Kompozytorzy w czasach zarazy

Aleksandra Chmielewska
17.12.2020
Hashtag Ensemble, fot. Anita Wąsik-Płocińska
Hashtag Ensemble, fot. Anita Wąsik-Płocińska

Strach o utrzymanie się na rynku czy od dawna wyczekiwany spokój i czas na pracę twórczą? Marazm narastający w miarę odwoływania kolejnych koncertów, a może okazja do dokończenia wszystkich ekstrawaganckich projektów, których szkice zalegały dotychczas na dnie szuflady?

Bilans zysków i strat w czasach pandemii COVID-19 w przypadku każdego kompozytora przedstawia się nieco inaczej. Są w końcu wśród nas freelancerzy, dla których samotna praca w studio to chleb powszedni, ale są i tacy kompozytorzy, których główny dochód płynie z innego – niekoniecznie funkcjonującego w czasie kwarantanny – źródła.

Jedno jest pewne: pandemia wywróciła życie muzyczne do góry nogami, prowokując twórców do zweryfikowania zarówno sposobów komponowania, jak i metod prezentowania twórczości.

 

Sezon odwołanych koncertów

Połowa marca 2020. W Polsce zostaje ogłoszony stan zagrożenia epidemicznego. Informacje o odwołanych koncertach i festiwalach wyrastają jak grzyby po deszczu. Próbuję być dobrej myśli; perspektywa dalszego odwoływania wydarzeń w maju czy w czerwcu wydaje się jeszcze nie do końca realna. Bardzo szybko to się zmienia. Otrzymuję mail za mailem. Tu nie jedziemy. Tam nie gramy. Tego nie będzie. Nie w tym roku. Może za rok. Może za dwa lata. Może nigdy. Pod znakiem zapytania staje formuła 63. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”. A przecież z początku wydawało się, że przy sprzyjających wiatrach jeszcze przed wakacjami wszystko wróci do normy.

W pierwszych tygodniach kwarantanny w którymś z serwisów społecznościowych rzuciło mi się w oczy hasło: „Kiedy nareszcie zacząłem odnosić sukcesy – przyszedł koniec świata”. Myślę, że wielu młodych kompozytorów mogłoby się z tym utożsamić. Koncert jest nie tylko zwieńczeniem wielomiesięcznej pracy, ową smakowitą wisienką na torcie, ale także przepustką do dalszych zamówień, festiwali, nagród. Czas zamknięcia sal koncertowych wydaje się być jak uskok w linearnym procesie artystycznego wzlotu. Ale nie tylko najmłodsi kompozytorzy boleśnie odczuli kwarantannę. Wiosną w mediach społecznościowych zaroiło się od wpisów informujących o tym, jakie wydarzenia odbyłyby się w danym dniu, gdyby nie COVID-19. „Gdyby nie pandemia tocząca aktualnie naszą planetę, jutro odbyłoby się koncertowe prawykonanie mojej opery ARS MORIENDI – REQUIEM GIOCOSO” – pisał na swoim profilu na Facebooku Tomasz Opałka – „Utworu zamówionego przez Polską Operę Królewską (...) Bilans odwołanych prawykonań: marzec-maj: 3.”

Żal ogromny, a refleksja, jak by się to wszystko potoczyło, gdyby nie pandemia – nieunikniona. Pewnym pocieszeniem, a może raczej szczęściem w nieszczęściu, może być jedynie świadomość, że dotknęło nas to sprawiedliwie: wszystkich, bez wyjątku.

 

Eksplozja kreatywności

Niepoddawanie się melancholii to w sytuacjach kryzysowych cenna umiejętność. Ale jeszcze cenniejsza okazała się w przypadku twórców muzyki pomysłowość, umiejętność dostosowania się do nietypowych warunków i biegłe posługiwanie się nowoczesnymi technologiami.

