Promotorzy festiwali są zgodni, że po niezwykle trudnych latach branża eventowa powraca do wyników sprzed pandemii. Potwierdzają to liczby, do których dostęp ma ZAiKS. Choć mijający rok przyniósł wyczekiwane odbicie, wiele wskazuje na to, że przed tym sektorem stoją kolejne poważne wyzwania
Po niezwykle trudnym okresie pandemii COVID-19 rok 2022 miał być dla branży eventowej wyczekiwanym okresem żniw. Po latach chudych miał wreszcie przyjść rok najgrubszy z grubych. Zniknęły obostrzenia, a stęskniona za swoimi idolami, dobrą zabawą i artystycznym uniesieniem publiczność miała szturmować kluby, sale koncertowe i letnie festiwale. Zanim to jednak nastąpiło, eskalowała wojna w Ukrainie, a jednym z jej bardzo wymiernych rezultatów okazała się galopująca inflacja. Cóż więc z tego, że festiwalowym promotorom i koncertowym agencjom nie groziło już odgórne zamknięcie, kiedy widmo pustych sal zamajaczyło im przed oczami.
Choć sytuacja ekonomiczna nie napawała optymizmem, a ceny biletów i festiwalowych karnetów znacząco wzrosły, tęsknota za doświadczaniem muzyki na żywo okazała się silniejsza. Polacy tłumnie uczestniczyli w wydarzeniach muzycznych. Dużych i małych. Klubowych i plenerowych. Występach światowych gwiazd i reprezentantów lokalnej sceny. Świadczą o tym nie tylko entuzjastyczne relacje i podsumowania publikowane przez ich organizatorów, ale – co ważniejsze – także gołe liczby.
Branża na zakręcie
„Biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się w ostatnich trzech latach, można stwierdzić, że rok 2022 to pierwszy sezon koncertowy po pandemii, w którym można zauważyć znaczący wzrost liczby imprez muzycznych – przyznaje Dariusz Dubina, kierownik Wydziału Inkasa Terenowego ZAiKS-u. Powoduje to oczywiście znaczącą poprawę w wysokości kwot przekazywanych do podziału dla uprawnionych”.
Statystyki prowadzone przez Stowarzyszenie dają wgląd w trendy panujące w branży koncertowej. Pozwala na to prosta analiza raportów przesyłanych do ZAiKS-u, do której zobligowani są organizatorzy wydarzeń muzycznych. Co istotne, ze względu na fakt, że artykuł ten powstaje w listopadzie, poniższe dane dotyczą wyłącznie okresu czerwiec–sierpień. To jest trzech miesięcy, od przebiegu których w największej mierze zależy kondycja całego sektora. Na początek warto przyjrzeć się liczbie wydarzeń muzycznych zgłoszonych do ZAiKS-u w analogicznych miesiącach czterech ostatnich lat. W okresie czerwiec–sierpień 2019 roku było ich 16 816. W następnym roku wskutek pandemii liczba ta spadła do 4450. W ubiegłym roku skoczyła do 12 205 wydarzeń, by w tym zatrzymać się na 14 616.
Podobny wykres można uzyskać, przyglądając się liczbie podmiotów, które zgłaszały organizowane przez siebie wydarzenia do ZAiKS-u.
To rozgraniczenie wydaje się o tyle istotne, że kryzys w tym sektorze mógł doprowadzić do upadłości licznych agencji i promotorów. Wówczas liczba zgłoszonych wydarzeń wracałaby do stanu sprzed pandemii, przy czym suma zgłaszających byłaby znacznie mniejsza. Dane zebrane przez stowarzyszenie wskazują, że do takiego procesu szczęśliwie nie doszło. W 2019 roku raporty do ZAiKS-u wysłało 3361 organizatorów. W następnym roku liczba ta spadła do 938. Ubiegłego lata do stowarzyszenia zgłosiło się już 2525 podmiotów, a w tym było ich niemal tyle samo, co przed wybuchem pandemii – 3113.
