Nie czas rozmawiać o adekwatności i ewentualnej nadmiarowości środków zapobiegawczych wprowadzonych przez rząd. Dyskusja na ten temat zapewne będzie trwała przez następne lata, na razie zarządzony w trybie nagłym postój państwa jest zbieżny z poziomem społecznego lęku, a co za tym idzie – powszechnie uznawany za rozwiązanie rozsądne.
Lockdown z dnia na dzień pozbawił środków do życia tysiące ludzi, w tym pracowników kultury. W trudnej sytuacji znaleźli się artyści niemal wszystkich dziedzin, a w szczególnie dramatycznej – zatrudnieni na elastyczne umowy cywilnoprawne (tzw. śmieciówki). Ale nagły kryzys dotknął także muzyków, których głównym źródłem utrzymania są tantiemy za publiczne wykonania i odtworzenia. „Będzie naprawdę niewesoło”, mówi muzyk i kompozytor Marek Kościkiewicz. „Media, owszem, nie przestaną grać utworów polskich artystów, ale po pierwsze stanowią one relatywnie małą część repertuaru większości radiowych rozgłośni, po drugie – tantiemy są głównym źródłem dochodu całej rzeszy muzyków, których utwory nie są już w mediach emitowane, za to bardzo często wykonuje się je na imprezach, eventach, weselach czy w pubach. Słowem – najbardziej po kieszeni dostaną twórcy, których głównym źródłem dochodu są tantiemy za wykonania publiczne. To ponad 90 procent muzyków pobierających wynagrodzenie z tytułu posiadania praw autorskich”. Całość sytuacji precyzyjnie nakreślili w liście do premiera prezesi czterech muzycznych organizacji zbiorowego zarządzania, ZAiKS-u, STOART-u, SAWP-u i ZPAV-u:
„Obecny czas to dla setek twórców i artystów wykonawców (…) rozpoczęcie sezonu artystycznego, w tym koncertów, ale także przedstawień, spektakli, rozlicznych imprez okolicznościowych, rocznicowych, związanych zarówno z nadchodzącymi świętami religijnymi, jak również państwowymi. Wszystkie te wydarzenia, które często wymagały wielomiesięcznych przygotowań twórczych i organizacyjnych, zostały lub zostaną nagle, z uwagi na zaistniałą sytuację, odwołane, a artyści tracą możliwość wykonywania pracy lub otrzymania wynagrodzenia za stworzone dzieła, co najmniej przez najbliższe miesiące. Codzienna egzystencja polskich autorów i artystów wykonawców zależy przede wszystkim od ich aktywności twórczej i występów przed publicznością. Zdecydowana większość działa indywidualnie lub prowadzi własną działalność gospodarczą, a zatem nie może liczyć na żadne gwarancje stałego dochodu płynącego z jakiejkolwiek instytucji lub firmy”.
Wśród 93 punktów zapisanych w projektach ustaw tzw. tarczy antykryzysowej, ludzi kultury i sztuki dotyczą trzy.
Rząd zobowiązuje się wesprzeć twórców, których działalność nie może być kontynuowana w okresie obowiązywania stanu epidemicznego. Artyści, głównie ci zatrudnieni na umowach śmieciowych, mogą liczyć na jednorazową zapomogę wynoszącą 80% płacy minimalnej, czyli 2080 zł brutto. Aby otrzymać to wsparcie, wynagrodzenie na umowie, na którą powoła się twórca, nie może być niższe niż połowa płacy minimalnej (1300 brutto). Jeśli będzie, wnioskodawca otrzyma rekompensatę równą kwocie przychodu z miesiąca poprzedzającego złożenie wniosku.
Według projektu ustawy antykryzysowej rekompensata ta nie będzie dotyczyła posiadaczy praw autorskich, na rzecz których ZAiKS wykonuje usługi. Umowy zawarte pomiędzy Stowarzyszeniem a twórcami nie mają bowiem charakteru pracowniczego. Wszyscy, których podstawowym źródłem utrzymania były tantiemy uzyskiwane w efekcie publicznych wykonań, będą musieli przetrwać trudny okres bez systemowego wsparcia. To przede wszystkim twórcy.
