Właściwie to nie życie jest ważne, lecz dzieła, które stają się punktem zwrotnym – mawiał Krzysztof Penderecki. Niewątpliwie takim właśnie punktem w życiu artysty stały się jego ukochane Lusławice. Dzięki nim zapisał się historii nie tylko jako genialny twórca, dyrygent i pedagog, ale także architekt – wizjoner. Miłośnik drzew. Maestro. Człowiek kultury i natury.
Ryszard Kapuściński uważał, że nasze życie jest kolekcją chwil. Momenty zapisane w pamięci powracają do nas w formie wspomnień, które niczym kotwice pozwalają nam przybijać do różnorodnych portów naszej przeszłości. Dzięki wspomnieniom zachowujemy pamięć o ludziach i wydarzeniach. Ponad sześćdziesiąt lat twórczości Krzysztofa Pendereckiego to niewątpliwie fascynująca kolekcja chwil, które ukształtowały nowe oblicze muzyki współczesnej. Wspominając zmarłego niedawno twórcę, wracamy do wydarzeń stanowiących punkty zwrotne w życiu kompozytora
Krzysztof Penderecki – światowej sławy kompozytor, dyrygent, pedagog. Współtwórca nowego oblicza polskiej muzyki XX wieku. Należy do grona najwybitniejszych i najbardziej cenionych współcześnie osobowości nie tylko w dziedzinie muzyki, ale także szeroko pojętej kultury i sztuki. Laureat pięciu prestiżowych nagród Grammy za lata 1987, 1998 (podwójna nagroda), 2000, 2016. Bogata i różnorodna muzyka Krzysztofa Pendereckiego od ponad sześćdziesięciu lat rozbrzmiewa na całym świecie, przede wszystkim w Europie, obu Amerykach, Azji, a także w Australii. O randze twórcy świadczą liczne odznaczenia krajowe i zagraniczne, nagrody i tytuły przyznane artyście w różnych krajach całego globu, międzynarodowe festiwale i konkursy jego imienia, a przede wszystkim wykonania jego utworów przez wybitnych wirtuozów i czołowe orkiestry w najsłynniejszych salach koncertowych świata. Kompozytor został mianowany doktorem honoris causa ponad czterdziestu uniwersytetów, członkiem honorowym najważniejszych akademii artystycznych i naukowych, a także honorowym profesorem wielu prestiżowych uczelni artystycznych. Od początku swej drogi twórczej związany był z ZAiKS-em – będąc od 1957 roku członkiem stowarzyszenia, w 2017 roku otrzymując tytuł honorowego członka, a 19 marca 2018 roku odbierając nagrodę 100-lecia ZAIKS-u.
Kompozytor przyszedł na świat i dorastał w Dębicy – małym, prowincjonalnym miasteczku. Swoje życie artystyczne związał z Krakowem, gdzie kształcił się i pracował. Od ponad pięćdziesięciu lat spędzał wakacje, odpoczywając i tworząc w Jastrzębiej Górze. Na początku lat 70. miejscem szczególnie bliskim artyście stały się Lusławice. W małej wiosce nad Dunajcem, gdzie unosił się duch myśli ariańskiej, a XIX-wieczny dwór pamiętał czasy pobytów wybitnego malarza Jacka Malczewskiego, Krzysztof Penderecki zrealizował swoje największe marzenie z dzieciństwa – założył park, który przez ponad czterdzieści lat rozrósł się do wielohektarowego, unikatowego w skali europejskiej, arboretum. W Lusławicach zmaterializowała się również najważniejsza idea, jaka przyświecała kompozytorowi – stworzenie akademii dla utalentowanych dzieci i młodzieży. (…) Jest też kwestia odpowiedzialności i wdzięczności za to, że mogłem się wykształcić w Polsce. I było to kształcenie na bardzo wysokim poziomie, nie miałem się czego wstydzić, idąc w świat (…) Pomyślałem, że skoro otrzymałem wykształcenie na takim poziomie, to mam pewien dług, że powinienem coś zrobić dla młodzieży. Miałem pewien niedosyt, uważałem, że jestem coś winien za to… – wspominał Penderecki.