Wreszcie inkaso, czyli kwoty wynagrodzeń za okres czerwiec–sierpień, które w imieniu artystów zebrał ZAiKS. W tym wypadku liczby rozkładają się inaczej. Latem 2019 roku kwota przekazana do podziału wyniosła 23 386 485 zł. Fakt, że w następnym roku spadła do 2 068 986 zł najlepiej oddaje skalę wyzwań, z jakimi przyszło się mierzyć artystom i całej branży eventowej podczas pandemii. Ubiegłoroczny sezon był znacznie lepszy, a kwota przekazana do podziału wyniosła 10 159 306 zł. Tego lata suma ta wyniosła natomiast 15 367 064 zł. Warto zatrzymać się przy tej kwocie, bo pokazuje ona zmianę, jaka dokonała się latem 2022 roku. Choć liczba imprez rokrocznie zwiększyła się o niespełna 20%, kwota uiszczona do podziału wzrosła o ponad 50%. Oznacza to, że wrócili najwięksi gracze. Wróciły letnie festiwale.
Ci, którzy zwykli widzieć szklankę do połowy pustą, zwrócą uwagę, że zebrana kwota jest wciąż znacząco mniejsza od sumy przekazanej w 2019 roku. Jest to oczywiście prawda, warto jednak mieć świadomość, że tamten sezon był dla polskiej branży muzycznej szczególnie udany. Dubina przyznaje, że 2019 rok pozostaje rekordowym okresem, jeżeli chodzi o wysokość zainkasowanych przez ZAiKS i podzielonych wynagrodzeń autorskich.
Wyjątkowy rok
Ten pogląd na temat znakomitego stanu branży muzycznej przed pandemią podziela Tomasz Waśko z Alter Art, organizatora m.in. Open’er Festival, Orange Warsaw Festival i Kraków Live Festival. „W roku 2019 i na początku 2020 polski rynek muzyczny był na bardzo dobrej ścieżce rozwoju” – wspomina. „Proces wzmacniania został jednak zahamowany – w pierwszej kolejności przez pandemię i lockdowny, a później przez rosyjską agresję na Ukrainę i związaną z tym inflację oraz wzrost kosztów. Mimo to lato 2022 roku było sukcesem. Na przykład Open’er – największy festiwal w Polsce – miał rekordową frekwencję”.
W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Ochab z Mystic Coaliton. „Koncert popularnego wykonawcy, kierowany do bardzo konkretnej grupy fanów, zawsze łatwiej jest promować i sprzedać niż festiwal, a dwuletnia przerwa w organizowaniu dużych imprez nie pomogła, ale akurat my nie mamy powodów do narzekań” – przyznaje. „Mystic Festival 2022, mimo przeniesienia w czasie i przestrzeni – przeprowadzki z Krakowa do Gdańska – był i frekwencyjnym, i artystycznym sukcesem. Mamy na czym budować”. Ochab zwraca przy tym uwagę na to, że rok 2022 był wyjątkowy dla branży eventowej i w związku z tym należy zachować ostrożność w wyciąganiu z niego daleko idących wniosków. „W tym sezonie nałożyły się na siebie oferty nowe i koncerty przenoszone przez pandemię, dlatego obraz jest jeszcze nie do końca jasny, przyszły rok wszystko zweryfikuje”.
Choć liczby wskazują, że zainteresowanie polskiej publiczności ofertą koncertową i festiwalową powraca do stanu sprzed pandemii, organizatorzy tych wydarzeń dostrzegają zmiany nawyków wśród klientów wynikające z tej nieoczekiwanej dwuletniej przerwy. „Nierzadko to sprzedaż w ostatnich tygodniach, czy nawet dniach, decyduje o ewentualnym powodzeniu danego wydarzenia – tłumaczy Waśko. – Czasem to właśnie wtedy sprzedaje się zdecydowana większość biletów. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich wydarzeń, ponieważ te największe i najbardziej wyczekiwane koncerty wciąż potrafią się wyprzedać krótko po ich ogłoszeniu. Ciekawym zjawiskiem jest również rosnący odsetek publiczności nie zjawiającej się na wydarzeniu mimo posiadania biletu wstępu”.
