Fotografował ludzi i kraj – jego czarnobiałe portrety miast są wartościową dokumentacją powojennej Polski. Mirosław Raczkowski, członek Sekcji L – Autorów Prac Fotograficznych naszego Stowarzyszenia od 1964 roku, zmarł 27 kwietnia br., siedem lat – co do dnia – po śmierci żony Zofii, z którą współpracował od początku jej fotograficznej kariery.
Pochodził z rodziny o tradycjach patriotycznych; urodzony w 1927 w Warszawie, okupację spędził z matką w Józefowie – ojciec, oficer Wojska Polskiego, walczył w armii polskiej na Zachodzie, po wojnie pozostał w Wielkiej Brytanii. Naciski matki sprawiły, że Mirosław rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej, ale zamiłowanie do górskich wypraw i fascynacja fotografią (zrobił sobie nawet prosty aparat) pchnęły go w stronę zawodu, któremu pozostał wierny przez całe życie.
Przez wiele lat był fotografem prasowym, związanym m.in. z „Głosem Pracy”, organem związków zawodowych, dokumentując spotkania i zjazdy. Ich uczestnicy chętnie kupowali na pamiątkę swoje zdjęcia – jak opowiadał syn, Mirosław wraz ze swą młodą i urodziwą żoną przygotowywali je błyskawicznie, by każdy zainteresowany mógł znaleźć coś dla siebie… Należał do grupy twórców, którzy dla pocztówkowego potentata, Biura Wydawniczego „Ruch”, uwieczniali odbudowującą się Polskę – nową architekturę, urbanistykę, przyrodę, zabytki, krajobraz. Dzięki zamiłowaniu do technicznych usprawnień dysponował świetnie wyposażonym studiem, z którego często korzystali koledzy: konstruował nowe maszyny w ciemni, zbudował automatyczny fotolab; bez obaw zaakceptował przejście od tradycyjnej „chemii” do fotografii cyfrowej – miał 86 lat, gdy przygotował, posługując się komputerowymi technikami, ostatnią edycję kalendarza ze zdjęciami żony Zofii.
Był jej nauczycielem i wytrwałym asystentem, kiedy jej talent został doceniony w kraju i zagranicą – Zofia pasjonowała się końmi od dziecka, jak sama mówiła. Pierwszy raz ujrzała araby w Janowie Podlaskim, stała się „nadworną” fotografką koni z polskich hodowli. Albumy z jej zdjęciami ukazywały się w zachodnich wydawnictwach, zaproszenia z Norwegii pozwalały jej (i mężowi) na coroczne wyjazdy do położonych w górskich terenach stadnin, co łączyło ich pasje do gór i koni. „Kolekcjonował chmury i zachody słońca, które Zosia wykorzystywała w swoich fotomontażach”, wspomina wnuczka. Sam najchętniej fotografował jesienią, kiedy mógł siedzieć w swych ulubionych „depetach” ZAiKS-u w Zakopanem i Krynicy.
Mirosław Raczkowski pozostawił ogromne archiwum, którego opracowaniem zajmuje się rodzina. Jego prace pokazywane były na wielu wystawach (m.in. „Człowiek w Polsce Ludowej”, przygotowanej w 1963 przez Zachętę), nagradzane i wyróżniane w konkursach i pokazach. Od 1956 roku należał do Oddziału Warszawskiego ZPAF.
Grzegorz Sowula