Jestem hybrydą… Moja rodzina pochodzi z Kresów, babka ze strony ojca była Ormianką, natomiast dziadek Niemcem. Zawsze miałem na przykład pociąg do liturgii prawosławnej, z drugiej zaś strony fascynowała mnie kultura zachodnia (…)
Krzysztof Penderecki
Artysta pochodził z wielokulturowej rodziny o korzeniach polskich, niemieckich i ormiańskich. Michał Penderecki, dziadek kompozytora zamieszkał w Rohatynie k. Stanisławowa. Był grekokatolikiem, a związał się z Ormianką, Stefanią Szylkiewicz, której przodkowie przybyli na ziemie dawnej Rzeczypospolitej z Iranu. Dziadkowie kompozytora
przenieśli się na zachód, w głąb Polski i osiedli na stałe w Dębicy. Miasto to już w XIX wieku stało się ważnym ośrodkiem rozwoju chasydyzmu. W pejzaż miasteczka obok małych kamieniczek wokół rynku, skromnych drewnianych domków, stopniowo zaczęły się wpisywać coraz liczniej żydowskie domy modlitwy oraz chasydzi przechadzający się wąskimi uliczkami miasta w chałatach, białych skarpetkach i kapeluszach. Związki rodziny Krzysztofa Pendereckiego z Dębicą i jej okolicami sięgają końca XIX wieku, kiedy to hrabia Raczyński sprowadził do Zawady Johanna Bergera. Przybyły z Niemiec mężczyzna był leśnikiem, specjalistą od zalesiania. Osiedlił się w Zawadzie i objął stanowisko nadleśniczego w dobrach hrabiego. Jednym z dzieci Johanna Bergera był Robert Berger – ukochany dziadek kompozytora, który swoje życie i działalność związał z Dębicą. Artysta tak wspominał tradycje rodzinne ze strony matki: „Dziadek nie był Polakiem, był Niemcem… z ojca i matki (…) Przed wojną wszyscy uważali go za Niemca, potem, jak Niemcy przyszli, przestał mówić po niemiecku i w ogóle do końca życia udawał, że nie zna tego języka. Tylko się modlił po niemiecku, bo nie umiał inaczej (…) Chociaż nie był Polakiem, był wielkim patriotą polskim”.
Robert Berger zajmuje wyjątkowe miejsce we wspomnieniach artysty. To postać szczególnie mu bliska. Jemu również zawdzięcza kompozytor fascynację dendrologią. Dziadek wprowadzał go w tajniki świata roślin, opowiadał o drzewach i pomagał w robieniu zielników. Pracował w Dębicy jako kierownik szkoły i Dyrektor Towarzystwa Wzajemnego Kredytu. Był postacią szanowaną i cenioną przez środowisko inteligencji dębickiej. Jeszcze przed wybuchem I wojny światowej angażował się w życie publiczne. W 1933 został dyrektorem Towarzystwa Wzajemnego Kredytu, które mieściło się w rodzinnym domu. Z czasem Towarzystwo przekształciło się w Kasę im. Stefczyka. To właśnie w tym domu, 23 listopada 1933 roku, przyszedł na świat Krzysztof Penderecki. Opisując klimat rodzinnego miasta, kompozytor wspominał: „Wychowałem się, otoczony światem żydowskim. W Dębicy był jeden kościół katolicki i pięć synagog. Pamiętam śpiewy, które dobiegały mnie z żydowskich bożnic, mam tę muzykę w uchu. Codzienność tego prowincjonalnego miasteczka, które było miejscem wzajemnego przenikania się kultur i religii, odcisnęła piętno w późniejszej twórczości artysty, który stwierdził: Dziwne, że to po tylu latach ta muzyka, którą miałem w uszach, wraca. W moich dwóch utworach muzyka klezmerska wróciła świadomie: w Sekstecie i nawet w Concerto grosso, prawdopodobnie takie motywy słyszałem jako dziecko”.
