Listy w erze playlist

Jan Błaszczak
5.04.2023
fot. Rafał Bryndal
fot. Rafał Bryndal

Radiowe listy przebojów nie podzieliły jeszcze losu listów,  ale ich znaczenie w dobie streamingu bezsprzecznie spada. Co odziedziczyły po nich internetowe playlisty i na jakim polu tradycyjne audycje wciąż mają przewagę? 

 

Niemal każda rozgłośnia radiowa wykorzystuje format listy przebojów. Niektóre z nich prezentują nowe notowania pięć dni w tygodniu. A jednak promotorzy i wydawcy pytani o wpływ radiowych zestawień na sprzedaż muzyki krążą wokół jednej i tej samej audycji. „Pojawienie się na Liście Przebojów Programu Trzeciego – ba, już znalezienie się w propozycjach – to było jak znak jakości” – tłumaczy Beata Wrona, właścicielka agencji Fabryka Rozgłosu, wieloletnia promotorka wydawnictw muzycznych. „Jeśli gościło się na niej na dłużej, to ustawiało prawie wszystko: od wywiadów po koncerty. Popularność szybowała w górę. Dlatego, kiedy pytasz o radiowe listy przebojów, automatycznie myślę o Trójce. Każdy chciał tam być”.

Jeszcze kilka lat temu program prowadzony przez Marka Niedźwieckiego był jednym z najważniejszych okien wystawowych dla polskich twórców. Zwłaszcza tych z obszarów rocka i alternatywy. Choć słuchalność anteny spadała, piątkowy program wciąż miał siłę wskazywania nowych królowych i królów rodzimej sceny. À propos… „Zastanawiało mnie, czy Te smaki i zapachy Króla to na pewno dobry kandydat na singiel numer jeden” – przyznaje Paweł Walicki, właściciel agencji artystycznej i wydawnictwa Art2 Music. „Ten utwór ma taką dziwną pauzę, a radio nie znosi ciszy. Błażej i jego ówczesna menadżerka przekonali mnie ostatecznie, aby zacząć promocję właśnie od niego. I to był dobry wybór, bo ta piosenka wskoczyła na pierwsze miejsce listy przebojów i kariera Błażeja nabrała rozpędu. To jednak była już końcówka tej Trójki, którą znaliśmy wcześniej”.

Rzeczywiście, już w następnym roku rozpętała się afera wokół piosenki Twój ból jest lepszy niż mój Kazika, w wyniku której z anteną rozstała się duża grupa dziennikarzy i prezenterów. Wśród nich ekipa odpowiedzialna za sukces Listy Przebojów Programu Trzeciego. Ze względu na jego długą historię i status wśród słuchaczy, w mediach pisano wówczas o końcu pewnej epoki. I wydaje się, że również i tym razem Listę Przebojów Programu Trzeciego można potraktować jako symbol większego zjawiska.

 

Wielkie rozproszenie

„Pogłoski o śmierci radia są mocno przesadzone” – parafrazuje Marka Twaina Walicki. „Obecność na antenie takiej jak RMF FM wciąż powoduje, że kariery artystów bardzo przyspieszają. Przekłada się to na duże wolumeny, zarówno jeśli chodzi o sprzedaż płyt, jak i biletów na koncerty. Każdy artysta chciałby się tam znaleźć. Nawet taki, który ocenia krytycznie mainstreamowy profil tych stacji”. Szef Art2 Music dostrzega jednak, że obecnie komercyjny sukces osiągają także ci nieobecni w notowaniach list przebojów. Mało tego, w radiu w ogóle. Mamy na to jeden, ale bardzo mocny dowód: polski hip-hop. Gatunek, który radzi sobie najlepiej na fonograficznym rynku, zdominował scenę, tylko incydentalnie goszcząc w eterze.

Innym powodem spadku znaczenia radiowych list przebojów jest większe rozproszenie ich publiczności. Choć przecież Lista Przebojów Programu Trzeciego znalazła sobie nowy dom. „Chcieliśmy, aby pomimo zmian nasi słuchacze mieli poczucie ciągłości” – tłumaczy Marcin Łukawski, dziennikarz związany przez lata z Trójką, a obecnie prowadzący „Listę Piosenek” w Radiu 357. „Aby czuli, że ekipa, która robiła starszą Trójkę, dalej robi radio. Siłą rzeczy chcieliśmy, żeby nasza lista nawiązywała do tej trójkowej. Dlatego staramy się, żeby od czasu do czasu listę poprowadził Niedźwiedź. Choć oczywiście zaczęliśmy od początku, od pierwszego notowania”. 

