Czy stara muzyka wypiera nową? Wskazują na to dane z serwisów streamingowych, tiktokowe mody, a także walka o prawa do katalogów klasyków popu i rocka
Po dokładnie 100 latach najsłynniejszy magazyn poświęcony boksowi, „The Ring”, ukazał się jesienią po raz ostatni w wydaniu papierowym. Na okładce redakcja umieściła Jacka Dempseya, mistrza wagi ciężkiej z 1922 roku, który zdobił jej pierwszy numer. Gdyby w podobny sposób spojrzeć na półkę z najważniejszymi pismami muzycznymi, można by uznać, że też żegnają się z czytelnikami sentymentalnym akcentem. Na okładkach „Mojo” gościli w ostatnim roku The Beatles, Kate Bush, Bruce Springsteen, Patti Smith, David Bowie i Arctic Monkeys – a nawet ci ostatni debiutowali przecież dwie dekady temu. Magazyn „Uncut” miał Boba Dylana, Roxy Music, Pixies, Joni Mitchell, Leonarda Cohena i znów młodą tylko w tym kontekście Björk. „Rolling Stone” niby pokazał Pharrella Williamsa czy Harry’ego Stylesa, ale ich też trudno nazwać debiutantami, a między nimi pojawiła się też Jennifer Lopez. Nawet alternatywne „Wire” niedawno przypominało zupełnie nienowe „Neu!”, a trzymający rękę na fonograficznym pulsie „Billboard” umieścił na okładce aż pięć wizerunków Whitney Houston.
Czytelnicy papierowych magazynów z natury są bardziej sentymentalni – powie ktoś – i taka kwerenda w nikłym stopniu świadczy o tym, co dzieje się obecnie w muzyce. Spójrzmy więc na twarde dane. Jak wynika z ostatniego raportu firmy Luminate (znanej wcześniej pod nazwą MRC Data/Nielsen Music), niecałe 28% słuchanej obecnie muzyki stanowią nowości, czyli rzeczy wydane w ciągu ostatniego półtora roku, podczas gdy starsze – ponad 72%. W tych kalkulacjach wzięto pod uwagę zarówno streaming, jak i sprzedaż plików i nośników. Autorzy analizy dodają, że coraz mniej tytułów pojawiających się na liście „Billboardu” rzeczywiście ma zauważalne odbicie w sprzedaży czy liczbach odsłuchów: muzyczne blockbustery stały się rzadkością. Zarazem wyraźnie widać rosnącą siłę starszych nagrań, także w serwisach wideo, które dobrze pokazują zainteresowania szerokiej publiczności. Podczas gdy konsumpcja muzyki rośnie w tempie dwucyfrowym – przyznawał branżowy magazyn „Music Business Worldwide” – nowa muzyka wyraźnie traci grunt. Trzy lata temu 200 najpopularniejszych utworów w serwisach streamingowych odpowiadało za 10% wszystkich odsłuchów. Obecnie jest to tylko 5%.
TikTok lubi retro
Trend ten potwierdza największy światowy wyznacznik gustów młodszych grup wiekowych, czyli TikTok. To za sprawą tej aplikacji dwa lata temu do rankingów streamingów i do stacji radiowych wróciła piosenka Dreams Fleetwood Mac (konkretnie za sprawą faceta, który słuchał tego utworu, jadąc na deskorolce i popijając sok żurawinowy). Kilka miesięcy temu hitem platformy stał się utwór Sweet Disposition grupy The Temper Trap z 2008 roku.
Sukces ten szybko przebił się do Spotify, gdzie liczba słuchaczy zespołu się od razu podwoiła. To zresztą stało się zasadą, że kariera w „poważnym” streamingu zaczyna się na TikToku. Trudno się dziwić, że chińska firma otwiera własny serwis muzyczny, by pełniej konsumować generowane przez własną aplikację mody.
