Po co kompozytorowi muzyki współczesnej stowarzyszenia

Aleksandra Chmielewska
19.12.2023

Kiedy kilka lat temu pełniłam funkcję przewodniczącej Koła Młodych Związku Kompozytorów Polskich, zaobserwowałam, że wśród młodych twórców przeważają dwie postawy.

Pierwsza – to niechęć do działania zbiorowego, bez względu na to, czy jako aktywny, czy jako pasywny członek grupy. Prawem młodości jest w końcu wierzyć, że prawdziwy talent obroni się sam. Druga postawa to angażowanie się w działalność grupy, ale wyłącznie jako beneficjent. Inaczej – współpraca jest w porządku, o ile to kolega z zarządu pisze wnioski o dofinansowanie, organizuje koncerty, nadzoruje działania promocyjne, a po koncercie sprząta pulpity i martwi się o to, za co opłacić uszkodzony statyw mikrofonowy. Opisując taką postawę, można przekornie sparafrazować słowa Johna F. Kennedy’ego: „Nie pytaj, co ty możesz zrobić dla swojego stowarzyszenia, zapytaj, co twoje stowarzyszenie może zrobić dla ciebie”. 

Czy jednak mamy prawo oceniać tych, którzy patrzą na kompozytorskie związki przez pryzmat własnych interesów? Czy możemy być krytyczni wobec twórców, którzy w obliczu inflacji, postępującego upadku potrzeb kulturalnych w społeczeństwie i rosnącego niepokoju związanego z rozwojem sztucznej inteligencji, troszczą się przede wszystkim o własny byt? Myśl, którą chciałabym potraktować jako odpowiedź na te pytania, po raz pierwszy zaświtała mi w głowie podczas pewnego wydarzenia organizowanego przez wspomniane już Koło Młodych ZKP, mianowicie koncertu młodych kompozytorów w domu studenckim „Dziekanka”. Po koncercie trzeba było przestawić stoły tak, by przywrócić salę do pierwotnego porządku. Kompozytorzy w milczeniu obserwowali, jak noszę stoły – w końcu to mój, a nie ich obowiązek. W tamtym momencie pomyślałam: „Jakie to z jednej strony piękne, że czasami kompozytor może poczuć się jak centrum wszechświata”. Z drugiej strony, jakie to jest iluzoryczne. Bo nawet jeśli po raz drugi, trzeci, piąty ktoś zorganizuje koncert i własnoręcznie przeniesie stoły, to może się okazać, że jako środowisko jesteśmy na bocznicy i na koncertach w studenckiej „Dziekance” trzeba będzie poprzestać. Z naszymi możliwościami twórczymi mamy przecież potencjał, by podbijać największe sale koncertowe świata (przynajmniej mamy w to śmiałość wierzyć). 

 

POWAŻNI MNIEJ SKORZY DO WSPÓŁPRACY? 

Podczas jednej z sesji European Composer & Songwriter A lliance w L ondynie s potkałam s ię z A rriënem Molemą – przewodniczącym holenderskiego związku songwriterów BAM!, członkiem zarządu Międzynarodowej Rady Twórców CIAM, z którym próbowałam przyjrzeć się temu problemowi w kontekście nie tylko polskiego środowiska kompozytorskiego, ale również holenderskiego i światowego. Obowiązek płacenia składek członkowskich wypłynął jako pierwszy czynnik mogący zniechęcać kompozytorów do zaangażowania się w działalność stowarzyszeń. Pierwszy, ale zdecydowanie nie najważniejszy. Molema wyraził opinię, że twórcy muzyki rozrywkowej współpracują ze sobą chętniej niż twórcy muzyki poważnej. 

„W muzyce rozrywkowej nie ma aż takiej rywalizacji”, stwierdził. „Songwriterzy bardzo lubią dzielić się ze sobą pomysłami i nowinkami technologicznymi; są bardziej nastawieni na wspólne działanie”. 

Nie można zaprzeczyć, że profil psychologiczny stereotypowego kompozytora muzyki poważnej, czyli pochłoniętego światem własnej wyobraźni introwertyka, różni się od nieco od profilu stereotypowo ekstrawertycznego twórcy muzyki rozrywkowej, co może wpływać na stosunek do pracy zespołowej. Kompozytor z wykształceniem akademickim jest też silniej związany z tradycją muzyczną i co za tym idzie, z zakorzenionym w tradycji archetypem muzycznego geniusza, maestra – kogoś, krótko mówiąc, kto do kolegów po fachu podchodzi w kategoriach rywalizacji. Biorąc jednak pod uwagę wielu klasycznie wykształconych kompozytorów, działających od lat na rzecz polskiego środowiska twórczego, krzywdzącym byłoby stwierdzenie, że kompozytor muzyki poważnej to za każdym razem jednostka nieskora do współpracy. Widać to także na przykładzie działalności stowarzyszeń niebędących organizacjami zbiorowego zarządzania, takiego jak Związek Kompozytorów Polskich, w którym udzielają się kompozytorzy często działający na zasadzie wolontariatu. Czy aktywność Związku Kompozytorów Polskich mogłaby wyglądać lepiej? Bez wątpienia. Związki kompozytorów w krajach Europy Zachodniej z reguły działają prężniej, co tłumaczy przede wszystkim większy budżet, jakim gospodarują. Mimo to nie brakuje twórców, którzy działają w poczuciu misji. I trzeba powiedzieć, że ze swoimi analitycznymi umysłami oraz skrupulatnością, kompozytorzy muzyki poważnej są cennymi wojownikami na poligonie walki o poprawę warunków twórców. Pytanie tylko, jak długo będą mieli siłę na ten poligon wchodzić. 

 

CZY WARTO DLA TYCH 69 GROSZY? 