Pomimo kadrowej ciągłości i profilu muzycznego, który powinien odpowiadać gustom słuchaczy „starej listy” (aktualnie pierwsze miejsce zajmuje piosenka Petera Gabriela), publiczność Niedźwieckiego rozproszyła się po kilku stacjach. Trudno, aby było inaczej, skoro stacje założone przez dziennikarzy związanych przez lata z Trójką (także Radio Nowy Świat) nadają dziś tylko w internecie. „Niektórzy przełączyli się na Anytradio, a jeszcze inni – ku mojemu pewnemu zaskoczeniu – wybrali np. studenckie rozgłośnie jak Radio Kampus, które ma dziś wielu słuchaczy w grupie wiekowej 30-40” – komentuje Walicki. „Dlatego musimy dziś wykonać cztery razy więcej pracy, a jej efekt jest i tak trochę mniejszy niż w czasach świetności Trójki”.

Swoje listy mają oczywiście także największe prywatne rozgłośnie radiowe. Choć ich słuchalność jest imponująca, niekoniecznie trafiają one do odbiorców równie zamożnych, opiniotwórczych i zainteresowanych kulturą, jak target dawnej trójkowej listy. Jeszcze ważniejsza wydaje się różnica w kryterium doboru piosenek trafiających do tych notowań. „W Trójce utwór nie musiał być na radiowej playliście, żeby trafić do propozycji Listy Przebojów” – tłumaczy Wrona. „Kolegium muzyczne
wybierało single z nadesłanych w tygodniu propozycji. To była pierwsza pieczątka jakości. W komercyjnych stacjach radiowych o wejście na listę przebojów i głosowanie słuchaczy mogły ubiegać się tylko utwory grane przez daną rozgłośnię. W obu przypadkach uwzględniana jest w ten sposób specyfika radia i jego słuchaczy”.

Większa niezależność dziennikarzy zaangażowanych w przygotowywanie trójkowej listy nie tylko owocowała jej unikatowym charakterem, ale też dawała większe szanse utworom, które niekoniecznie brylowały w badaniach opinii. Walicki wspomina, że ówczesny szef muzyczny radia długo nie był przekonany do Gdybym grupy Voo Voo. Wojciech Waglewski czuł jednak, że ta piosenka trafi do słuchaczy, a jego zdanie szczęśliwie podzielała część radiowców. „Ostatecznie okazało się, że tamtego roku Gdybym było najczęściej graną piosenką na antenie Trójki” – wspomina Walicki. „W rezultacie album »Dobry wieczór« uzyskał status Złotej Płyty, miało to więc zasadnicze przełożenie na powodzenie wydawnictwa, jak i koncertów. Obserwowaliśmy podczas trasy, jak entuzjastycznie publiczność reagowała na ten utwór. Na pewno to też ułatwiło start kolejnej płycie Voo Voo, bo »7« szybko powtórzyło ten sprzedażowy i koncertowy sukces”.

 

Playlisty przebojów

Rynkowy sukces hip-hopu nie osiągnąłby takiej skali, gdyby nie pojawiły się narzędzia
alternatywne dla list przebojów, za sprawą których artyści mogą skutecznie docierać do odbiorców. Na taką potrzebę odpowiedział streaming. Najpopularniejsze playlisty prowadzone przez kuratorów platform Spotify czy Tidal wchodzą w buty popularnego radiowego formatu. W tych regularnie aktualizowanych zestawieniach również gra toczy się o zajęcie możliwie wysokiego miejsca, które – w przypadku najbardziej popularnych zestawień – gwarantuje artyście skok popularności. „Kiedy utwór pojawiał się w radiu na tzw. powerplayu, było niemal pewne, że zostanie zauważony” – wspomina Walicki. „Teraz taką funkcję pełni pierwsza piątka, najdalej dziesiątka utworów na popularnych playlistach. Dzisiaj trwa bój o obecność na ich czołowych pozycjach. Robimy różnego rodzaju zabiegi, żeby się na nich znaleźć, żeby pomóc kuratorom zapoznać się z naszymi nagraniami, bo te najpopularniejsze listy obserwują dziesiątki i setki tysięcy osób w Polsce”.

