Szczyl. Rozmowa kulturalna

29.10.2022
Szczyl. Fot. Adam Słaboń
Szczyl. Fot. Adam Słaboń

Ze Szczylem, raperem i autorem tekstów, rozmawia Rafał Bryndal

Stałeś się gwiazdą, mimo że – jak wynika z twoich tekstów – nie chciałeś nią zostać. Czy popularność pomaga w tworzeniu?

Nie. Z popularności nie wynika nic poza byciem popularnym. Na świecie żyją miliony popularnych ludzi, którzy nie mają nic do powiedzenia i niczym szczególnym się nie odznaczyli dla swojej popularności. Doskonałym tego przykładem jest era influencerów. Popularność zamienia ludzi w postacie, często wykreowane, wyidealizowane. Chciałbym pozostać twórcą.

W swoich kawałkach często nawiązujesz do tego, że jesteś z Trójmiasta. Co jest szczególnego w tym zakątku świata – „polskiej Florydzie”, że czujesz się tam tak dobrze? 

Nie będzie drugiego miasta, w którym się wychowam, zakocham pierwszy raz, spróbuję pierwszego papierosa.

Obecność morza, plaży i pięknych dzielnic to tylko dodatki, stąd jestem, stąd się wzięła cała moja osobowość, tu poznałem najwspanialszych przyjaciół w moim życiu.

Trójmiasto to jedyna tak duża aglomeracja, w jakiej byłem, która przy okazji zachowuje spokój i nie żyje tempem wielkich miast. 

Zacząłeś swoją rapową jazdę bardzo wcześnie. W jaki sposób zmieniał się hip-hop przez te lata i ty wraz z nim? 

Hip-hop wydaje mi się tylko elementem, jednym z wielu sposobów wyrażenia siebie. Paradoksalnie z rapem zacząłem najpóźniej, bo na długie lata przestał mnie interesować, a w moich słuchawkach zawsze przewijało się mnóstwo muzyki. Myślę, że na świecie jest tyle ciekawych brzmień, że grzechem byłoby ograniczać się do jednego gatunku.

Co jest dla ciebie w życiu najważniejsze?

Nie wiem, czy mam odpowiedź na to pytanie, raczej się nad tym nie zastanawiam, a nie chciałbym mówić jakichś ckliwych oczywistości.

Czy masz swoich mistrzów? Kogo cenisz na tyle, by nazwać go swoim mentorem? 

Wiele osób mi imponuje i imponowało, Ricardo Bofill, Bernini, Lenny Kravitz, Michael Jackson, Hurts, Scottie Pippen, Kanye West, The Game, Dre, The Alchemist, Burial, Wong Kar Wai, Bill Murray, Adam Sandler itd. Myślę, że każdy, kto się realizuje i ciężko pracuje nad swoim 
fachem, zasługuje na bycie cenionym – patrzę na tych ludzi pełen podziwu.

Fot. Adam Słaboń
Fot. Adam Słaboń
Fot. Adam Słaboń
Fot. Adam Słaboń

Co ci sprawia większą przyjemność – granie koncertów, nagrywanie w studio czy może kręcenie klipów?  

Największą przyjemność sprawia mi tworzenie muzyki, pisanie, szukanie i eksperymentowanie.

Większość twoich kawałków kojarzona jest z bardzo dobrymi klipami. Czy sklejając słowa, wyobrażasz sobie czasami, jak to można sfilmować?

Dziękuję. Pisząc – nie, dopiero gdy powstanie utwór,wizualizuję go sobie i myślę o kolejnych krokach. Oczywiście, pisząc mam przed oczami obrazy, ale byłyby zbyt chaotyczne, żeby coś z nich zlepić. Krok po kroku.  

Co daje ci współpraca z innymi artystami? 

Poznaję ciekawych ludzi, nabieram doświadczenia. Każdy ma swój styl, swoją osobowość odczuwalną muzyką, takie linie papilarne, bardzo to sobie cenię. Kiedy jest to zauważalne, to znaczy, że pracuję z kimś dobrym.

Dlaczego Paris Hilton? Czy tylko ze względu na rym?

Była dla mnie symbolem zniszczenia i zatracenia w niezdrowym trybie funkcjonowania, pełnym narkotyków i używek, a przy okazji gwiazdką, na którą wielu patrzy z uwielbieniem.

Jak długo można być szczylem? 

Bardzo indywidualna kwestia.

Jak dbasz o swojej prawa autorskie? 

Rzadko się nad tym zastanawiam, raczej po prostu robię swoje i dopiero potem myślę o tym, że warto się w takich kwestiach zabezpieczać. Trudny temat dla mnie jako muzyka, nie prawnika, ale otaczają mnie dobrzy ludzie, którzy o to dbają.

Co musiałoby się stać, żeby było lepiej? 

Jest dobrze.

 

 

Inne artykuły

Pokazuj
Wszystkie

Nie ma więcej artykułów

Nie ma więcej artykułów
#Artykuł z kwartalnika
#Szczyl
#Rafał Bryndal