Błogie i beztroskie dzieciństwo nie trwało długo. Kolejne lata naznaczone zostały wojną i niemieckim terrorem, widokiem cierpienia i śmierci. We wrażliwej pamięci młodego chłopca trwale zapisały się przerażające obrazy: „Moja młodość, dzieciństwo moje to jednak jest wojna. Stała obecność śmierci. Co chwila wiadomość, że kogoś rozstrzelali (…) Likwidacja getta. Ja się z nimi bawiłem. Gdy w 39 roku poszedłem do szkoły, to przecież chodziliśmy razem z żydowskimi kolegami. I później na naszych oczach…”.
Muzyka w domu Pendereckich była wciąż obecna. Ojciec przyszłego kompozytora
– Tadeusz Penderecki – po pracy grywał na skrzypcach, a w niedziele urządzał muzykowanie domowe. Skrzypce z miejsca podbiły wyobraźnię przyszłego kompozytora: „Tu, w Dębicy, chciałem zostać skrzypkiem wirtuozem: pierwsze utwory komponowałem dla siebie samego – do ćwiczeń, w wieku 11-12 lat. To skrzypce, nie kompozycja, były wówczas moim żywiołem (…) Założyłem amatorski zespół muzyczny, graliśmy na uroczystościach szkolnych, na zabawach i weselach. Pamiętam moje fascynacje orkiestrami dętymi, które podczas uroczystości paradowały ulicami miasta. Żyłem jednak nie tylko samą muzyką: czytałem wszystko, co mi wpadło do ręki”.
Osobowość twórcza Krzysztofa Pendereckiego niewątpliwie została ukształtowana w jego wczesnej młodości. W rodzinnej Dębicy zrodziły się największe pasje Mistrza: miłość do muzyki i natury. Dziecięca fascynacja grą na skrzypcach zapoczątkowała prawdziwą miłość do muzyki – miłość, której pozostał wierny bez reszty.
Urodziłem się w Dębicy, ale w wieku osiemnastu lat przyjechałem do Krakowa i to właśnie Kraków ukształtował mnie i jako człowieka, i jako muzyka. Kraków Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków Teatru Kantora i Starego Teatru, Wyższej Szkoły Muzycznej, obecnie Akademii. Tu, w Krakowie, skomponowałem osiemdziesiąt procent utworów. To tutaj wracam i zakotwiczam po rozlicznych podróżach
Krzysztof Penderecki
Po zdaniu matury w dębickim gimnazjum, w 1950 roku, Penderecki wyjechał do Krakowa, by pobierać lekcje gry skrzypcowej. Młody dębiczanin zjawił się w Krakowie z walizką pełną własnych kompozycji. Drzemało w nim także wiele innych talentów, w tym zwłaszcza upodobanie do rysunku. W tym mieście kompozytor mógł odkrywać i realizować w pełni różne swoje pasje i szerokie zainteresowania. Penderecki zapisał się na Uniwersytet Jagielloński jako wolny słuchacz. Zafascynowany był filologią klasyczną i filozofią. Wybór ścieżki kariery nie był zatem wcale oczywisty. Artysta wspominając początki swojej drogi twórczej, przywoływał postać profesora Skołyszewskiego, który ostatecznie wpłynął na wybór drogi życiowej przyszłego kompozytora: „Koniecznie chciałem iść na studia, uczyć się muzyki, ale ojciec na początku tego nie pochwalał, był do bólu praktyczny. Dziadek był jeszcze mniej przekonany do tego pomysłu, muzyk to nie był dla niego poważny zawód. Pytał mnie: Naprawdę chcesz być muzykantem? W końcu ojciec się zgodził, żebym zdawał na studia muzyczne i zamówił mi prywatne lekcje u profesora Franciszka Skołyszewskiego w Krakowie. Wspominając Skołyszewskiego, artysta wyznał: On mnie przekonał, że jestem kompozytorem (…) On właściwie wymyślił mnie jako kompozytora (…) Przyjechałem do Krakowa z walizeczką pełną kompozycji (…) I pamiętam, jak on to oglądał (…) a potem powiedział: Jutro przyjdziesz do mnie i zaczynamy kontrapunkt. I miał rację (…) W gruncie rzeczy jestem kontrapunktystą”.
W 1954 młody Penderecki zdał egzamin na wydział kompozycji Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej i został przyjęty do klasy Artura Malawskiego, a po jego śmierci w 1957 roku został przydzielony do klasy Stanisława Wiechowicza. W tym czasie był już na tyle ukształtowany, że jego praca podążała własną drogą, a on sam kończył swój utwór dyplomowy, który stał się pośmiertnym hołdem złożonym profesorowi Epitafium. Artur Malawski in memoriam.
