźbiarze, wynalazcy, uczeni, działacze społeczni i państwowi. Do tej – otwartej już – krytyki dołączył nawet sam Alojzy Kaszyn, wyraźnie rozżalony planami i decyzjami swoich zwierzchników. Zarząd Polskiego Radia zareagował natychmiast, wręczając mu wypowiedzenie bez podania przyczyn.