Wyzwania wynikające z pandemii nie tyle zmieniły, co zintensyfikowały pewne trendy także wśród samych organizatorów festiwali. Zacieśnili oni na przykład współpracę z innymi europejskimi imprezami, która okazała się niezbędna, gdy promotorzy z różnych krajów musieli wspólnie reagować na wprowadzane obostrzenia, przesuwając terminy koncertów czy wspólnie odwołując trasy artystów z innej części świata. Waśko zwraca uwagę, że Alter Art od lat jest częścią stowarzyszenia Yourope, a taka paneuropejska współpraca była kluczowa dla rynku festiwalowego już wcześniej. Natomiast nie ma wątpliwości, że ostatnie lata sprawiły, że środowisko eventowe jest skonsolidowane jak nigdy wcześniej.
Wyzwania na przyszłość
Kiedy pytam o prognozy na najbliższy rok, Waśko i Ochab są niemal jednomyślni: duże festiwale i międzynarodowe gwiazdy poradzą sobie pomimo trwającego kryzysu gospodarczego. Ochab ma nawet dowody na potwierdzenie tej teorii. Fani Mystic Festival kupili w tym roku cztery razy więcej biletów w formule Blind Bird – to jest zanim promotor ogłosił udział pierwszych artystów – niż miało to miejsce w ubiegłym roku. Problemy mogą mieć natomiast artyści, którzy nie osiągnęli jeszcze takiego statusu. „Sądzę, że w przyszłym sezonie wszyscy popularni amerykańscy artyści wrócą do Europy, choć pewnie trzeba będzie trochę więcej za nich zapłacić” – twierdzi Ochab. „Wszystkie koszty idą w górę, więc i w branży koncertowej będzie drożej. To może być przede wszystkim problemem dla artystów z USA, którzy są na początku drogi – trasy, które się opłaciły w 2019 roku, teraz nie będą się kalkulować, poprzeczka będzie zawieszona wyżej. Ale gwiazd nie zabraknie”.
Rzeczywiście, już w tym roku szerokim echem odbiły się oświadczenia całkiem przecież popularnych zespołów, które z zakłopotaniem informowały swoich fanów o konieczności odwołania trasy ze względu na związane z nią koszty. Z tego powodu koncerty odwołał amerykański indie-rockowy zespół Animal Collective, popowa artystka Santigold czy weterani thrash-metalu z Anthrax. Amerykańską trasę przełożyła nawet laureatka tegorocznych Brit Awards Mercury Prize, to jest najważniejszych nagród brytyjskiego przemysłu fonograficznego, Little Simz. W oświadczeniu raperka napisała wprost, że koszty miesięcznego tournée po Stanach Zjednoczonych przekraczają jej możliwości finansowe. O jakiego rzędu pieniądzach mowa wie Arooj Aftab. Pochodząca z Pakistanu tegoroczna laureatka Grammy za pośrednictwem Twittera podziękowała swoim fanom za wspaniałe koncertowe spotkania i pochwaliła się wspaniałymi frekwencjami podczas występów. Po czym dodała, że pomimo to, po tej cudownej trasie, ma kilkadziesiąt tysięcy dolarów długu.
Organizatorzy koncertów i festiwali będą musieli wziąć te głosy pod uwagę, programując przyszłoroczne wydarzenia. Być może z tego powodu procentowo zwiększy się udział artystów europejskich, a może branża poradzi sobie z tymi wyzwaniami w inny sposób. Pewne jest natomiast, że po dwóch pandemicznych latach festiwalowi promotorzy podejmą się ich z przyjemnością.