Krzysztof Krawczyk

5.04.2021

Gdy dwa dni temu wyszedł ze szpitala, przekazywał wszystkim dobre wieści – cieszyliśmy się, bo chcieliśmy, by mu się udało. Ale dziś jego przyjaciele przekazali informację, że Krzysztof Krawczyk nie żyje.

O wielu artystach mówi się, że byli „legendą” – do Krawczyka to określenie pasuje wyjątkowo. Urodzony w Katowicach w 1946, od małego uczył się muzyki (ojciec postanowił, że zostanie pianistą), wystąpił w Szatanie z siódmej klasy, grał role dubbingowe. Gdy świat podbijać zaczęły zespoły gitarowo-wokalne, w Polsce powstało ich również niemało – jednym z nich byli Trubadurzy. Szybko zdobyli uznanie u fanów, polubiła ich telewizja – ruszyli w trasy koncertowe w kraju i za granicą, nagrywali płyty. Gdy kierownikiem zespołu został Ryszard Poznakowski, Krawczyk wydobył swój talent solisty. Miał mocny głos, charakterystyczny sposób śpiewania, szeroki repertuar, urodę, która podbijał publiczność. Jak pisał jego wieloletni manager i przyjaciel, Andrzej Kosmala: „Usłyszałem w jego głosie wszystko […] liryzm, ciepło, serdeczność, duszoszczypatielność, a jednocześnie niebywałą dynamikę i żywotność. Dojrzałem w nim polskiego Toma Jonesa, Elvisa Presleya, Demisa Roussosa, echa włoskiej i hiszpańskiej szkoły”.

Krawczyk występował na festiwalach w Opolu, Sopocie, Kołobrzegu, zjeździł z koncertami cały świat, nagrał niemal tysiąc piosenek (któż nie pamięta Parostatku, Byłaś tu, Jak minął dzień, Bo jesteś ty…), wydał ponad setkę płyt, w tym kilkanaście pokrytych złotem i platyną, zdobył wiele nagród, w tym Fryderyki SuperJedynki, SuperWiktora, był kawalerem Orderu Odrodzenia Polski. O naszym Stowarzyszeniu, którego był członkiem, powiedział kiedyś: „Kocham ZAiKS. Ileż to razy pomagał mi w trudnych sytuacjach”.

#Krzysztof Krawczyk
#Odeszli od nas
#pożegnania