Jan Izydor Sztaudynger
Podobno wiersze pisał już jako dziecko. Jako dorosły tłumaczył niemiecką literaturę. Miał dyplom Wydziału Humanistycznego UJ i tytuł doktora filozofii tej uczelni, przymierzał się do napisania religijnego dramatu, debiutował tomem wierszy, ale zapamiętany został jako twórca wyśmienitych fraszek, gatunku nader w Polsce lubianego.
Urodził się w 1904 w Krakowie, jego rodzina miała korzenie sięgające Niemiec i Francji. Był jednym z członków literackiej grupy Helion, jaka zawiązała się na Uniwersytecie Jagiellońskim; wśród kolegów miał m.in. Jalu Kurka, Jerzego Stempowskiego, Mieczysława Jastruna, Jerzego Brauna. Miał 21 lat, gdy opublikował pierwszy zbiór poezji (Dom mój). Po studiach został nauczycielem, oddawał się jednocześnie swej wieloletniej pasji, czyli teatrom lalkowym. Zgromadził sporą bibliotekę im poświęconą (przepadła w czasie II wojny światowej), podróżował po Europie, badając organizację tych teatrów. Wyniki zebrał w naukowym tomie Marionetki (1938), uznanym za pracę pionierską. Jeszcze przed wojną prowadził w Poznaniu wykłady na temat interakcji i powiązań teatru lalkowego z literaturą, powołał tam również do życia Wielkopolską Rodzinę Marionetkarzy, stojącą za teatrem Błękitny Pajac. W latach 50. redagował kwartalnik „Teatr lalek”, jego wszechstronną wiedzę doceniło Międzynarodowe Stowarzyszenie Teatrów Lalek UNIMA, czyniąc go w 1960 swym członkiem honorowym.
Przedwojenne związki z kabaretem Artura Marii Swinarskiego „Klub szyderców” umożliwiły mu publikację fraszek (choć był również autorem esejów i recenzji) na łamach prasy. I tak mu zostało… Upodobał sobie kąśliwą pointę, którą kwitował zarówno ludzkie przywary, jak i polityczne zachowania i postawy. Fraszka stała się najważniejszą (aczkolwiek cenił też twórczość dla dzieci i wspomnienia rodzinne) formą jego wypowiedzi.
Wyjątkowo, dodajmy, cenioną przez Polaków, już od czasów Kochanowskiego, który starorzymskie epigramaty zaczął przy-bliżać pod lipą, zapraszając: „Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!”. Sztaudynger uznał w żartach Kochanowskiego za swego największego konkurenta, ale poszedł jego śladem: „Miły czytelniku, upraszam Cię wielce, / Nie pij fraszek haustem – sącz je po kropelce”. Był mistrzem krótkiej, zwartej frazy, fraszkowej kroplówki, rzec by można, którą głosił. Nawet na klepsydrze zażyczył sobie minimalnego epitafium: „Zmarł po długim i szczęśliwym życiu”, nie bacząc, iż ostatnie jego lata były naznaczone upartą chorobą krwi, która pokonała go w 1970 roku.
O SZTAUDYNGERZE
[Przejawiał] franciszkanizm żywiołowy, [miłość] do piękna pod każdą postacią i w każdym przejawie, gotowość niesienia pomocy. […] Olbrzymia większość wizyt Sztaudyngera w Wydawnictwie Łódzkim […] tyczyła się nie własnych autorskich propozycji, lecz miała na celu wstawienie się za autorami, którym z różnych względów (młodość, niedostatek gotówki) szczególnie zależało na wydaniu utworów.
Tadeusz Chróścielewski
Nigdy nas nie karcił […] za to… totalnie się wściekał. Na szczęście tak samo szybko jak popadał w furię, nerwy go opuszczały. Po prostu choleryk. […] Łatwość pisania fraszek i zdolność natychmiastowej rymowanej riposty była dla ojca radością, ale i utrapieniem. We wspomnieniach pisał, że przekorne czy frywolne fraszki przychodziły mu do głowy w sytuacjach całkiem poważnych, kiedy właściwie licowała tylko zaduma czy powaga, a on krztusił się, powstrzymując śmiech.
Anna Sztaudynger-Kaliszewicz, córka poety
Nie wystarczyło, że zbierał grzyby. Kolekcjonował na ich temat fachowe książki, poznawał nowe gatunki, uczył się nazw łacińskich i ludowych. I ku zgrozie całej rodziny przyrządzał i zjadał kolejne grzybowe znaleziska. Bliskich uspokajał, że zabiera na noc do sypialni garnek słodkiego mleka, które miało zniwelować skutki ewentualnej trucizny.
Anna Bugajska
FRASZKI
ŻART Z KOLEJNEGO KONKURENTA
Lec zezem patrzy w moją stronę,
Bo on fraszki ma z-Lecone.
SKARGA ZMIĘTEGO
Życie mnie mnie.
POUCZENIE
Nie da ci ojciec, nie da ci matka
tego, co może dać ci sąsiadka.
APEL
Myjcie się dziewczyny,
nie znacie dnia ani godziny.
O JEDNEJ
Każda jej pozycja
to już propozycja.
NOCLEG
Cnota z okazją razem się przespały,
cnoty nie było, kiedy razem wstały.
MODLITWA
„Aniele stróżu mój,
Ty zawsze przy mnie stój”.
Anioł spojrzał na Jadzię
I zamiast stanąć się kładzie.
SPOKÓJ SUMIENIA
Kiedy kobietę w własne łoże włożę,
spokojny jestem, że nie cudzołożę.
KOLEJNOŚĆ RZECZY
Najpierw komplementa,
Potem alimenta…
SUKCESY
Nigdy mi nie odmówiły
te, które mi się śniły.
ŻAL
– Mam żal do ciebie! – Czemu?
– Przyśniłaś się innemu…
DOBRANE MAŁŻEŃSTWO
Wybornie z sobą byliśmy dobrani,
Ty do innego pana, ja do innej pani.
ZBOCZENIEC
Wzdycham do własnej żony,
Taki już jestem zboczony.
OSTATNI UTWÓR, PISANY W SZPITALU
A kiedy do mnie przyjdzie ta z kosą,
Niech będzie ładną, młodą i bosą,
Abym nie słyszał zawczasu
Stukania jej obcasów.
wybór tekstów: Grzegorz Sowula