Początek światowej kariery Pendereckiego był gwałtowny, efektowny, zaskakujący, a nawet bulwersujący i skandaliczny – tak, jak pierwsze dzieła samego kompozytora. Bezpośrednio po ukończeniu studiów Penderecki objął stanowisko asystenta w Krakowskiej Wyższej Szkole Muzycznej. Komponował w tym czasie utwory kameralne, miniatury, pieśni, a także sporo muzyki dla teatrów lalkowych (a pierwsze zarobione w ten sposób pieniądze inwestował w kupno dzieł sztuki). Ten rodzaj twórczości nie zaspokajał jednak ambicji twórcy.
27 kwietnia 1959 roku prawdziwie „narodził się” kompozytor. Jego nazwisko pojawiło się na łamach prasy, aby już później z nich nie schodzić. Dzień wcześniej obradowało jury II Ogólnopolskiego Konkursu dla Młodych Kompozytorów. Trzy główne nagrody zostały przyznane i przystąpiono do otwierania kopert, aby rozszyfrować godła, pod którymi kryły się nazwiska autorów. Pierwszą z nagród przyznano Strofom, drugą otrzymały Emanacje, a trzecią Psalmy Dawida. Zaskoczenie jurorów było absolutne. Autorem wszystkich trzech kompozycji był bowiem ten sam twórca – Krzysztof Penderecki! Był to spektakularny debiut kompozytorski, który otworzył Pendereckiemu drogę do świata zza żelaznej kurtyny. Wykonanie Strof na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień” tego samego roku wywołało żywy rezonans w środowisku muzycznym, zwłaszcza w kręgu zachodnioniemieckim. Rok 1960 przyniósł pierwsze zagraniczne wydania dzieł kompozytora (H. Moeck-Verlag), a także zamówienie Heinricha Strobla na festiwal muzyki nowej w Donaueschingen – ówczesnej mekce awangardy. Z początkiem lat 60. Krzysztof Penderecki stał się niekwestionowanym liderem polskiej awangardy muzycznej. Drogę twórczą rozpoczął od eksperymentowania z brzmieniem instrumentów i głosów ludzkich. Powstałe w tym okresie utwory otworzyły nieznane dotąd horyzonty brzmieniowe, stając się początkiem nowego stylu, kojarzonego przez krytykę zagraniczną z Polską Szkołą Kompozytorską, a w kraju określonego mianem sonoryzmu. Utwory te wzbudziły zainteresowanie wybitnych osobistości świata muzyki, co zaowocowało zamówieniami kolejnych kompozycji oraz krajowymi i zagranicznymi wykonaniami, które młodemu twórcy przyniosły sławę jednego z najbardziej pomysłowych kompozytorów poszukujących nowatorskich efektów brzmieniowych i nowych sposobów notacji. Penderecki szybko utrwalił wizerunek twórcy nowoczesnego. W 1960 roku Krzysztof Penderecki skomponował Tren – ofiarom Hiroszimy – jeden z najbardziej znanych i najczęściej wykonywanych utworów, za który otrzymał w 1961 roku Nagrodę UNESCO. W tym czasie powstały m.in. Anaklasis (na Donaueschinger Musiktage), Polymorphia (napisana na zamówienie Norddeutscher Rundfunk Hamburg), Fluorescencje (na Donaueschinger Musiktage), a w 1966 Pasja według św. Łukasza, pierwsze wielkie dzieło w karierze młodego kompozytora. Można śmiało stwierdzić, że Krzysztofa Pendereckiego stworzyła jego Pasja. W muzyce XX wieku zajmuje ona szczególne miejsce: z jednej strony jest na wskroś współczesna, z drugiej – nawiązuje do wielkiej tradycji muzyki sakralnej w kulturze europejskiej. Penderecki odwołał się w niej do formy i tekstu, których najdoskonalszym przykładem były pasje Bacha. Dzieło zostało napisane na zamówienie Otto Tomka, kierownika redakcji muzycznej Westdeutscher Rundfunk w Kolonii, dla uczczenia 700-lecia katedry w Münster. Jego pierwsze wykonanie – 30 marca 1966 roku – stało