Rząd zwraca uwagę także na organizatorów anulowanych imprez. Odwołany został m.in. 41. Przegląd Piosenki Aktorskiej. Przerwane zostały zakontraktowane rok wcześniej trasy koncertowe, m.in. Agnieszki Chylińskiej, Dawida Podsiadły, Artura Rojka, Pezeta, Quebonafide i wielu innych muzyków. Większość artystów zaapelowała do swoich fanów, aby ci nie zwracali zakupionych biletów. Można się spodziewać, że publiczność lojalna okaże się głównie wobec najpopularniejszych wykonawców. Tym organizatorom, którzy jednak będą musieli zwrócić ludziom za bilety, pakiet ustaw ratunkowych umożliwia prolongowanie terminu wykonania przelewu za oddany bilet do 180 dni (pół roku). Na stronach ministerstwa kultury czytamy również: „Możliwy voucher w zamian za odstąpienie od rezygnacji umowy”. Możliwy prawnie, czyli niedoszły uczestnik koncertu może usłyszeć od organizatora: albo koncert w innym terminie (ew. inne wydarzenie), albo nic. To istotna ulga dla organizatorów, którzy z dnia na dzień stanęli przed roszczeniami dotyczącymi pieniędzy, które już dawno wydali na zorganizowanie niefartownych imprez.
Trzeci punkt dotyczy bezpośrednio ZAiKS-u oraz wszystkich innych organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. W projekcie rządowym czytamy: „(wprowadza się) Czasowe zwolnienie z opłat dla organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi oraz opłat abonamentowych, gdy nie są one zależne od wielkości przychodów lub dochodów przedsiębiorcy”. To zapis mający przede wszystkim odciążyć branżę gastronomiczną i usługową. Swoją działalność zawiesiły nie tylko kawiarnie i puby, ale także fryzjerzy, kosmetyczki, siłownie i inne lokale, w których na podstawie stosownych umów z ozz-ami puszczano polską muzykę.
„Nie mamy wpływu i nie wiemy, na jak długo zostają wprowadzone powyższe przepisy. To, czy będą obowiązywały tylko w okresie, w którym będzie zawieszona lub ograniczona działalność w sektorze kultury oraz punktach usługowych, zależy wyłącznie od rządu i legislatora. Poruszamy się w nowej – bardzo dynamicznej rzeczywistości, również w sensie prawnym. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w większości państw członkowskich UE. W przeciwieństwie do nich, w Polsce jednak nie wprowadzono przepisów, które zminimalizowałyby straty twórców ze względu na – przewidziany przepisami – zakaz normalnego korzystania z ich utworów na całych polach eksploatacji” – mówi Rafał Kownacki, wicedyrektor ZAiKS-u i członek Zarządu GESAC-u.
Druga część zapisu dotyczy umów z nadawcami internetowymi, radiowymi i telewizyjnymi. Oni nie będą z opłat do OZZ zwolnieni, przekazują im bowiem wynagrodzenie uzależnione od osiągniętych dochodów (np. z reklam). „Zarówno epidemia jak i jej konsekwencje rynkowe nie są dla ZAIKS-u sytuacją komfortową, ale mierzymy się z nią w zdecydowany i proaktywny sposób” – mówi Kownacki. „ Dokonaliśmy stosownych korekt w planach finansowych na bieżący rok. Owszem, przez – na razie trudny do przewidzenia czas – inkaso wyłączone jest m.in. w lokalach usługowych i gastronomicznych, czy centrach handlowych, ale świat nie znosi próżni. Zachęcamy użytkowników i już otrzymujemy wnioski licencyjne dotyczące przenoszenia eksploatacji utworów z pól tradycyjnych do wymiaru cyfrowego, np. spektakli teatralnych czy koncertów wykonywanych online. Dzięki temu w pewnym zakresie uda nam się ograniczyć straty twórców, które wynoszą blisko 3 miliony złotych w każdym kolejnym tygodniu trwania ograniczeń związanych z epidemią koronawirusa”.
ZAiKS programy pomocy dla swoich członków usprawnił tak, aby wnioski można było składać online. Członkowie mogą liczyć na uzyskanie zaliczek na poczet przyszłych w pływów, co w sytuacji nagłego odcięcia od jakichkolwiek form przychodu może stanowić istotną pomoc. Mogą też ubiegać się o zapomogi, czyli bezzwrotne jednorazowe zasiłki dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. „Obecna sytuacja związana z pandemią koronawirusa wystawia nas wszystkich na ciężką próbę i zmienia, nierzadko w sposób dramatyczny, naszą pracę i życie. W tym niezwykle trudnym okresie najważniejsze jest to, żeby ZAiKS działał jeszcze sprawniej niż zwykle i jak najszybciej odpowiadał na Wasze potrzeby” – zapewnił twórców prezes Fogler w liście wystosowanym 20 marca.
