Regulamin konkursu przewidywał skomponowanie utworu na wielką orkiestrę symfoniczną o czasie trwania 9-12 minut, a do konkursu mogli przystąpić kompozytorzy bez ograniczeń wiekowych. Pula nagród wynosiła 100 tys. zł. Do finałowego rozstrzygnięcia w Wielkiej Sali Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie podczas koncertu 26 października 2018 r. zakwalifikowano sześć kompozycji. Ich prawykonania stanowiły poważne wyzwanie dla dyrygentów – Patrycji Pieczary i Adama Sztaby oraz dla orkiestry.
Cykl prezentacji koncertowych otworzył utwór E->E III Masashi Kawashimy z Japonii (dyr. P. Pieczara), w którym kompozytor nawiązał do muzyki swego kraju. „Stojąca”, nierozwojowa narracja i takaż forma kompozycji składającej się z szeregowania kilku obrazów będących wariantami pierwszego, miała „rozwijać się tak dalece, jak to jest tylko możliwe, mając za punkt wyjścia zaledwie kilka elementów”. Niestety, stałe „stawianie” akordów będących podstawą tektoniczną utworu, jak i powtarzające się takie same pomysły i efekty muzyczne ujemnie wpłynęły na niezłą instrumentację i linearyzm przebiegu.
Adam Sztaba poprowadził Phenomenon wykształconego w Polsce Eunho Changa (Korea Południowa). Tu muzyka rozbrzmiewała in extenso, bez chwili ciszy. Gęsta instrumentacja, dbałość o różnorodną kolorystykę brzmienia, ciekawe sola (fagot, wiolonczela), bogata partia harfy, spokojne prowadzenie narracji ocierającej się o liryzm, potężne kulminacje dynamiczne dbały o różnorodność przebiegu. Jednak siła oddziaływania słabła w miarę długości utworu. Wydawało się, że jest on mimo świetnego warsztatu twórcy „przegadany”, a obrana z góry sztywna koncepcja usunęła na dalszy plan spontaniczność, świeżość czy wręcz dźwiękową „nieobliczalność” kompozycji.
Zaskoczeniem dla słuchaczy była kompozycja Petera Hinderthüra z Niemiec zatytułowana Dalal (dyr. P. Pieczara). W drukowanym programie koncertu twórca odniósł się wyłącznie do historii jej powstania, pomijając muzyczne treści. Podczas wykonania okazało się, że mocno osadzony w estetyce neoromantycznej utwór idealnie pasowałby… na inaugurację ZAiKS-u przed stu laty. A jednak muzyki tej, tak dalekiej od XXI wieku, słuchało się z zaciekawieniem dzięki świetnej inwencji melodycznej owocującej chwytliwymi tematami muzycznymi, zgrabnej instrumentacji i formie.
Niespełna 9-minutowy utwór In broken images (dyr. A. Sztaba) Ottona Wankego należał do najkrótszych z wykonywanych kompozycji. Intonowane przez smyczki i perkusję początkowe takty ujawniają coraz to nowe motywy, ulegające w dalszym przebiegu strukturalnym przekształceniom. Utwór intryguje swą budową i pomysłem, nie jest przeładowany brzmieniowo, „przegadany”, a brzmi najbardziej nowocześnie z prezentowanych.
Largo Stanisława Krupowicza (dyr. P. Pieczara) to wytrawny utwór, przeznaczony dla rozsmakowanego słuchacza, według słów kompozytora „rozpięty na nigdy nie kończącej się melodii, której akompaniament składa się tylko z jednego akordu, transponowanego o różne interwały”. Nie ma tu jednak mowy o nudzie – w tym interesującym, inteligentnie i kolorystycznie skomponowanym utworze o stale rozwijającej się narracji bardzo czytelne są intencje twórcy. W samej materii muzycznej Largo nie ma żadnych elementów zbędnych, ozdobnych, ale i niczego też nie brakuje, a pozostające w równowadze wszystkie czynniki dzieła są jednakowo ważne. Jaka szkoda, że utwór nie trwał odrobinę dłużej.
I ostatni utwór pośród koncertowych prawykonań, czyli Glow! Wojciecha Kostrzewy (dyr. A. Sztaba). Czytelny, łatwy w śledzeniu narracji, bogaty w inwencję twórczą utwór nie zdradza cech „męki tworzenia”, nie pretenduje też do bycia muzyką nowoczesną. Ma się po prostu podobać słuchaczom, podsuwając im rozmaite skojarzenia – od muzyki hollywoodzkiej („westernowy” początek), poprzez m.in. fragmenty rodem z filmów okresu niemego kina ekspresjonizmu niemieckiego, czy współczesny film rysunkowy. Słyszymy jednak, jak utwór zmierza w kierunku idiomu muzyki polskiej, na nowo zdefiniowanego już niemal 100 lat temu przez Karola Szymanowskiego – coraz donioślej powraca temat przypominający fragment baletu Harnasie. Wszystkiemu kompozytor nadał zgrabną, łatwo uchwytną formę, nieprzeciążoną instrumentację, przede wszystkim zaś inwencję melodyczną. Młody twórca z łatwością porusza się w różnych stylach, kierunkach, estetykach. Iście machiaweliczny i zarazem śmiały plan, by w tak małej formie zawrzeć tak wiele odmiennych pomysłów, przyniósł mu, jak się okazało, podwójny sukces. Nic dziwnego, że prawykonanie Glow! oklaskiwano długo i gorąco. Z drugiej strony takie swoiste skomentowanie przy pomocy środków niewerbalnych, co ciekawego działo się przez ostatnie stulecie nie tylko w muzyce „poważnej”, idealnie koresponduje z zadaniami i celami ZAiKS-u oraz przewodnią ideą tego konkursu; także każdy z odbiorców znajduje w tym utworze coś dla siebie. Zadziałała tu nie tyle zasada „znacie, to posłuchajcie”, ile „Nie znacie Glow!? To posłuchajcie i odkryjcie, co znacie”.
Poza konkursem zabrzmiało Riffenuto Adama Sztaby, wykonane pod batutą Patrycji Pieczary. Frekwencja dopisała, jak zwykle w szczecińskiej filharmonii, nie zawiedli także liczni słuchacze przybyli zza zachodniej granicy.
Z grona sześciu finalistów konkursu jury w składzie: Lorenzo Ferrero (przewodniczący), Dorota Serwa, Patrycja Pieczara, Adam Sztaba, Marcin Błażewicz, Edward Pałłasz, Janusz Stalmierski i Miłosz Bembinow (sekretarz) wyłoniło trójkę laureatów.
Pierwszą nagrodę zdobył Wojciech Kostrzewa (Polska) za utwór Glow!, drugą – Eunho Chang z Korei Południowej za Phenomenon, trzecią – Peter Hinderthür z Niemiec za Dalal.
Nagrodę przyznaną przez członków orkiestry symfonicznej filharmonii w Szczecinie otrzymał Peter Hinderthür, natomiast nagrodę publiczności w tajnym glosowaniu słuchaczy koncertu – Wojciech Kostrzewa, będący notabene najmłodszym z twórców zakwalifikowanych do finału konkursu.
Miłą i zasłużoną niespodzianką było przyznanie Dorocie Serwie – dyrektor Filharmonii Szczecińskiej im. M. Karłowicza, a zarazem niezmordowanej animatorce życia muzycznego – medalu stulecia ZAiKS.
Bogusław Rottermund
kliknij na miniaturze, by ją powiększyć