się światowym wydarzeniem artystycznym o szerokim rezonansie. Prasa muzyczna całego świata szeroko wówczas pisała o Polaku oraz o sztuce i tradycjach kulturalnych kraju, z którego się wywodzi. Widoczna na rękopisie data ukończenia Pasji – 26 stycznia 1966 – miała także wymiar symboliczny, odnoszący się do jubileuszu milenium chrztu Polski. Tym monumentalnym dziełem kompozytor zapisał się w historii jako pierwszy w bloku wschodnim twórca, który miał odwagę podjąć tematykę sakralną. Konsekwencją Pasji stała się cała monumentalna twórczość wokalno-instrumentalna Pendereckiego, tworząca jedyny w swoim rodzaju muzyczny epos, dopełniany przez następne pół wieku kolejnymi dziełami odmalowującymi dramat człowieka: Diabłami z Loudun traktującymi o nietolerancji, Dies irae podejmującym tragiczny temat zagłady, Kosmogonią z tekstami sięgającymi od starożytnych Greków po lądujących na Księżycu kosmonautów, Rajem utraconym przedstawiającym narodziny ludzkiej historii i ludzkiej tragedii, pochwalnym hymnem ambrozjańskim Te Deum dedykowanym Janowi Pawłowi II oraz mszą żałobną – Polskim Requiem odwołującym się do najtragiczniejszych wydarzeń w naszej historii. Całości tego wielkiego eposu dopełniło Credo stanowiące w muzyce końca XX wieku utwór niezwykle ważny, odwołujący się do uniwersalnego charakteru chrześcijańskiego wyznania wiary. Wybierając teksty, kompozytor nawiązał do polskiej tradycji katolickiej i sięgnął po cytaty z wielkopostnej pieśni Ludu, mój ludu oraz błagalnego śpiewu Któryś za nas cierpiał rany.
Mimo przeobrażeń języka dźwiękowego stałym idiomem w twórczości artysty było nieustanne poszukiwanie prawdy o człowieku i świecie, a jego dzieła stały się artystycznym świadectwem czasów współczesnych. Znamienne dla twórczości Pendereckiego były prestiżowe zamówienia, które spływały do kompozytora z całego świata i niejednokrotnie ich powstanie wiązało się z ważnymi rocznicami. Głęboki humanizm twórcy, któremu nieobojętne były losy człowieka, przejawił się wielokrotnie w jego twórczości poprzez dedykacje i odwołania do ważnych wydarzeń historycznych: tragedię nazistowskiego obozu zagłady w Oświęcimiu przypomina oratorium Dies irae, mord w Katyniu – Libera me z Polskiego Requiem; bohaterom warszawskiego getta dedykowane jest Quid sum miser z tego samego dzieła, zaś bohaterom powstania warszawskiego – Dies irae również z Requiem; wybór Papieża Jana Pawła II upamiętnia Te Deum, powstanie Solidarności i upadek komunizmu – Lacrimosa z Polskiego Requiem, 1000-lecie chrześcijaństwa w Polsce – Pasja według świętego Łukasza, 200-lecie proklamowania Stanów Zjednoczonych – Raj utracony, 200-lecie ogłoszenia we Francji Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela – IV Symfonia Adagio, 100-lecie wybuchu I wojny światowej – Dies illa, 100-lecie ludobójstwa Ormian – Psalm Domine quid multiplicati sunt, 50-lecie wyzwolenia Korei – V Symfonia, 25. rocznicę powstania ONZ – Kosmogonia. Powyższą listę dopełniły utwory napisane z okazji znaczących jubileuszów: 700-lecia katedry w Münster – Pasja według św. Łukasza, 1200-lecia katedry w Salzburgu – Magnificat, 600-lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego – Cantata in honorem Almae Matris Universitatis Iagellonicae sescentos abhinc annos fundatae, 3000 lat miasta Jerozolimy – VII Symfonia Siedem bram Jerozolimy, 850-lecia Moskwy – Hymn do św. Daniiła, 1000-lecia Gdańska – Hymn do św. Wojciecha.
