Kompozycja ciszy
Kompozytor, absolwent krakowskiej PWSM. Urodził się 10 marca 1939 roku koło Makowa Podhalańskiego, w Bieńkówce, zmarł w Krakowie. W czasie studiów na krakowskiej PWSM pracował jako kierownik muzyczny w Teatrze Rozmaitości w Krakowie (1963–1966), później – w Teatrze Ateneum w Warszawie (1974–1976). Dzięki wstawiennictwu Witolda Lutosławskiego w 1967 roku odbył staż kompozytorski u Pierre’a Schaeffera (muzyka elektroniczna) oraz Oliviera Messiaena (kompozycja) w Paryżu.
Urzeczony programami Piwnicy pod Baranami dołączył do grona jej wykonawców. Joanna Olczak-Ronikier w albumie Piwnica pod Baranami zanotowała jego słowa: „Wszedłem do programu jako akompaniator, jeszcze wtedy nie komponowałem. Był to chyba rok 1965–1966. Graliśmy z Zygmuntem [Koniecznym] na cztery ręce, czasem na stojąco, wedle mody obowiązującej wtedy – rockowców, wymyślaliśmy różne zabawy, przedstawialiśmy »Pieśni Chopina na bęben i perkusję« albo »Muzykę serio na jeden fortepian i dwóch wykonawców«. […] Myślało się: jacy oni są wolni. Dziś powiedziałoby się – jaki oni mają luz”.
Ten luz doczekał się anegdoty. Po próbie generalnej programu „Łaska imperatora, czyli Pamiętnik Mary z Reguł”, z muzyką Radwana, tenże, w towarzystwie Joanny Olczak i Piotra Skrzyneckiego, udał się na małą wódkę, a po niej – do swojego mieszkania na wawelskim wzgórzu. Tam się zdrzemnął. Nadchodzi pora premiery, a tu brak pianisty. „W końcu Boguś Jakubowski dopukał się z trudem do wawelskiej bramy, wylegitymował, dostał się do mnie i przywlókł do Piwnicy” – opowiadał Radwan. W filmie Andrzeja Krauzego o krakowskim kabarecie dodał szczegół, że zasnął wówczas w wannie.
Tworzył dla scen polskich i zagranicznych. Kompozytor Jan Kanty Pawluśkiewicz w rozmowie Jan Kanty Osobny mówił Wacławowi Krupińskiemu, na czym polega pozorna łatwość pisania muzyki na użytek sceny: „W »Matce« Witkacego, w reżyserii Jerzego Jarockiego, bohater wychodził na scenę, gwiżdżąc, co genialnie oddawało jego stan narkotyczny. Ktoś mógłby uznać, że to muzycznie banalne, ale najpierw trzeba było to wymyślić. I Stanisław Radwan to zrobił”. Jego muzyczną intuicję docenili m.in. Zygmunt Hübner, Konrad Swinarski, Andrzej Wajda, Krystian Lupa.
W wyniku przeobrażeń w 1980 roku ze stanowiska dyrektora Starego Teatru w Krakowie ustąpił Jan Paweł Gawlik. Pod naciskiem zespołu, który nowym szefem uczynił Radwana: „Stary Teatr powinien pozostać dużym teatrem, który będzie robił nieopłacalne przedstawienia, wielkie inscenizacje” – ogłosił. „Z punktu widzenia ekonomiki, robimy rzeczy straceńcze. Na przykład 54-osobowa obsada do »Słuchaj, Izraelu«. W Polsce muszą jednak istnieć teatry inscenizacyjne. Jest to właśnie ten gatunek teatru, który ginie, także w Europie. W tej kwestii jestem bardzo konserwatywny”.
Stanisław Radwan wytrwał na stanowisku do 1990 roku. Poza twórczością muzyczną podjął się w Starym nietypowego przedsięwzięcia, ułożył libretto Opery mleczanej (2003). Tworzywem były zamieszczane w tzw. dymkach teksty wypowiedzi postaci z rysunków Andrzeja Mleczki, speca od wyłapywaniu absurdów naszej codzienności. W ożywionych przez Radwana obrazkach aktorzy poruszali się w rytm strawestowanych przyśpiewek, knajpianych szlagierów i operowych arii.
Trzecim nurtem zainteresowań Stanisława Radwana był film, gdzie szczególnie ważne stały się kontakty z kinem Andrzeja Wajdy. Reżyserowi Brzeziny zaproponował, aby użył w niej muzyki Karola Szymanowskiego. Pomysł entuzjastycznie podjął Jarosław Iwaszkiewicz, autor literackiego pierwowzoru. Powstał on bowiem w Stawiskach, gdzie też Szymanowski pisał swój Koncert skrzypcowy. Radwan też sprawił, że końcową partię Chochoła w Weselu (1972) wykonał Czesław Niemen. Przy produkcji Katynia (2007) kompozytor dokonał wyboru i układu utworów swojego mistrza, Krzysztofa Pendereckiego, któremu zdrowie nie pozwalało zająć się tym osobiście.
Praca dla teatru i filmu tak pochłaniała Radwana, że zabrakło mu czasu, aby bardziej spełnić się w muzyce poważnej. W 2018 roku w w ydawnictwie Znak u kazała się wspomnieniowa książka Zagram ci to kiedyś. Stanisław Radwan w rozmowie z Jerzym Illgiem. Jako kompozytor lubił powtarzać, że najważniejszą nutą partytury jest cisza.