Rozmowa kulturalna z Teoniki Rożynek

19.12.2023
fot. Magda Hueckel
fot. Magda Hueckel

Z kompozytorką Teoniki Rożynek rozmawia Przemek Karolak

 

Masz wykształcenie akademickie. Jaki ma to wpływ na ciebie jako twórczynię?
Bez tego nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz. Inną sprawą jest to, czego się nauczysz albo nie nauczysz w szkole, a inną kontakty, które nawiązujesz. Bez tego byłoby mi trudno wejść w środowisko muzyki poważnej, współczesnej – nie lubię tego określenia, może „muzyki nowej” będzie lepszym. Poza tym szkoła wymusiła na mnie przyswojenie informacji, których nie chciałam przyswajać. Ale, żebym została dobrze zrozumiana, cieszę się, że się tak stało. Dostałam duży bagaż wiedzy historycznej i teoretycznej. Pomaga mi to np. kiedy muszę napisać partyturę i wtedy cieszę się, że zostałam tego nauczona. Traktuję to jak supermoc (śmiech). Co nie znaczy, że bez wykształcenia nie można tworzyć na wysokim poziomie.

 

Powiedziałaś, że nie lubisz określenia „muzyka współczesna”. To jakbyś nazwała muzykę, którą tworzysz? Jak ty ją czujesz?
Zastanawiałam się nad tym, więc chętnie odpowiem, choć nie będzie to precyzyjna odpowiedź. Z całą świadomością unikam myślenia, że część mojej muzyki wyróżnia się, że podchodzi pod jakąś klasyfikację gatunkową – ja czuję ją zawsze tak samo. Nie chcę zaprzątać sobie tym głowy, żeby nie wchodzić w pewne schematy i uproszczenia. Paradoksalnie nie widzę większych różnic w tym, gdy przygotowuję muzykę do filmu, teatru, na orkiestrę symfoniczną albo do swojego występu na żywo.

 

Naprawdę nie czujesz tej różnicy?
Jasne, że muzyka do teatru czy filmu zasadniczo się różni, ale ja zawsze myślę w kategoriach, co muszę zrobić i co jest dla mnie najważniejsze. Wkładam w to taki sam ładunek myślenia i świata dźwiękowego. Podchodzę do tego pragmatycznie – w dużej mierze kieruję się ograniczeniami. Różnica jest w tym, jak się do tego przygotowuję. W myśleniu nie ma różnicy.

 

Czyli twój proces twórczy zawsze wygląda tak samo?
Mniej więcej. Najpierw zastanawiam się, jakie elementy mam do wykorzystania, ale też co w danym momencie mnie fascynuje – to zderzenie daje mi możliwość ułożenia wstępnej konstrukcji. Później pojawia się pomysł – już w oparciu o wspomniane ograniczenia – rysuję w głowie świat dźwięków, dobieram instrumenty. I następuje strasznie długi czas myślenia i nic nierobienia, potem moment histerii przed deadlinem i dopiero wtedy zaczynają dziać się rzeczy (śmiech).

 

Czy zdarza ci się szukać dźwięków?
Czasami tak. Wiem, o jaki dźwięk mi chodzi, ale go nie mam i wiem, że nie istnieje, więc muszę go jakoś wytworzyć, podążyć za tym, co sobie wyobraziłam. Działam metodą prób i błędów.

 

A śniły ci się kiedyś dźwięki?
Pewnie, wiele razy. Rzadko są to rzeczy muzyczne, raczej sytuacje brzmieniowe. Większość z nich pamiętam. Ale zostawiam je w głowie, chyba że mają jakąś wartość funkcjonalną. Traktuję je raczej jako poszerzenie mojej wyobraźni dźwiękowej.

 

Czy wciąż błąd jest dla ciebie ważnym elementem twórczości?
A to zabawne. Kiedyś o tym powiedziałam, bo wtedy fascynowałam się błędem, a teraz muszę się z tego tłumaczyć (śmiech). Błąd jest czystą kreacją. To popularna idea wśród muzyków. Błąd, usterka mogą całkowicie odmienić charakter brzmienia. Dziś już nie jestem taką entuzjastką tej koncepcji. Akceptuję błąd na poziomie pomysłu, ale na poziomie wykonawczym nie bardzo. Wolę, żeby z błędu narodziła się jakaś myśl, niż pojawił się sam w sobie.

 

Podobno kiedyś lubiłaś rysować. Dostrzegasz podobieństwa w procesie twórczym, jeśli chodzi o komponowanie i rysowanie?
Tak, bardzo wiele. Często, zastanawiając się nad tym, co mogę napisać muzycznie, wyobrażam sobie, że jestem punktem, który przemieszcza się w przestrzeni. I ta trasa jest tym, co słychać później w utworze. To jest bardzo wizualne wyobrażenie. Podobnie w rysowaniu wyobrażam sobie przestrzeń i staram się wychwycić jakiś punkt.

 

Czy kwestia praw autorskich jest dla ciebie istotna?
Pewnie! To też jest jedna z rzeczy, którą wyniosłam ze szkoły, bo mieliśmy zajęcia z prawa autorskiego. Dobrze jest mieć świadomość tego, co się podpisuje i jak szeroko będzie twoja twórczość wykorzystywana. Z przyjemnością jestem w stanie dużo rzeczy podarować za darmo, ale trzeba to ze mną ustalić. Nie lubię, kiedy dzieje się coś bez mojej zgody.

Przeczytaj więcej

Nie ma więcej tekstów na ten temat

Nie ma więcej tekstów na ten temat
#Artykuł z kwartalnika
#Rozmowa kulturalna
#twórcy
#kwartalnik nr 40