Rzeczywiście, wystarczy rzut oka na najpopularniejsze playlisty w serwisie Spotify i od razu widać, gdzie przeniósł się współczesny odbiorca muzyki. Playlista Rap Generacja ma dziś 443 tysiące obserwujących, Hot Hits Polska – 320 tysięcy, Alternatywna Polska – 110 tysięcy, New Music Friday Polska – 65 tysięcy. A przecież w oparciu o te zestawienia odbiorcy tworzą własne listy. Niezliczone składanki, do których powracają raz za razem, które udostępniają znajomym. A każde kliknięcie, każde odsłuchanie piosenki to drobny, ale jednak zysk, dla artysty i jego wydawcy.

Wrona dodaje, że – w przeciwieństwie do radiowych list – w streamingu nie bez znaczenia jest aspekt wizualny. Najważniejsze jest więc zagwarantowanie sobie okładki danej playlisty. W osiągnięciu takiego celu pomaga pozycja artysty na rynku muzycznym, wytrwałość i dobra komunikacja z kuratorami playlist. „Rozmowa, mail z oczekiwaniami, które jasno wyrażają, na czym nam zależy, do czego dążymy. To podstawa”.

Magdalena Angulska, założycielka agencji Makes It Happen, współpracuje z artystami z kręgu hip-hopu i nowego, ambitnego popu (m.in. Zdechły Osa, Coals czy nagrodzony Paszportem „Polityki” producent 1988). Z racji charakteru tej muzyki oraz grup, do jakich głównie dociera, menadżerka nie traktuje radiowych list przebojów jako ważnego narzędzia promocji. Zupełnie inaczej jest w przypadku streamingu, gdzie współpracujący z nią artyści mają licznych odbiorców. „Praca nad tym, aby trafić na streamingową playlistę to, de facto, współpraca dostawcy (wytwórni) i nasza” – tłumaczy Angulska. „Chodzi w niej o przygotowanie pitchu, najlepiej wspartego działaniami artysty: dostarczenie ekskluzywnych materiałów (zdjęcia i wideo), a także podpięcie działań w streamingu pod plan promocyjny i koncertowy. Nigdy nie ma gwarancji, że się uda, ale można tu zaobserwować efekt kuli śniegowej: im więcej działań i ruchu na streamingach, tym łatwiej dostać się na tzw. playlisty edytorialowe”.

 

Lista osobista

Znaczenie playlist w serwisach streamingowych dla branży rośnie, znaczenie list przebojów – spada; trudno oczekiwać, aby ten trend się zmienił. Pozostaje pytanie o rolę, jaką w najbliższej przyszłości będzie pełnił ten zasłużony dla polskiej muzyki radiowy format. Oczywiście poza dostarczaniem odbiorcom rozrywki w postaci kilku godzin z ich ulubionymi piosenkami. Przykład Radia 357 pokazuje, że listy przebojów mogą być nieocenionym narzędziem do budowania społeczności, zacieśniania więzi z odbiorcami. „Dla naszych słuchaczy muzyka jest istotna, ale nie bardziej niż sama lista” – tłumaczy Łukawski. „To wychodzi w mailach, które od nich spływają. W piątkowy wieczór odpoczywają, spędzają czas z dziećmi, grają w gry, gotują, ale przy tym sprawdzają, co jest na tej liście i na którym miejscu. Czasem jestem zadziwiony, jak dobrze pamiętają, która piosenka spadła o ile miejsc, a która najbardziej awansowała. Jest grupa ludzi, którzy wciąż notują sobie kolejne zestawienia. Jedyna różnica polega na tym, że dzisiaj wprowadzają je do Excela. Choć też nie wszyscy, bo znam takich, którzy od dziesięcioleci trzymają się swoich zeszytów”.

Największa przewaga list przebojów bierze się więc dzisiaj nie z liczby ich odbiorców, lecz jakości relacji, jaką z nimi nawiązują. Radio zresztą, całkiem słusznie, stara się ich coraz mocniej włączać w powstawanie audycji. To buduje sympatię, zaufanie, zaangażowanie. Na tym polu portale streamingowe nie mogą z nimi konkurować. Pytanie, czy słuchacze będą dalej poszukiwać podobnych więzi, czy wystarczy im lista piosenek ułożonych od jednego do trzydziestu.

#Artykuł z kwartalnika
#playlisty
#radio