Na TikTok-u szczególnym sentymentem cieszy się pierwsza dekada obecnego stulecia – wynika to z badań agencji Chartmetric. Tylko w pierwszej połowie 2022 roku wychwyciła ona na tej platformie półtora tysiąca piosenek z lat 2000–2010, które pojawiły się przynajmniej w 50 tys. filmików zamieszczanych przez użytkowników. W sumie przekłada się to na setki milionów publikacji i miliardy odsłuchów. Wśród starych gwiazd nowej epoki są m.in. Kesha czy Stromae, ale numerem jeden jest rock’n’rollowy utwór Love You So The King Khan & BBQ Show, sam wprost wyjęty z lat 60. Dodajmy, że jakieś 3/4 użytkowników TikToka jest zbyt młodych, by pamiętać początki lat dwutysięcznych. Nie ma więc mowy o prostej nostalgii za muzyką młodości czy dzieciństwa. „Stara” muzyka odkrywana jest jako muzyka nowa. Spadające zainteresowanie premierami odbija się nawet na losach tak znanej instytucji jak nagrody Grammy. Jeszcze na początku poprzedniej dekady galę oglądało w telewizji prawie 40 mln widzów. W kolejnych latach zasięg ten spadł do 25-28 mln, później do 18-19 mln. W ostatnich dwóch latach było to już niecałe 9 mln, najmniej w historii nagród.
Klasyka nęci
Nawet potężne wytwórnie muzyczne, miast skupiać się na promowaniu młodych artystów, intensywnie inwestują w skupowanie katalogów starzejących się gwiazd rocka i popu. Jak wylicza historyk i publicysta Ted Gioia, tylko w ostatnich trzech latach Universal, Sony czy Warner za ogromne sumy przejęły prawa do dorobku takich artystów jak Bob Dylan, Neil Young, Bruce Springsteen, Whitney Houston, The Beach Boys, Paul Simon, Tina Turner, Dolly Parton, ZZ Top, Ray Charles, John Legend, Mötley Crüe i wielu innych. Wartość samego dorobku Dylana szacuje się na 150-200 mln dol. Czyżby ludzie rządzący rynkiem fonograficznym – zastanawia się Gioia – stracili wiarę w nową muzykę? A może raczej pogodzili się z faktem, że nowości są odkrywane i kolportowane w cyfrowym świecie bez ich udziału?
Ważniejszym pytaniem wydaje się to, dlaczego sami słuchacze coraz mniej interesują się aktualnymi premierami. Być może chodzi o sposób, w jaki słuchamy dziś muzyki. TikTok, Spotify, YouTube i inne platformy pozwalają za jednym kliknięciem przenieść się między epokami i gatunkami. Czasem przypadkiem: a to ktoś znajomy wrzuci 15-sekundowy filmik, jak tańczy do Kate Bush, a to playlistę z ponadczasowym muzycznym miszmaszem, albo algorytm YouTube uzna, że skoro lubimy Arianę Grande, polubimy i Mariah Carey. A może chodzi o zmieniającą się rolę muzyki, szczególnie wśród młodych? Kiedyś była ona kluczowym elementem tożsamości, decydowała o relacjach z rówieśnikami i przynależności do grup czy klas. Teraz słuchamy jej niemal wszędzie, ale inaczej, przy okazji przejazdów, obowiązków, przeglądania sieci. Muzyka jest tylko i aż tłem dla milionów amatorskich klipów wrzucanych codziennie do sieci. No i ścieżką dźwiękową gier wideo, których premiery wraz z towarzyszącymi im dyskusjami internetowych ekspertów i amatorów wydają się, przynajmniej dla części młodego pokolenia tym, czym kiedyś były premiery płytowe.
Cokolwiek stoi za tym trendem – konkludują analitycy Luminate – jeszcze nie wiemy, czy okaże się trwały czy jednak tymczasowy. Bo nowa moda na starą muzykę, tak jak wszystkie poprzednie, też w końcu może się zestarzeć i ustąpić młodszej.