Brak możliwości spotykania się w dużych grupach, a co za tym idzie, brak możliwości organizowania prób z udziałem zespołu muzycznego, sprowokował niektórych kompozytorów do zastosowania niekonwencjonalnych rozwiązań. Przykładem może być Kamil Kosecki, który podczas pandemii stworzył utwór Politicus. Tworzywem, z którego zbudowana jest trzyczęściowa kompozycja, są fragmenty wystąpień polityków wybrane z audiowizualnych zapisów takich wydarzeń jak posiedzenia United Nations, World Health Organization i wiele innych. Wypowiedzi znanych polityków, m.in. Baracka Obamy, Hillary Clinton czy Angeli Merkel, zostały w utworze Koseckiego poszatkowane i zapętlone, dzięki czemu powstała całkowicie asemantyczna tkanka dźwiękowa – szczególnie efektowne brzmienie uzyskał kompozytor w trzeciej, quasi-beatboxowej części utworu.

Nieco inaczej podszedł do problemu niemożności spotykania się z muzykami Bartosz Kowalski, tworząc w ramach stypendium „Kultura w sieci” swój Multi-Koncert. Wykonawcy sami zgłaszają Kowalskiemu chęć udziału w przedsięwzięciu, a następnie są dodawani do grupy na Facebooku,  gdzie zamieszczają nagrania swoich partii zarejestrowane w domach. Kowalski podkreśla, że nikt nie musi mieć profesjonalnego mikrofonu ani warunków akustycznych – wystarczy nagranie zwykłym telefonem. Co więcej, utwór pisany jest tak, żeby mógł w nim wziąć udział praktycznie każdy wykonawca, który zna podstawy zapisu nutowego. Wykonawcy wybierają spośród kilku zaproponowanych fraz tę, która odpowiada ich poziomowi trudności. Montaż i wybór nagranego materiału leżą po stronie kompozytora. Na Facebooku, w trakcie pandemii, stopniowo prezentowane były kolejne fragmenty utworu, zaś oficjalna premiera całej kompozycji odbyła się we wrześniu na kanale YouTube Bartosza Kowalskiego.

Ale tworzenie nowych utworów nie zawsze wymaga współpracy z zespołem, bo przecież kompozytor może być też wykonawcą własnych dzieł. Urodzaj solowych kompozycji i ich wykonań przyniosła głośna akcja #Hot16Challenge2, w której artyści i osoby publiczne tworzyli utwory na rzecz służby zdrowia, wspierając zbiórkę funduszy organizowaną przez serwis siepomaga.pl. Zasady były następujące: w ciągu 72 godzin od otrzymania nominacji należało nagrać 16-wersową zwrotkę pod dowolny beat, a następnie nominować kolejne osoby. Inicjatywa wyszła od raperów – drugą część #Hot16Challenge rozpoczął Solar, który w swojej 16-wersowej zwrotce nominował Białasa, Bedoesa, Matę, Taco Hemingwaya i Mike’a Posnera. „Wirus” rozprzestrzenił się jednak szybko, bo już po paru dniach, poprzez aktorów, pisarzy i polityków, przedostał się również do środowiska muzyki poważnej. Trzeba jednak przyznać, że bardzo nieliczni kompozytorzy podjęli wyzwanie. Jednym z tych, którzy zdobyli się na odwagę, jest pianista jazzowy, kompozytor i dyrygent Nikola Kołodziejczyk, który w warstwie muzycznej wykorzystał fragmenty swojej kompozycji Funny Money. Wyzwanie podjęła również orkiestra NOSPR – w dowcipnym tekście o samotności muzyka orkiestrowego w dobie pandemii wielokrotnie padało przewrotne pytanie: „I dla kogo mam się stroić?”. W refrenie wykorzystane zostały fragmenty III symfonii Pawła Mykietyna, a zwrotki stworzył kompozytor młodego pokolenia, Stanisław Leśniewski.

Jeżeli więc mówimy o korzystnym wpływie pandemii na kompozytorski świat, na pewno trzeba przyznać, że specyficzny czas zrodził wiele nowych form i środków ekspresji. Ale czy covidowe dzieła będą wciąż atrakcyjne w rzeczywistości postpandemicznej, czy też okażą się jednorazowymi eksperymentami, które mają sens tylko tu i teraz – to dopiero pokaże czas.