Wiadomo od dawna, że człowieka kształtuje kultura i natura miejsca, w którym przychodzi na świat i miejsca, które wybiera na swój dom.
Krzysztof Penderecki
Twórczość Krzysztofa Pendereckiego na przestrzeni 65 lat przyniosła ponad 150 utworów zróżnicowanych w zakresie obsady, rozmiarów, technik kompozytorskich, gatunków, form i symbolicznego przesłania. Obejmuje utwory instrumentalne, wokalne i wokalno-instrumentalne. Wrażliwość kompozytora kształtowało okrucieństwo czasów, w których dorastał, religijność i wzorce patriotycznych postaw w rodzinie, a także
wnikliwość obserwacji, ciekawość świata i silna potrzeba niezależności. W codziennym życiu kompozytora oraz w jego drodze twórczej towarzyszyła mu przez 54 lata żona
– wybitny mecenas kultury – Elżbieta Penderecka. Postrzegana jest jednak nie tylko jako żona sławnego męża, lecz także, a może przede wszystkim, jako idealna towarzyszka, organizatorka i menedżerka. Mówiąc o swojej życiowej roli u boku wybitnego artysty, Elżbieta Penderecka stwierdziła: „Wszystko w życiu musi mieć swój czas i miejsce. By uczyć innych, najpierw trzeba się samemu nauczyć. By coś osiągnąć, najpierw trzeba wiedzieć, czego się od życia chce. Najpierw zbudowałam życie rodzinne, urodziłam dwoje dzieci, prowadziłam sekretariat mężowi, podróżowałam z nim po całym świecie, za nasze prywatne fundusze wraz z nim zorganizowałam w Lusławicach trzy festiwale z rzędu, poczynając od sierpnia 1980 roku, a potem – gdy przez dziesięć lat był dyrektorem artystycznym festiwalu Pabla Casalsa w Puerto Rico – stałam u jego boku. I dopiero po tym wszystkim mogłam pomyśleć o czymś własnym, podzielić się z innymi tym, czego nauczyłam się u boku męża (…) Jestem nieodłączną częścią jego życia, tak jak on jest moją”.
Niezaprzeczalny wpływ na muzykę Krzysztofa Pendereckiego miało umiłowanie piękna natury i poszukiwanie w niej inspiracji. Był wielkim miłośnikiem drzew, architektem założenia parkowego w Lusławicach, pedagogiem, inicjatorem powstania Europejskiego Centrum Muzyki – międzynarodowego kampusu przeznaczonego dla młodych artystów. Lusławice to miejscowość o wspaniałych tradycjach. W wiekach XVI i XVII działali tu prężnie bracia polscy – arianie. W dwudziestoleciu międzywojennym z Lusławicami związał się wybitny malarz, Jacek Malczewski. Od 1975 roku w dzieje tej miejscowości na trwałe wpisał się Krzysztof Penderecki, komponując nadzwyczajne, botaniczne dzieło – rozległy park. Tworzenie arboretum trwało ponad 40 lat. To najdłużej powstająca kompozycja artysty. Dzieło życia, symboliczna dziewiąta symfonia.
W otoczeniu ukochanych przez kompozytora drzew znajduje się odrestaurowany XIX-wieczny dwór wraz z zabytkowym lamusem pełniącym przed wiekami funkcję ariańskiej oficyny drukarskiej oraz symboliczny grób Fausta Socyna – nieoficjalnego przywódcy braci polskich. W Lusławicach zmaterializowało się jedno z największych marzeń twórcy – Europejskie Centrum Muzyki. Instytucja ta wraz z arboretum to swoiste domknięcie cyklu ośmiu symfonii w katalogu dzieł kompozytora. To dzieło wciąż trwa. Enklawa, arkadia wykreowana przez Artystę w lusławickim parku to miejsce, gdzie naprawdę czuł się u siebie. Jak mawiał: „Mieszkać mogę wszędzie. Żyć – tylko w Lusławicach.”
