Ile kosztuje otwarcie zasobów?
„Otwarte zasoby publiczne – czy znamy bilans kosztów i strat?” to tytuł debaty zorganizowanej przez Polską Izbę Książki w poniedziałek 11 lutego br. w warszawskiej księgarni Wrzenie Świata. W zaproszeniu można było przeczytać: „Inicjatywy legislacyjne Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji w sferze kultury, edukacji i sztuki – w imię błędnie interpretowanej otwartości oraz przy braku zrozumienia prawa autorskiego – zmierzają do ograniczenia praw własności intelektualnej i zasad wolnego rynku. Nowoczesne państwo nie może rozwijać się kosztem twórców i przedsiębiorców”.
Paneliści – Włodzimierz Albin (prezes Polskiej Izby Książki), Wiesław Podkański (prezes Izby Wydawców Prasy), Jerzy Kornowicz (prezes Związku Kompozytorów Polskich, członek ZAiKS-u), Piotr Marciszuk (przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK) oraz naukowcy: prof. Wojciech Cellary z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu i prof. Jacek Raciborski z UW) – nie mieli wątpliwości, że projekt jest robiony „pod publikę”, bez analiz rynkowych i zbadania kosztów, które mogą być niemałe. Ta „skryta próba zmiany prawa autorskiego” (Włodzimierz Albin) dokonuje się „metodami niegodnymi, przy użyciu nadinterpretacji i swobodnej interpretacji dyrektyw unijnych” (Zdzisław Podkański). Na „semantyczne nadużycia” zwracał z kolei uwagę prof. Raciborski: według proponowanej ustawy „otwarte równa się darmowe”, co oczywiście nie jest prawdą. Przestrzegał on również przed sytuacją, w której przeniesienie praw autorskich do prac naukowych na instytucje naukowe oznaczać będzie konieczność ich publikacji, gdy jego zdaniem ogromna większość z nich do publikacji się nie nadaje.
Jerzy Kornowicz podkreślił brak mechanizmów upowszechniania twórczości, których państwu nie udało się uruchomić przez blisko ćwierć wieku od transformacji. Przypomniał, że rok temu MAiC zobowiązało się do dokonania obliczeń przepływów finansowych mających miejsce w wyniku wprowadzenia założeń do ustawy w życie – czego nie dokonało do dziś, podobnie jak i nie uruchomiło obiecywanego od dawna repozytorium informacji publicznej. „Autorski impresariat urzędników” niczego dobrego nie przyniesie, przestrzegał. Prof. Cellary odniósł się również do semantyki, swą klarowną i przekonującą prezentację multimedialną (do pobrania poniżej) rozpoczynając słowami: „Usiłuje się nam wmówić, że to co darmowe to dobre, a co płatne – złe, gdy w rzeczywistości jest odwrotnie. Ludzie żyją z tego, co im się zapłaci”.
Na sali zabrakło przedstawicieli MAiC. Od projektu do uchwalenia ustawy długa droga, ale protesty środowisk twórczych są coraz głośniejsze. Oby zostały wzięte pod uwagę.
Zapoznaj się z treścią prezentacji prof. Wojciecha Cellarego - kliknij: TUTAJ.