 

Hashtag Ensemble, fot. Anita Wąsik-Płocińska
Hashtag Ensemble, fot. Anita Wąsik-Płocińska

Więcej niż tylko streaming

Wybuch pandemii był jak niezapowiedziany sprawdzian z kreatywności i elastyczności myślenia nie tylko dla kompozytorów, ale również dla dyrektorów instytucji i festiwali muzycznych. Krzysztof Pietraszewski, kurator festiwalu Sacrum Profanum, który w całości został przeniesiony do sieci, podkreśla w wywiadzie z Anną Karpowicz opublikowanym na stronie zespołu Hashtag Ensemble, że przeniesienie muzyki do sieci w skali 1:1 powoduje, że powstaje festiwal-mutant. Zdaniem Pietraszewskiego, festiwal online powinien być czymś więcej niż tylko transmitowaniem koncertów. Tym samym możemy się spodziewać, że listopadowy festiwal muzyki współczesnej będzie próbą maksymalnego wyeksploatowania szans i możliwości, jakie stwarza internet.

Na oryginalny pomysł wpadła dyrekcja Filharmonii Śląskiej im. Henryka Mikołaja Góreckiego w Katowicach, gdzie internauci zostali zaangażowani nie tylko do odsłuchu, ale i do współtworzenia online nowo powstającej kompozycji. W ramach akcji #zostańwdomu i twórz! znani kompozytorzy, w tym Enjott Schneider, Mikołaj Górecki, Marcel Chyrzyński i Paweł Mykietyn zostali zaproszeni do tworzenia utworu na ściśle określonych zasadach. Każdy z nich w danym tygodniu miał prezentować dwa alternatywne fragmenty utworu. W głosowaniu internetowym słuchacze mogli zdecydować, który z nich zostanie dołączony do powstającej kompozycji. Taka inicjatywa to nie tylko odwrócenie tradycyjnie pojmowanego procesu twórczego, w której kompozytor jest jedynym panem swojej wizji, ale i ukłon w stronę słuchaczy, którzy z ochotą i zaangażowaniem weszli w rolę współtwórców.

Tego rodzaju inicjatywy – wyłamujące się poza kanon najchętniej wybieranych opcji awaryjnych, czytaj: streamingów – wydają się na wagę złota. Sam streaming wydarzenia muzycznego często pozostawia słuchacza rozczarowanego. Nie zawsze najwyższej klasy możliwości sprzętowe obniżają rangę artystyczną koncertu, a przecież to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Koncerty – mimo że przychodzi się na nie ze względu na muzykę – są jednak doznaniem wielozmysłowym i zredukowanie plejady bodźców, nawet tych pozornie nieistotnych, do audio-video, wydaje się ogołoceniem ich z jakiejś niepisanej wartości.

 

Koła ratunkowe

Mimo niewyczerpanych pokładów kreatywności i optymizmu, sytuacja finansowa kompozytorów – szczególnie tych, którzy działalność twórczą łączą z działalnością estradową – pogorszyła się w czasie pandemii. Jedną z instytucji, która najwcześniej pospieszyła twórcom z pomocą, był ZAiKS, którego Zarząd podjął decyzję o zasileniu Funduszu Popierania Twórczości dodatkową kwotą 3 mln złotych. Kompozytorzy mogli też liczyć na wsparcie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w ramach Funduszu Promocji Kultury wygenerowało dla twórców jednorazową pomoc socjalną. Ta sama instytucja stworzyła program „Kultura w sieci”, będący elementem tarczy antykryzysowej w kulturze. 60 mln zł to kwota, która rozdysponowana została pomiędzy niemal 1200 beneficjentów, którzy, jak Bartosz Kowalski, już realizują swoje innowacyjne projekty z wykorzystaniem narzędzi online.

Kreatywność twórców jest imponująca, a potencjał mediów internetowych – niewyczerpany. Mimo wszystko, odczuwa się, że odbiorcy są już trochę zmęczeni ograniczoną możliwością korzystania z dobrodziejstw życia koncertowego. Oby kultura w sieci była jedynie konieczną substytutem pełnokrwistych koncertów, a nie proroczym snem o przyszłości muzycznego świata.

 

 

 

 

#Artykuł z kwartalnika
#kompozytorzy