Arriën Molema zwrócił też uwagę na rolę prasy i opinii publicznej w podejmowaniu przez twórców decyzji o dołączeniu lub niedołączeniu do stowarzyszenia. Tutaj powołał się na przykład holenderskiej organizacji zbiorowego zarządzania BumaStemra, która sześć lat temu była mocno krytykowana, co jednak od tamtego czasu uległo zmianie. 

„Działalnością prasową zajmuje się teraz wykwalifikowany zespół, który skutecznie walczy z krytycznymi opiniami” – zdradził. „Ponadto, w odniesieniu do Dyrektywy o zbiorowym zarządzaniu prawami autorskimi i prawami pokrewnymi, musieliśmy przeorganizować strukturę zarządu. Dawniej zarząd tworzyli wydawcy i kompozytorzy, którzy reprezentowali sprzeczne interesy; teraz organizacją zarządzają CEO i CFO, dzięki czemu nie ma już więcej konfliktów na poziomie zarządu. To również wpływa korzystnie na publiczną opinię na temat BumaStemra” – dodał. 

Cieszy, że również Wydział Komunikacji ZAiKS-u w zauważalny sposób walczy ze szkodliwymi opiniami na temat organizacji zbiorowego zarządzania oraz edukuje w zakresie znaczenia praw autorskich za pośrednictwem kampanii. Dbanie o wizerunek stowarzyszenia jest o tyle istotne, że nieprzychylne artykuły na jego temat w jakimś stopniu rezonują również w środowisku twórczym. Chyba każdemu zdarza się spotykać kompozytorów bezrefleksyjnie powtarzających sformułowania wyczytane w tekstach napisanych pod dyktando lobbystów. Między innymi w tego typu propagandzie należy upatrywać przyczyny tego, że nie dla wszystkich absolwentów k ierunków k ompozytorskich p owierzenie p raw ZAiKS-owi jest naturalną koleją rzeczy. 

„Czy naprawdę warto zaufać ZAiKS-owi dla tych 69 groszy tantiem w skali roku? – usłyszałam kiedyś pytanie od koleżanki po fachu. Moim zdaniem warto, choć uzyskanie tak niewielkiego przychodu jest praktycznie niemożliwe nawet dla kompozytora o znikomej aktywności twórczej. Tak czy inaczej, tantiemy, które są przyjemnym dodatkiem do codziennego funkcjonowania, nie wyczerpują zakresu korzyści płynących z członkostwa w ZAiKS-ie. Dla mnie, jako kompozytorki-freelancerki, nie zawsze związanej zawodowo z konkretną instytucją, ZAiKS to przede wszystkim społeczność osób o podobnych celach, ambicjach, doświadczeniach i spostrzeżeniach. To możliwość uczestnictwa w rozmowach o trendach i o zagrożeniach współczesnego rynku muzycznego, możliwość spojrzenia na ten rynek szerzej niż tylko w kontekście pojedynczych koncertów, pojedynczych zamówień. 

Te korzyści można by wyliczać w nieskończoność. Okazuje się jednak, że najtrudniej przekonać tych, którzy wierzą, że w rzeczywistości chodzi o te 69 groszy. 

 

GŁOS MŁODYCH 

Choć na początku napisałam, że wśród młodych kompozytorów przeważają dwie postawy – sceptycyzm wobec działalności stowarzyszeń i nastawienie na własne korzyści, to nie sposób nie zauważyć, że jest coraz więcej młodych twórców, którzy czują się współodpowiedzialni za polski rynek muzyczny. Uwagę zwraca to, że coraz więcej młodych aktywnie włącza się w działalność Sekcji A, wśród której jest obecnie 163 członków, a 35 kompozytorów jest poniżej 40. roku życia. Stanowi to nieco ponad 21% i choć nadal nie jest to wynik satysfakcjonujący, to zwraca uwagę duży udział młodych twórców w zarządzie Sekcji. Obecnie czworo członków pięcioosobowego zarządu to kompozytorzy poniżej 40. roku życia: Anna Maria Huszcza, Aleksandra Kaca, Dariusz Przybylski i Ignacy Zalewski. Mimo pewnej poprawy w stosunku do ubiegłych lat, należy jeszcze bardziej zachęcać młodych kompozytorów do udzielania się w ZAiKS-ie poprzez intensywniejszą promocję działalności stowarzyszenia na akademiach muzycznych. Wiedza o funkcjonowaniu rynku muzycznego jest w toku akademickiej edukacji potraktowana marginalnie, co skutkuje z jednej strony trudnościami młodych twórców w odnalezieniu się na rynku muzycznym, a z drugiej wspomnianymi dysproporcjami w strukturze Sekcji, jeśli chodzi o wiek. A zaangażowanie przedstawicieli pokoleń Y i Z jest szczególnie ważne, ponieważ to właśnie oni poruszają się najswobodniej w rzeczywistości cyfrowej, której wpływ na sytuację autorów wzrasta z każdym dniem. 

Postęp technologiczny niesie za sobą ogromne zmiany. Trudno przewidzieć, do jakiego stopnia zmieni się w najbliższej dekadzie sytuacja twórców w związku z dynamicznym rozwojem sztucznej inteligencji. Dlatego zaangażowanie młodych jest dziś szczególnie ważne. Prawem każdego kompozytora jest wierzyć, że talent obroni się sam. Ale odpowiedzialnością grupy jest zabiegać o to, byśmy nie obudzili się w rzeczywistości, w której znaczenie ma jedynie talent twórcy aplikacji generujących muzykę na każdą okazję i influencerów z platform społecznościowych.

Przeczytaj więcej

Nie ma więcej tekstów na ten temat

Nie ma więcej tekstów na ten temat
#Artykuł z kwartalnika
#muzyka współczesna
#twórcy
#kwartalnik nr 40