Non omnis moriar – „nie wszystek umrę” – słowa słynnej ody Horacego Exegi monumentum można z całą pewnością odnieść do postaci Edwarda Pałłasza, którego – w wielkim smutku – pożegnaliśmy 10 stycznia. Dzieło twórcy pozostanie po jego śmierci
– to sedno myśli rzymskiego poety. W przypadku śp. Edwarda Pałłasza będzie to bez wątpienia nie tylko potężny katalog utworów muzycznych, lecz także, a może przede wszystkim, dzieło jego zaangażowania przez większość życia w sprawy polskiego środowiska artystycznego.
Głęboka, wnikliwie analityczna świadomość problemów świata kultury czy też problemów samych twórców, w połączeniu z koncyliacyjnym charakterem, pozwoliły Edwardowi Pałłaszowi pełnić i zajmować z powodzeniem szereg (niekoniecznie łatwych) funkcji czy stanowisk: przez wiele lat pracował bowiem na rzecz Związku Kompozytorów Polskich (jako członek Zarządu Głównego, Rady Programowej Warszawskiej Jesieni), na rzecz Polskiego Radia (jako Dyrektor II Programu Polskiego Radia, Członek i Przewodniczący Rady Programowej), był także wicedyrektorem Warszawskiej Opery Kameralnej.
Wreszcie – jak sam o sobie zresztą mówił – był absolutnym weteranem ZAiKS-u. Jego staż członkowski w Stowarzyszeniu Autorów ZAiKS sięgnął blisko 60 lat! Od ponad 35 lat był zaś ściśle zaangażowany w prace przeróżnych organów statutowych naszej organizacji: funkcję Prezesa (Przewodniczącego Zarządu) pełnił w sumie 11 lat (obok Karola Małcużyńskiego najdłużej w ponad stuletniej historii Stowarzyszenia), a przez sześć lat był Przewodniczącym Rady. Do ostatnich miesięcy pozostał w pełni oddany piastowanym funkcjom, nie szczędząc czasu, sił i zaangażowania w działalność ZAiKS-u.
Za swoją wieloletnią działalność twórczą i organizacyjną został uhonorowany szeregiem nagród, medali i odznaczeń państwowych.
Dystans, celna refleksja, błyskotliwy komentarz m.in. wobec stale zmieniającej się rzeczywistości społeczno-politycznej to jedne z wielu charyzmatycznych cech Edwarda, które bez wątpienia pozostaną trwale w naszej pamięci. Szereg jego cennych rad powinniśmy zapewne zachować w świadomości i stale wyciągać z nich wnioski. – Takie wnioski na „dziś” i te na „jutro”… Edward miał niesłychaną umiejętność zjednywania sobie ludzi, a o tym, że pozostał do końca życia w serdecznych i ciepłych relacjach z rzeszami kolegów-twórców różnych pokoleń, zawsze z życzliwością obserwując m.in. to, co aktualnie robią, co tworzą, niech świadczą wypowiedziane przez niego samego słowa w jednym z wywiadów: „Na mnie mobilizująco działa konsumowanie świata sztuki, kultury. Śledzę, co robią moi młodsi koledzy muzycy, kompozytorzy. Ciekaw jestem, co znajomi pisarze napisali, a co malarze namalowali, jakie kino się pojawiło”.
Ostatnie dni upłynęły pod znakiem wielu rozmów z ludźmi kultury, wspomnień – w moim przypadku przede wszystkim rozmów z kolegami kompozytorami – a w tych rozmowach najczęściej padało stwierdzenie w rodzaju, że „dzięki Edwardowi poznałem kogoś, wystąpiłem na takich a takich koncertach, za radą Edwarda udało mi się osiągnąć to i to”... Taki dominujący charakter wypowiedzi o zmarłym pozwala ufać, że osoba Edwarda Pałłasza pozostanie na zawsze w naszych sercach.
Na koniec jeszcze warto dodać, że Edward był wybitnym szachistą. Także w tej dyscyplinie stworzył np. wiele zadań cennych dla rozwoju teorii królewskiej gry.
Nieco przewrotnie wszak można sądzić, że był głęboko świadomy, iż jest taka bardzo szczególna partia gry na szachownicy życia, której nikt nie wygra… O śmierci w jednym z wywiadów – z właściwą sobie mądrością – powiedział: „Mam świadomość, że to nienazwane i trudno wyobrażalne na nas czeka”.
Będzie nam Ciebie brakować, Drogi Edwardzie…
Requiem aeternam dona eum, Domine, et lux perpetua luceat eum. Amen.
[Miłosz Bembinow]