Natychmiastowe kroki podjęli producenci filmowi. Premierę horroru W lesie dziś nie zaśnie nikt przeniesiono z kin do Netflixa. Na platformie Player+ dostępny jest także Hejter Jana Komasy, na który do kin zdążyło pójść tylko 145 tys. widzów. O ile pierwszy film dostępny jest w ramach abonamentu, o tyle za obejrzenie filmu Komasy trzeba zapłacić 35 zł. Wiele teatrów zdecydowało się na transmisje swoich spektakli online. 24 marca na kanale YouTube Teatru Żydowskiego wystawiono Dybuka w reżyserii Mai Kleczewskiej. Spektakl obejrzało prawie 2500 widzów. Byłoby to imponujące, gdyby ci ludzie chcieli wejść na małą salę na ulicy Senatorskiej. W wymiarze takiej platformy jak YT to jednak śladowa, niezauważalna liczba. Czy internet w ogóle może pomóc w rozwiązaniu problemu? Rynek streamingowy osadzony jest przez dużych pośredników, którzy latami budowali swoje marki, pracując na dotarcie do widza. W normalnych czasach szybko zrozumieli to m.in. Borys Szyc i Jarosław Kuźniar, którzy otworzyli w internecie teatr TheMuBa prezentujący spektakle na żywo. Czy koronawirusowe okoliczności mogą takim projektom pomóc, czy wzrośnie w społeczeństwie gotowość do płacenia w sieci za polski teatr, operę, balet?
W tym miejscu postanowił przyjść z pomocą rząd. W dniu przedstawienia projektu ratunkowego dla kultury, minister Gliński powiedział w radiowej Trójce: „Resort planuje w najbliższym czasie przeznaczyć dodatkowe 20 mln złotych na wsparcie projektów artystycznych w internecie, w związku z zamknięciem placówek kulturalnych. To będą pieniądze na najróżniejsze projekty, definicja będzie bardzo szeroka, zasady konkursu grantowego bardzo liberalne”. Do zamknięcia tego numeru „Wiadomości” żadne konkrety związane z tym projektem nie zostały ujawnione.
Teraz widać, jak ważna jest szybka implementacja dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, która obliguje platformy takie jak YouTube do podpisywania z organizacjami zbiorowego zarządzania uczciwych licencji. Tymczasem gigant internetowy, który zbudował swój model biznesowy na udostępnianiu twórczości, nie skierował do artystów i twórców żadnej akcji pomocowej. To od rządu zależy, jak szybko takie serwisy zaczną wnosić opłaty licencyjne adekwatne do skali wykorzystania twórczości i zysków czerpanych z reklam.
Wszyscy dotknięci ekonomicznie pandemią liczą po cichu, że najpóźniej jesienią będzie można przeprowadzić odwołane imprezy. Inaczej sprawę widzą niektórzy politycy. Radna Zabrza, Agnieszka Rupniewska, złożyła do prezydenta m iasta w niosek dotyczący odwołania wszystkich wydarzeń o charakterze rozrywkowym i kulturalnym zaplanowanych na 2020 rok. Do pomysłu odniósł się w sieci reporter Cezary Łazarewicz: „(…) Racjonalizatorski pomysł, jak zaorać kulturę i wziąć głodem ludzi kultury, gdyby ich przypadkiem koronawirus nie dopadł”.
Sytuacja zaskoczyła cały świat, wszędzie panują chaos i nerwowe szukanie rozwiązań. „O artystach w ogóle się u nas nie wspomina, wszyscy mają co innego na głowie”, mówi mieszkająca w Los Angeles pianistka Klaudia Kudelko. „Odwołano mi dużo koncertów zaplanowanych na okres od maja do września. Nie dostanę ani dolara rekompensaty, bo umowy są tak skonstruowane, że jeśli koncert nie odbędzie się z przyczyn niezależnych od organizatora – nie musi on wypłacać artyście odszkodowania. Amerykański bank centralny zapowiedział, że będzie ratował gospodarkę, ale planów związanych z pomocą dla ludzi kultury nie ma. Każdy musi radzić sobie sam. Planujemy przełożenie moich koncertów na okres od października do końca roku, ale jak pokazuje rzeczywistość, wyrazistego znaczenia nabiera powiedzenie: chcesz rozbawić stwórcę, opowiedz mu o własnych planach”.