Andrzej Nowak

4.01.2022

„Polska muzyka straciła najlepszego gitarzystę, straciła twórcę ponadczasowych utworów, które napisał dla TSA. Wielki żal” – tak na wiadomość o śmierci Andrzeja Nowaka zareagował dziennikarz muzyczny Marek Sierocki. Andrzej Nowak miał 62 lata, od 1998 roku należał do Sekcji B i D naszego stowarzyszenia.

Pasjonat gitary, chciał na tym instrumencie grać „od małego”. Po latach, już jako profesjonalny muzyk, zaczął je kolekcjonować, najważniejsze miejsca oddając modelom firmy Gibson (grał zwykle na Les Paul Custom albo Les Paul Standard; w ostatnich latach preferował polskie konstrukcje); zbiór wzbogacały instrumenty Fendera, Washbourne’a, Hagströma, Yamahy, Takomine.

Pochodził z Opola, w tym mieście w 1979 roku założył wraz z Tomaszem Zatwarnickim zespół TSA, uważany często za pierwszą polską kapelę heavy-metalową. W 1981 roku zdobyli w Jarocinie jedyną nagrodę przyznaną podczas imprezy – Złotego Kameleona. Reszta jest historią. Można powiedzieć, że historią sukcesu – Nowak miał nie tylko rękę do gitarowych strun, lecz umiał wybierać muzycznych kompanów: Leszek Winder, Tadeusz Nalepa, Zbigniew Hołdys, który namówił go do udziału w projekcie „I-Ching”, Martyna Jakubowicz, by wymienić tylko kilka nazwisk. A jeszcze Hungarica, Piersi, Złe Psy – jego autorski zespół, którego pomysł narodził się podczas pobytu Nowaka w USA, gdzie zaczął hodować psy rasy pittbull. „Nazywali mnie tam Bad Dog – nie tylko ze względu na motocykle, jakimi jeżdżę i towarzystwo, w jakim się obracam, ale też ze względu na te psy” – mówił w rozmowie z Rafałem Lisowskim.

Miał wiele planów dotyczących nagrań, ale także swego drugiego hobby, czyli motocykli. Miał ich wiele, remontował je bez pośpiechu, cieszyła go każda oryginalna część, jaką udawało mu się znaleźć. „Zawsze był pozytywny. Nie miał wymagań bycia gwiazdą czy nie wiadomo kim” – wspomina go Marek Sierocki.

 

 

#pożegnania
#Andrzej Nowak