Kompozytor wielokrotnie odwoływał się do symboli. Szczególne znaczenie dla twórcy miała symbolika drzewa, podwójnie zakorzenionego – w ziemi i w niebie. Drogę każdego artysty postrzegał jako nieustanne błądzenie po krętych ścieżkach labiryntu. Wielokrotnie przypominał, jak ważne jest mieć odwagę bycia sobą. Odważnie kluczył w labiryncie poszukiwań twórczych, zawracał z obranych ścieżek, mylił tropy, niejednokrotnie idąc pod prąd. Czołowy awangardzista, który dość szybko porzucił awangardę. W wieku 30 lat postanowił napisać Pasję według św. Łukasza, mierząc się z samym Janem Sebastianem Bachem. Zaledwie w sześć tygodni ukończył to dzieło. W 16 miesięcy w miejscu, gdzie było ściernisko, wybudował Europejskie Centrum Muzyki. W sąsiedztwie drzew i labiryntów Mistrza stoi dziś wspaniały, nowoczesny obiekt z salą koncertową na 650 miejsc, salą kameralną, biblioteką i częścią hotelową oraz kampus z salami prób dla muzyków. Chlubą Centrum jest sala koncertowa ze wspaniałą, komplementowaną przez artystów akustyką. Działalności Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach przyświeca nadrzędna idea inspirowania najzdolniejszych młodych muzyków do doskonalenia umiejętności i dążenia ku pełnej dojrzałości artystycznej. Kursy mistrzowskie, warsztaty solowe, kameralne i orkiestrowe, seminaria oraz wykłady kładą akcent na relację między mistrzem a uczniem. Centrum jest miejscem spotkań młodych adeptów muzyki z mistrzami sztuki wykonawczej i kompozytorami, a także wybitnymi postaciami szeroko pojętej humanistyki. Instytucja wyznaczyła i niezmiennie podtrzymuje najwyższy standard realizowanych przedsięwzięć. Centrum tętni życiem muzycznym. 23 listopada 2019 roku w Centrum otwarta została stała ekspozycja multimedialna „Krzysztof Penderecki – Dziedzictwo polskiej muzyki XX i XXI wieku”. Prezentuje ona dorobek polskiej muzyki najnowszej, podkreślając szczególną rolę Krzysztofa Pendereckiego i jego imponujący wkład w rozwój kultury w Polsce i na świecie. Wystawa przedstawia czołowych kompozytorów muzyki polskiej XX wieku od Karola Szymanowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego, przez Witolda Lutosławskiego, Grażynę Bacewicz, Andrzeja Panufnika, Wojciecha Kilara i Henryka Mikołaja Góreckiego, aż po twórców komponujących obecnie. Ekspozycja poszerza ofertę Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego skierowaną do szerokiego spektrum odbiorców. Osobiste otwarcie wystawy przez kompozytora miało miejsce w dniu jego 86. urodzin.
Gdy zobaczyłem Lusławice, poczułem, że jest to miejsce, jakiego szukałem (…) Byłem przekonany, że to jest to miejsce, gdzie chcę żyć.
Krzysztof Penderecki
Kompozytor zmarł 29 marca 2020 roku. Artysta odszedł w przeddzień 54. rocznicy prawykonania Pasji. Pozostawił po sobie wspaniałe arboretum, ukochane drzewa, wymarzone Europejskie Centrum Muzyki oraz wiele wybitnych dzieł. Jak twierdził: „Myślę, że się spełniłem. Zwłaszcza jak patrzę na ten ogród, który mi daje tyle siły i równowagi”. Wraz ze śmiercią Krzysztofa Pendereckiego świat muzyczny pogrążył się w żałobie. Ale czy nastąpił koniec pewnej epoki?
Przeżywamy etap dziejów, w którym nie ma już z nami Krzysztofa Pendereckiego. Jednak kompozytor pozostawił po sobie wspaniałe dziedzictwo. Jego muzyka nieustannie zachwyca i inspiruje kolejne generacje twórców. Wielu z nas wciąż może czerpać z jego wielkiej mądrości i głębokiej myśli przepełnionej duchowością, troską o losy człowieka i kondycję sztuki. Odszedł wspaniały człowiek, geniusz, lecz jeśli jego fenomen nadal emanuje, inspiruje twórców, wykonawców, odbiorców na całym świecie, to epoka wciąż trwa.